Skocz do zawartości
Nerwica.com

NinaS

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez NinaS

  1. Witam, nie chciałabym zakładać nowego tematu z tym samym tytułem, więc liczę, że nikt nie będzie miał mi za złe, że zwrócę się o radę w tym temacie, który nie jest mi w jakiś sposób obcy. Trzy lata temu zostawił mnie dla innej mężczyzna, któremu bardzo ufałam. Nasz związek trwał prawie rok, gdzie w tym czasie prawie zawaliłam studia, pracę, a także walczyłam z rodziną, która Go nie akceptowała. Wiedziałam, że nie jest to ktoś dla mnie, jak inni mówili, jednak starałam się wierzyć iż wartościom i zasadom w życiu jest wierny tak samo jak ja. Byłam od Niego silnie uzależniona emocjonalnie, jak i intymnie- może dlatego, że był moim pierwszym. Szybko się zorientowałam, że jego tajemniczość sprawiła, że chciałam poznawać Go jeszcze bardziej. Byłam nim zauroczona. Nie kochałam Go, niestety mój skrajny idealizm odnośnie miłości nie pozwalał mi na to. Jak zresztą można kochać kogoś, gdy nie widzi się ze sobą wspólnej przyszłości? Nie wiem jak to określić, ale wiedziałam co On czuje, gdy mówił, że mnie kocha, widziałam to jak na mnie patrzył z niedowierzaniem i fascynacją, gdy mówiłam jak ja kocham życie za chociażby mały otaczający mnie promyk słońca i nie wstydzę się naiwności i dawania ludziom zaufania na starcie. Byłam otwarta, szczera, choć nigdy nie potrafiłam powiedzieć jak bardzo przeszkadzał mi nasz „związek”, a także to jak bardzo mi na Nim zależy. Zawsze stawiałam sobie nowe wyzwania, najlepsza szkoła, później coraz to lepsza praca, kolejny kierunek studiów, podróże i uwielbienie w emocjach. On stał w miejscu. Zero szkoły, słaba praca, aż w końcu zrozumiałam, że oprócz problemów rodzinnych, zainteresowań, a także wspólnych imprez nie łączy nas nic. Ja pomimo iż zaczęliśmy się od siebie oddalać wciąż byłam na jego każde skinienie. Miał mnie na każde zawołanie, wciąż usilnie się Go trzymałam wpatrzona jak w obrazek. Pewnego razu po prostu napisał, że to koniec. Gdy zapytałam dlaczego, przecież zasługiwałam choć na krótką odpowiedź, milczał. Nie nalegałam. Najwierniejsi znajomi nie oceniali, gdy ruszyłam szaleć, by zapomnieć o czymś czego tak naprawdę nigdy nie było. Gdy poznałam kogoś na wakacjach...Miłego, sympatycznego chłopca z którym spędziłam noc wyłącznie na rozmowie, stwierdziłam, że jest dla mnie nadzieja, że ON nie jest jedynym, który potrafi tak mnie do siebie zjednać- co zresztą graniczyło zawsze z cudem. Podniosłam się, jednak mój „zdrajca” powrócił, by wyjaśnić mi, że poznał wtedy kogoś i muszę Go zrozumieć, bo jestem kobietą i powinnam wiedzieć co one potrafią zrobić by skusić mężczyznę. Przepraszał, przyjął każdą obelgę rzuconą w jego stronę, jednak nie dałam się! Później dowiedziałam się od jego koleżanki, że wrócił do dziewczyny dla której mnie zostawił. Dużo pracowałam, próbowałam stworzyć jakiś związek z innymi, jednak On ciągle powracał. Podejrzewam, a raczej jestem pewna, że odzywał się wtedy gdy rozstawał się ze swoją dziewczyną i pił...To był u Niego stały schemat. Kilka miesięcy temu nie wytrzymałam i spotkaliśmy się... Trzy lata, w końcu mogłam popatrzeć na Niego z góry, a jednak moja natura mi nie pozwoliła... Zniszczony, jeszcze bardziej dziecinny, a ja ułożona, mająca poukładane życie, widziałam jak mu wstyd. Na nowo pozwoliłam by znowu wtargnął z butami w moje życie i to tylko na jedną noc! Noc, ale jaką...Była pełna pasji, namiętności i gniewu. Ja śmiałam się jak głupia, On mało w złości mnie nie rozszarpał. Nie wiem czemu w końcu uległam, czy z głupoty, z naiwności, z tęsknoty, a może wszystko razem...Nie widzieliśmy się już kilka tygodni, a ja wciąż czuję, jakbym nie mogła zostawić Go za sobą. Całymi dniami latam jak obłąkana, by nie myśleć o tym jak jeden człowiek mógł ze mnie zrobić najgorszą z najgorszych. Hmmm bujda, sama z siebie ją zrobiłam, gdy mu na to pozwoliłam. Chcę przeć do przodu i tak zawsze robię. Mój problem wraca, gdy zaczyna się noc. Strach, że napisze, że ja znowu ulegnę...Boję się, ze przez niego tracę kontrolę nad swoim opanowaniem, silną wolą i tego, że po mojej godności już nic nie zostanie. Wiele osób już mi radziło. Zająć się czymś?-tak robiłam, poznać kogoś?-poznawałam (pomijam fakt, że każdy facet z którym próbowałam coś stworzyć, oskarżał mnie o nieumiejętność zaufania), nie odpisywać mu?- zawsze sprawi , dobrym lub złym słowem, że się nie powstrzymam. Nie ma dnia by choć w sekundzie nie zaprzątał moich myśli. Nigdy przez Niego nie płakałam i choć spędziłam wiele godzin na rozmowach o tej chorej sytuacji, to jednak dziwnie boli fakt, że pomimo tego, iż minęło już tyle czasu to wciąż mam do Niego tak ogromny sentyment. Wiem, że nigdy nie zapomnę...Wiadomo, osób które wywołują u ciebie tak skrajne emocje szybko się nie zapomina, jednak jak dać szansę komuś innemu? Jak zaufać, jak nie dać ponownie się omotać? Jak się uwolnić?
×