Skocz do zawartości
Nerwica.com

zoltanwaw

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zoltanwaw

  1. Na razie zapisałem się do psychologa któremu chcę wszystko opowiedzieć , całą historię i który może uświadomi mi w czym ja popełniłem błąd czy błędy,jak mogło to wpłynąć na jej zachowanie i jak takich błędów unikać. Zbliżają się jej urodziny , chcę ją czymś zaskoczyć. Nie chciałbym jednak żeby cała wina spadła na mnie,kurczę ja naprawdę wielokrotnie sam czułem się samotny jak ona całe weekendy przesypiała i nie miała na nich ochoty,jak histeryzowała z tymi chorobami, nie dało się jej nic spokojnie wytłumaczyć,jak siedziałem z nią godzinami na SORach bo "umierała" a lekarze pukali się w czoło.... Ponoć w takich sytuacjach winne są zawsze obie strony,ja dopiero teraz zyskuję świadomość czym ja się przyczyniłem do jej stanu.W każdym razie mam nadzieję że wizyta/wizyty u psychologa pomogą mi lepiej to zrozumieć.
  2. No właśnie,miałem/mam podobnie choć staram się z tym walczyć.Z tymi myślami bo to przecież bez sensu jest.Jak można kogoś kochać a w chwili kryzysu,problemu uciekać od niego i odrzucać pomoc?Porąbane to wszystko.Moja żona też często powtarza "nie myślę o rozstaniu" , "nie myślę o rozwodzie" ale mimo to ucieka w samotność. Dziękuję Ci za ten post,widzę że są ludzie którzy mają podobne problemy.
  3. Tak,ostatnio była u psychiatry i usłyszała to samo że to objawy depresji.Nerwica lękowa z depresją.Mieszanka wybuchowa? Ale czy w depresji chodzi się normalnie do pracy? Ona pracuje jak zawsze a nawet jeszcze więcej. Siedzi do późna. Tematu leków zazwyczaj unikam bo zauważyłem że strasznie ją to denerwuje i drażni.Powiedziała że nie odstawi bo kiedyś próbowała i bardzo źle się czuła.Na pytanie "czy zamierzasz je w takim razie brać do końca życia" odpowiedziała że nie ale na razie nie odstawi. Tak jak pisałem wcześniej od 5 lat Elicea (wcześniej widziałem opakowania Lexapro ale sprawdziłem że to to samo) jedna tabletka dziennie.Ostatnio dołożyła Xanax ale powiedziała że wzięła dosłownie kilka razy i wyrzuciła resztę.Zweryfikować czy to prawda nie mam jak.
  4. Mocne słowa zima. Ale chyba właśnie takich potrzebuję. Dziękuję więc. Ja nie jestem jasnowidzem, nie potrafię czytać w cudzych myślach,zwłaszcza gdy ktoś tak dobrze je kryje, z wielu błędów jakie popełniłem nie zdawałem sobie sprawy.Myślę że zupełnie inaczej by to wyglądało gdyby Ona powiedziała mi "gościu ogarnij się, nie podoba mi się to i to i to". Z łóżkiem nie było problemów,mówiła że jestem najdelikatniejszym facetem z jakim była.Seks nigdy nie był dla niej ważny,nie miała dużych potrzeb,ja do pewnego momentu też nie.Starałem się zawsze dbać bardziej o nią niż o siebie.Dzieci nie mamy. Mam chyba taki problem że za bardzo biorę jej słowa do siebie,ona naprawdę czasami mówił(a) w atakach agresji rzeczy po których się we mnie gotowało. Przykład "rzygać mi się chce jak pomyślę za kogo wyszłam".No ja choćby nie wiem co bym czegoś takiego nie powiedział. Jeszcze jedno-jej od wielu miesięcy strasznie trzęsą się ręce.Po prostu strasznie,jak alkoholikowi na odwyku.
  5. Dziękuję za odpowiedź. Na razie jestem w totalnym rozbiciu bo kompletnie nie rozumiem jej zachowania, nie rozumiem jak można uciekać od wszystkich i zamknąć się w sobie- poza tym nie rozumiem zmienności Jej poglądów, raz mi zarzuca że jej stan to moja wina , drugi raz płacze że widzi że mnie krzywdzi i że nic nie zawiniłem. Zauważyłem jednak że jak wycofam się, np na dwa dni- nie dzwonię, nie piszę to sama szuka kontaktu. Mówi ciągle że wpadła w czarną dziurę,że wszyscy ją męczą i drażnią i dobrze się czuje tylko w jednej sytuacji-gdy jest sama.Cholernie bolą takie słowa wypowiadane przez osobę którą się bardzo kocha. Dodam jeszcze że podobny stan,miał miejsce 3 lata temu ale trwał znacznie krócej-ok 2-3 miesiące. Teraz jej "czarna dziura" ciągnie się już prawie rok a końca nie widać. Zastanawiam się nad chwilowym kompletnym zniknięciem z Jej pola widzenia.Nie ma mnie.Dam jej sygnał że może na mnie liczyć gdyby potrzebowała pomocy (czasami zdarza jej się dzwonić do mnie wieczorem że źle się czuje i żebym miał telefon przy sobie bo gdyby było jej źle to zadzwoni do mnie) ale nie będę szukał kontaktu.Skoro wszyscy ją męczą to moja obecność w jej życiu tylko pogorszy sytuację.Może sama mnie odnajdzie....
