Skocz do zawartości
Nerwica.com

madness

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia madness

  1. madness

    Samotność

    Cześć. Postanowiłam napisać na tym forum, bo nie wiem już co ze sobą zrobić. Mam 17 lat, moje problemy pojawiły się jakoś w 2-3 klasie podstawówki, ale dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Pamiętam, że każdej niedzieli płakałam w poduszkę i strasznie panikowałam przed pójsciem do szkoły. Działo się tak tylko tego dnia, a potem cały tydzien było wszystko w porządku. Zresztą do tej pory odczuwam szczególny 'niedzielny lęk'. Długo byłam jedynaczką (bo do wieku 8 lat), gdyby nie szkoła, to otaczałabym się tylko i wyłącznie dorosłymi. Tam jednak miałam dużo kolegów/przyjaciół, dobrze się uczyłam, byłam otwarta, zawsze uśmiechnięta, beztroska, w 6 klasie wybrali mnie nawet na przewodniczącą szkoły. Właściwie cały problem zaczął się u mnie w domu. Odkąd pamiętam, tata mniej więcej 2-3 razy w tygodniu przychodził pijany, agresywny. Zmieniał się wtedy w kogoś kompletnie innego. Kiedy miałam koło 8 lat, pamiętam to dobrze, zdawałam sobie sprawę z problemu i jakby wiedziałam co się dzieje. Przed komunią poprosiłam rodziców żeby nie było na imprezie w domu alkoholu, ale przecież była to wspaniała okazja, żeby 'legalnie' się napić dla mojego taty, więc oczywiście mnie wyśmiał. W tym czasie mama była w ciąży, on nawet wtedy nie ograniczył ani troche picia i strasznie się o nią martwiłam. Nawet miałam już w glowie plan jak załatwić transport do szpitala, gdyby on był akurat zalany. W naszym domu obowiązywała zasada, co się dzieje w domu, zostaje tutaj. I tak, w środku było piekło, a na zewnątrz trwała przepiękna gra aktorska przed resztą rodziny, znajomymi. Ja nigdy chyba nie zrozumiem zachowania mojej mamy: po całonocnej awanturze wstawała rano i udawała że nic się nie stało, tak jak tata. A ja nie wiedziałam jak mam się zachowywać w stosunku do niego, przeciez w nocy było strasznie, a ja rano musiałam udawać, że przespałam całą noc, śniły mi się księzniczki, rano zejść powiedzieć mu ładnie dzień dobry i być miłą! Tata nigdy nie mówił przepraszam, wyglądało to raczej tak, że przychodził nawalony, robił awanture mamie (często słyszałam jak nazywał ja suka, szmatą, wymyślał jakies głupoty że go zdradza, strasznie, ale to strasznie przeklinał, zdarzyło się że ją uderzył), potem zazwyczaj koło 1- 2 w nocy zaczynał rzyganie (przepraszam że o tym pisze, ale to jest jedna z moich traum, po prostu okropne przezycie dla mnie, bo jako małe dziecko zawsze wydawało mi się że w tych męczarniach on tam po prostu umrze), no i jeśli nie był jeszcze potem zmeczony to dalej się kłócił. Ja to wzystko zawsze słyszałam, nie byłam w stanie usnąć. Kiedy pojawił się mój brat, był jednym ze sposobów na zahamowanie jego złości, bo on zawsze sie do niego przytulał(nie rozumiał jeszcze co się dzieje) i był jego najukochańszym synkiem, spełnieniem marzeń. Mnie traktował zawsze jako wroga i czasami również o mnie wymyślał kosmiczne historie, ktore bardzo mnie bolały. W gimnazjum miałam koleżanki, ale grono się już zawęziło, do 3-4 osób. Ale po szkole nigdy się z nimi nie spotykałam. Mój tata ma bardzo wybuchowy charakter, co oprócz picia wzbudza wciąż mój strach i jakby nigdy nie wiem, czego się mogę po nim spodziewać. Potrafił zrobic mi awantur, że wyszłam na rolki, wiec na wszelki wypadek wolałam nie wychodzić. Okres gimnazjum wyglądał mniej wiecej tak: w szkole w miarę okej- ale miałam tam kumpli i to było super, potem powrót do domu i zły humor, złe samopoczucie. Generalnie wtedy moje zycie toczyło się od 1 awantury, do nastepnej, nie mogłam nic zaplanować, bo w główie zawsze była myśl, a co jeśli ona będzie wtedy pijany? Po jednej z wiekszych awantur zdecydowałam sie napisac maila do mojej cioci. Złamałam objetnice i powiedziałam komuś. Ona strasznie spieprzyła moją mame, ale to dało efekt, nie wiem jednak co moja mama zrobiła. Przeciez wczesniej rozmowy nic nie dawały. W kazdym razie awantury ustały, zdarzały sie jeszcze przyjscia po pijaku, ale wtedy grzecznie herbatka i do łóżka. Nigdy nie rozmawiałam z żadnym z nich na ten temat, zwłaszcza z tatą, on nie da powiedziec na siebie złego słowa. Poszłam do liceum i powinno być lepiej, bo z awanturami koniec, koniec tego paraliżującego strachu. A jednak, pierwsza klasa to był najgorszy okres w moim życiu. Nie było nocy, ktorej bym nie przepłakała. Urwałam kontakt z ludzmi z gimnazjum, nie znalazłam nowych w klasie, w domu wtedy to ja byłam wrogiem numer 1, bo potrafiłam sie tylko boczyć, smucić, nieoddzywać i siedziec sama w pokoju, ale za to wszystkie bole wynagradza moj brat - dziecko zawsze usmiechniete, wesołe, towarzyskie - kompletnie przeciwienstwo mnie. Teraz jestem w klasie 2 i wcale nie jest lepiej. Zaczęłam chodzić do psychologa i takie wygadanie sie na temat mojej rodziny bardzo pomogło, ale na chwile. Żyje z dnia na dzień, od 2 lat nie mam na nic ochoty, nie spotykam się z nikim, nie rozmawiam z rodzicami, szkoły oczywiście nie zawale - bo jestem zbyt odpowiedzialna, a po za tym wtedy rodzina dowiedziałaby się, że coś jest nie tak, a ja od dziecinstwa nie przestałam udawać. Wyszło na to, że tata poradził sobie z problemem, a ja nie. Czasami mam jeszcze koszmary z nim w roli głównej, obrazy których nie zapomne do końca zycia i ten strach, ktory sprawia że na zawołanie cała sie trzesę. Z radosnego dziecka przeobraziłam się w płaczącego samotnika. Toczę walkę z samą sobą o swoje lepsze życie, ale tylko raz na jakiś czas. Głównie przegrywam ją i poddaje się, bo łatwiej jest wrócić do domu, włączyć telewizor i najeść się do woli. Moim marzeniem jest mieć kogoś bliskiego. Ludzie traktują mnie jak wyrzutka, ja z jednej strony chce kontaktu z innymi, a z drugiej szukam wymówek i odcinam się bardzo skutecznie. Wszystkie przemilczane sytuacje z dziecinstwa dają teraz upust poprzez depresję i nerwicę. Moi rodzice nie zrozumieją, zapewnili mi rzeczy materialne, nic więcej. I choć może zabrzmi to pewnie strasznie żałośnie, to nie chce mi się żyć i na prawde nie widze tu sensu i miejsca dla siebie na tym świecie. Zostałam sama, a na co komu takie życie. Przepraszam za długość, dziękuję, jeśli ktoś dotrwa do końca.
×