Skocz do zawartości
Nerwica.com

unknown10

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia unknown10

  1. Tak się nad tym wszystkim zastanawiałam i chyba doszłam do pewnej prawidłowości. Jeżeli chodzi o kontakty z ludźmi, w których środowisku po prostu się znalazłam, przykładowo rodzina, szkoła, czy wycieczka z turystami, to na kontakcie z takimi osobami mało mi zależy. Owszem, żyję z nimi, spędzam czas, ale jest mi w sumie obojętne czy się do mnie odezwą, zapytają co tam u mnie, czy też nie będą odzywać się miesiącami. Zupełnie inna sytuacja ma się w przypadku gdy trafię na osoby, które jakby to ująć 'porywają mnie sobą'. Kiedy kontakt jest utrzymywany z naszej woli, a nie kiedy narzucany jest odgórnie. Nie raz już tak miałam, że kiedy natrafiłam na takie osoby w swoim życiu to miałam problem z daniem im trochę odetchnąć. Trudno wtedy wyznaczyć mi granice aby kontakt nie przemienił się w jakieś natręctwo :) Może nie dosłownie, ale w takim wypadku moje myśli często krążą wokół danej osoby i chodzę z głową w chmurach. Co ciekawe utrzymuje się to przez cały czas. Nie wiem jaka może być tego przyczyna. Myślałam o mojej przeszłości, czy to ma jakiś wpływ na moje aktualne zachowanie, ale nie wiem....
  2. Zacytuję Ci słowa Daniela Amena: ,, Kiedy masz osiemnaście lat, przejmujesz się tym, co wszyscy o tobie myślą. Kiedy masz czterdzieści lat, masz gdzieś, co koś może o tobie pomyśleć. Kiedy masz sześćdziesiąt lat, zdajesz sobie sprawę, że nikt w ogóle o tobie nie myśli i nie myślał.'' Mówiąc prosto: ludzie większość swojego życia poświęcają na myślenie o samych sobie. Z natury jesteśmy egoistami. Jeszcze od starszych pokoleń przejęliśmy zwyczaj obaw typu 'co on sobie o mnie pomyśli', 'tak nie wypada' itp. . Tak więc warto zwrócić uwagę na ten cytat i zastanowić się 'a ile ja myślę o innych?' 'jak wygląda mój dzień, zastanawiam się nad tym co robi moja koleżanka/kolega czy też nad tym co muszę zrobić teraz, za dziesięć minut, za godzinę...?' W tym tkwi cały sens. Myślimy o sobie, nie o innych, a nawet jeżeli kogoś oceniamy to są to myśli przelotne i później znów wracamy do myślenia o własnej osobie. Drugą sprawą jest fakt, że ludzie lubią plotkować, pobieżnie oceniać, być uszczypliwymi i nieznośnymi, tego nie unikniesz. Każdy z nas trafia na takie sytuacje, jedni częściej, drudzy rzadziej. Nie powinno to nas załamywać, lecz uczyć. Nie utrzymuj kontaktów z osobami, które są wobec Ciebie nie w porządku. A jeżeli usłyszysz obraźliwy komentarz od nieznajomego to nie przejmuj się zanadto, bo świadczy to tylko o jego niedojrzałości. Przebacz takiej osobie, bo prędzej czy później doświadczy ona tego samego na sobie, prędzej czy później pozna uczucie 'jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie'. A jeżeli nauczysz się przebaczać będziesz wolnym człowiekiem. Nabierz więcej wiary w siebie, wiem, że to trudne, ale wykonalne. Ludzie zwracają uwagę na wygląd, ale osobowość mimo wszystko jest ważniejsza. Jeżeli popracujesz nad tym, aby stać się bardziej śmiałym, zaczniesz przyciągać swoją uwagę. I jeszcze jedno, bądź optymistycznie nastawiony. Naukowo udowodnione jest, że możemy oszukać własny mózg. Jeżeli będziemy optymistami, nawet niepoprawnymi, to świat będzie miał dla nas więcej barw i każdy dzień stanie się przyjemnością, a nie udręką. Mam nadzieję, że pomogą Ci moje słowa. Jeżeli masz pytania to pisz. Pozdrawiam :)
  3. tahela, miłości można przypisać różne pojęcia. Ja wybrałabym tu miłość platoniczną, tak jak wcześniej mówiłam, i do Bliźniego. Wiesz, w tym przypadku jest duża różnica wieku, także kontakt opierał się wyłącznie na rozmowach, przekazywaniu wzajemnie myśli, nic więcej :) A Tobie za to mogę życzyć powodzenia i szczęścia :)