  6. Trafiłem na to forum , trochę poczytałem i postanowiłem napisać gdyż przestaję sobie radzić. Nie chodzi co prawda o mnie, ale o najbliższą mi osobę czyli własną żonę która od wielu miesięcy ma problem z własną psychiką (jak twierdzi). Żona od zawsze była nerwowa, miała skłonności hipochondryczne (wielokrotne wizyty na SORach "bo umiera", robienie badań kilkadziesiąt razy w roku, wyszukiwanie wciąż nowych schorzeń np. zakażenie tasiemcem, nowotwory itp) , skłonności do lęku napadowego (obawa przed komunikacją miejską itp) przy czym bardzo skrytą i nigdy nie mówiącą co w niej siedzi negatywnego. Na zewnątrz wydawała się pewna siebie, ale dopiero teraz po latach oznajmia mi że bywały momenty kiedy czuła się samotna (jestem informatykiem i w pewnym momencie zbyt dużo czasu poświęcałem komputerom przy czym nie miałem tej świadomości), że nie czuła się doceniana. Niestety mam żal do niej o to że nie uświadamiała mi moich błędów jakie z pewnością popełniłem , muszę nadmienić że ja też czasami czułem się samotny (żona ma skłonności do pracoholizmu , nigdy nie gotowała , zawsze wracałem do pustego domu). Negatywny zwrot nastąpił na początku tego roku. Żona stała się nagle wycofana , zimna , jakby nieobecna. Na moje pytania co się dzieje odpowiadała wciąż "że znajduje się w psychicznym dołku" , "że ma depresję" itp. Wyprowadziła się początkowo do salonu (spała na kanapie) , a następnie 4 miesiące temu do innego mieszkania (kawalerka) w innej dzielnicy gdzie do dzisiaj mieszka. Aktualnie jest osobą totalnie odpychającą, zimną, raniącą słowem i czynem. Najczęstsze z jej odzywek: "jestem w czarnej d****" , "najlepiej mi samej ze sobą" , "nikogo nie potrzebuję" , "żyję sama dla siebie" , "nie wiem czego w życiu chcę" , "nie wiem co będzie dalej" , "nie myślę o przyszłości" , "wszyscy mnie drażnią". Bardzo , bardzo ją kocham i bardzo chciałbym jej pomóc ale czasami nie jestem w stanie utrzymać nerwów na wodzy gdy słyszę zimne , mechaniczne wręcz odzywki które są dla mnie bardzo przykre wypowiadane tonem jakby nie miała ŻADNYCH uczuć. Mam wrażenie że na niczym jej nie zależy, wpadła w długi, potrafi wydać kilkaset złotych na jakieś głupstwa wiedząc że za moment nie będzie miała za co żyć. Zdaje się być totalnie oderwana od rzeczywistości. Libido zero, mówi że seks ją brzydzi. Żona od 5 lat przyjmuje escitalopram , pod postacią Elicei , ostatnio przyznała się że przyjmuje też równolegle Xanax. Podjęła psychoterapię (tak twierdzi, nie mam możliwości zweryfikowania). Jutro wyjeżdża na bardzo tajemniczy wyjazd który ponoć ma jej pomóc - na moje pytanie gdzie jedzie powiedziała że "nieważne, nie interesuj się". Twierdzi że jedzie w okolice Kazimierza Dolnego gdzie znajduje się jakiś ośrodek dla osób z problemami takimi jak ona, i w kilkunastoosobowej grupie będzie przebywać do niedzieli. Mają mieć zakaz włączania komórek. Nic więcej nie wiem, szukałem w internecie ale znalazłem tylko ośrodek leczenia uzależnień (!!!) w Cholewiskach. Sytuacja dla mnie jest bardzo trudna bo sam zaczynam odczuwać jej ciężar i przestaję sobie radzić - żona potrafi jednego dnia zadzwonić z płaczem że chce wrócić do domu a kilka dni później powiedzieć że ona na razie o tym nie myśli. Że o niczym nie myśli a już na pewno nie o przyszłości. Na pytanie czy związała się z kimś odpowiada że nie. Że gdyby mnie nie kochała to by się prostu ze mną rozwiodła. Mówi że o rozwodzie nie myśli. Że potrzebuje czasu. Na razie to wszystko trwa już prawie 10 miesięcy , huśtawki emocjonalnej. Nie wiem co mam robić, jak pomóc. Źle śpię, po 3-4 godziny dziennie, sam zacząłem mieć ataki paniki np. w metrze czy prowadząc samochód (serce kołacze , poczucie słabości). Zastanawiam się czy nie zacząć przyjmować leków psychotropowych które mnie "znieczulą" i pozwolą przetrwać ten okres. Wiem że się trochę rozpisałem, wiem że być może zbyt chaotycznie. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, nie wiem jak mam się zachowywać, nie wiem jak pomóc. Co robić? Jak robić? Wycofać się? Dać czas? Obawiam się że jeśli ta sytuacja potrwa dłużej, ona będzie wciąż ranić mnie i innych (nie chodzi tylko o mnie, wiem że oddaliła się od własnej matki, siostry) to po prostu przestanę mieć nadzieję i odejdę. Czy ktoś miał podobne przeżycia?
×