Skocz do zawartości
Nerwica.com

Robert00

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Robert00

  1. Zdaję sobie sprawę że powinienem mieć teraz kogoś przy sobie, by nie być sam ale tak naprawdę nie mam tu już nikogo poza Babcią której musiałbym wykrzyczeć wszystko bo ma 88 lat i też z jej zdrowiem nie jest najlepiej, martwi się Dziadkiem więc nie chcę jej jeszcze swoimi problemami obarczać. Mieszkam w Warszawie ale pochodzę z innego miasta i tak naprawdę nie mam tu nikogo zaufanego z kim mógłbym popłakać. Od kilku dni nachodzą mnie myśli samobójcze, życie uciekło ze mnie na przestrzeni tygodnia jak by ktoś przebił balon szpilką. Dziś już pojechałem do lasu pod Warszawę z zamiarem znalezienia miejsca by się targnąć na swoje życie i chyba tylko grzybiarzom mogę dziękować że ciągle żyję bo było ich tyle że mi się nie udało. Boję się jutra, że pęknę i pojadę lub w nocy. Mam nadzieję że pojawi się jakieś światełko w tunelu i z tego wyjdę ale po chwili przychodzą inne myśli, upadam na dywan i płaczę jak dziecko. Kupiłem właśnie kilka piw, siedzę i piję ale to też nie jest rozwiązanie problemu
  2. Witam Wszystkich. Na wstępie napiszę coś o sobie. Jestem facetem w wieku 33 lat, mieszkam w Warszawie, mam samochód, dobrą pracę, pracuję w dyplomacji i to tak naprawdę już wszystko co mam. Na przestrzeni tygodnia moje życie legło niesamowicie. Najpierw straciłem swojego najlepszego przyjaciela, psa z którym tak naprawdę byłem bliżej niż z kim innym. Kochałem go bardzo ale niestety tak czasami jest że się kogoś traci ale to dopiero początek. Dzień później mój Dziadek z którym mieszkam zasłabł i trafił do szpitala, ma 94 lata i bardzo dużą niewydolność serca, lekarze mnie nie pocieszają i twierdzą że w tym wieku już nie mogą nic zrobić. Żeby tego było mało kobieta z którą byłem bardzo długo widząc że dzieje się źle zawinęła się z uśmiechem na twarzy i słowem "żegnaj". Kochałem ją bardzo mocno, wiązałem z nią przyszłość, marzyłem o tym by stworzyć z nią rodzinę, mieć gromadkę dzieci i dzielić się wszystkimi szczęśliwymi chwilami. Była troszkę młodsza i chyba to że myślałem poważnie o przyszłości jej nie pasowało. Chciałem się budzić przy niej, jeść razem śniadanie, odwozić i odbierać z pracy, czuć że kocham i być kochanym. Nie wiem już sam, co mam robić. Pisząc te słowa zalewam klawiaturę łzami, myślałem że jestem twardy ale to co się stało to mnie przerosło i nie daję rady. Potrzebuję pomocy ale tak naprawę nie wiem gdzie co i jak. Mam chęć porozmawiać z kimś w cztery oczy, wypłakać się i poczuć ulgę ale nie chcę by to był jakiś lekarz który po wizycie wystawi mi rachunek i receptę na psychotropy. Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za pomoc, jeśli ktoś wie jak można pomóc w tej sprawie oczywiście. Pozdrawiam serdecznie
×