  4. Moim zamiarem nie było wyciskać z nikogo soków :) i myślę, że nigdy nie da się nikogo dogłębnie poznać. Zawsze staram się korzystać z tego co mi dane, a zamykać się w sobie nie mam zamiaru, bo za bardzo lubię doświadczać nowych kontaktów. Każdy jest wartościowy, każdy daje nam coś od siebie, a my odwdzięczamy się tym samym, czasami nieświadomie. I to właśnie jest człowieczeństwo. Czasami trudne, ale jednak. Dziękuje za dobre słowa .Kinga., cenię bardzo to co powiedziałaś :)
  5. Na wstępie chciałam podziękować za szybką odpowiedź i konkretne słowa :) Na pewno nie była to zwykła przyjaźń, raczej niezwykła, ale nic poza tym, jestem tego pewna, bo dosyć dobrze znam samą siebie aby móc to ocenić. Całkowicie zgodzę się co do reszty Twojej wypowiedzi, tylko zastanawiam się ile może takie uczucie trwać, rok?dwa?dziesięć lat? Pozytywy całej sytuacji widzę, i to dużo, ale mimo wszystko nie są one w stanie podtrzymać mnie na duchu. Może polega to na zasadzie 'daj komuś palec, a on weźmie całą rękę'. Ta osoba uświadomiła mi wiele ważnych wartości w życiu, traktowałam ją jak swego rodzaju nauczyciela i teraz pozostałam z wrażeniem, że mam kontynuować powierzoną mi 'misję'. Tak jakby dał mi ziarenko mądrości i powiedział: jeżeli będziesz je pielęgnowała wyrośnie z tego coś wielkiego, jeżeli nie wszystko przepadnie. Czas jak najbardziej sobie wypełniam, bo jestem aktywną osobą. Uprawiam sport, uczę się języków, robię różnego rodzaju projekty, pogłębiam wiedzę w przeróżnych dziedzinach, spędzam czas z bliskimi i tak dalej. Jeszcze raz dziękuję :) Edit: Do .Kinga. : Spotkały go jakieś nieprzyjemności życiowe, nie chciał za bardzo rozmawiać na ten temat, a ja nie nalegałam. Powiedział, że teraz już nigdzie nie ucieka i chce aby kontakt się utrzymał. Ale jednak zniknął ponownie. Wczoraj mnie naszło i spróbowałam skontaktować się z nim przez internet. Udało się, ale miałam wrażenie jakbym rozmawiała z obcą osobą. Podjęłam też wtedy decyzję, że nie będę na siłę podtrzymywała tego kontaktu. Wartościowe jest to co było, a że później tak wszystko dziwnie się potoczyło pozostawia we mnie jedynie uczucie bezradności.
  6. Witam wszystkich forumowiczów. Mój problem jest dość nietypowy, może wydawać się błahostką, ale niestety tak nie jest. Poznałam jakieś dwa lata temu osobę, która była mi tak bardzo bliska, że aż trudno to opisać. Nie chodzi tu o miłość, bo jej nie kochałam, chyba że miłością platoniczną. Zdarza się, że spotykamy ludzi, którzy są naszym odbiciem, że potrafimy porozumiewać się z nimi bez słów. Tak właśnie było w tym przypadku. Dopóki miałam kontakt z tą osobą życie miało dla mnie sens. Dużo się wtedy nauczyłam, miałam poczucie jakby czuwał nade mną anioł. Jednak rok temu wszystko to skończyło się. Kontakt zamarł i już praktycznie nigdy się nie odnowił. Osoba ta rozpłynęła się jak kamfora, i choć odezwała się po paru miesiącach była wycofana, jakby nieobecna. Nie wiem co się stało, ale wiem, że już nic z tego nie będzie. Warto podkreślić, że jestem osobą, która nie przywiązuje się do ludzi, mam dosyć chłodne podejście do stosunków międzyludzkich. Owszem, mam znajomych i przyjaciół, którzy mnie cenią, ale nie czuję z nimi więzi. Z tą jedyną osobą było inaczej i moja tęsknota za rozmowami z nią nie może mi przejść choć minęło tak wiele czasu. Bywają tygodnie, że wszystko jest w porządku, żyję swoim życiem i mojej głowy nie zaprzątają myśli i tęsknota. Mam wtedy dużo motywacji do działania i osiągam sukcesy. Jednak prędzej czy później wszystko powraca. Znowu tęsknię i nie mogę pogodzić się z myślą, że tego człowieka już w moim życiu nie będzie. Nic mi się wtedy nie chce, tracę poczucie sensu w tym co robię. Stan ten powrócił mi wczoraj i nic nie mogę z tym zrobić. Staram się czymś zająć, robić wszystko co muszę zrobić i co wcześniej sprawiało mi radość, ale nic to nie daje. Czuję ogromną pustkę i bezsensowność swoich działań. Może macie jakikolwiek pomysł co z tym zrobić, bo ja już nie mogę...
×