Skocz do zawartości
Nerwica.com

Afrah

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Afrah

  1. Afrah

    Witajcie.

    Na pewno pójdę do psychiatry, bo teraz nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, a co dopiero podejmować jakieś decyzje. Nie byłabym w stanie z nikim na ten temat rozmawiać bez poryczenia się.
  2. Afrah

    Witajcie.

    Dziękuję, za te rady, może z pomocą Was tutaj uda mi się coś ze sobą zrobić. I tak jestem w szoku, że w ogóle Komuś chciało sie to czytać tutaj- te moje wypociny.
  3. Afrah

    Witajcie.

    Ja pochodzę z małej miejscowości i katolickiej rodziny. Moi rodzice są wykształceni i maja też dobrą pracę oboje. Mam w nich pomoc jeśli chodzi o przyziemne sprawy, jednak nie mam zrozumienia i oparcia. Oni uważają, że mam wszystko czego do szczęścia potrzebuję nie rozumieją mnie, a mi nawet już nie chce się z Nimi rozmawiać na takie tematy. Mój ojciec uważa, że zwariowałam kiedy mówię o przeprowadzce do miasta gdzie pracuję, żeby nie dojeżdżać tyle km, a co dopiero jakbym miała oznajmić Im, że wyjeżdżam za granicę na stałe nie mając tam wszystkiego poukładane. Boję się po prostu. -- 01 paź 2013, 16:26 -- Wiem, że chcesz dobrze i dziękuję za dobre rady, brałam pod uwagę też taką opcję, ale strach i brak zaufania chyba jest silniejszy...
  4. Afrah

    Witajcie.

    Tak, wiem. On chce, żebym wyjechała na stałe do niego. Ma tam bardzo dobre warunki, dobrą pracę i swój mały interes. Tylko, że to nie takie proste. Mój ex-mąż na pewno nie zgodzi się na wyjazd dziecka za granicę, choć mój syn chciałby tam wyjechać, więc wiąże się to z kolejną sprawą w sądzie. Już na samą myśl o tym wkurzam się, że jakaś obca kobieta- sędzia, która mnie nie zna a pozna tylko po łebkach na rozprawie miałaby decydować o mojej przyszłości. Poza tym mam tu dobrą pracę i tylko 9 lat do emerytury! Zakładając, że uda mi się w sądzie i dostanę zgodę na wyjazd, to co ja mam powiedzieć rodzicom? Wiecie co, zakochałam się, rzucam pracę, sprzedaję mieszkanie i wyjeżdżam do chłopaka? Będę tam żyć na jego utrzymaniu, albo pójdę pracować na zmywak za 400 euro? Chyba nie mam takiej odwagi. -- 01 paź 2013, 16:14 -- Poza tym, chyba nie ufam już nikomu na tyle, żeby wszystko rzucić i być od kogoś zależną. A jak coś nie wyjdzie? Jeśli się rozstaniemy, to co powiem dziecku: "sory, znowu twojej mamie życie nie wyszło"? Jestem beznadziejna Jeśli nie wyjdzie, tu powrotu do pracy nie będę już miała. (( Chce mi się wyć (((
  5. Afrah

    Witajcie.

    Niby mam kogoś kto mnie wspiera- mój chłopak. Kiedy przyjeżdża to jest to zawsze dla mnie święto. Ale wiem, że to będzie tylko kilka dni i dalej to samo. Nie wiem jak długo on jeszcze ze mną wytrzyma. ostatnio usłyszałam od niego, że "dla ciebie zawsze jest wszystko za mało, staram się jak mogę, ale ciebie nic nie cieszy". Myślę, że nie mam szans na żadną terapię, bo nikt nie przyjdzie do mnie do domu, a ja z powodu obowiązków nie mam czasu jeździć nigdzie. Po pracy zasuwam do domu, odrabiać lekcje z dzieckiem i zajmować się nim, nie mogę sobie pozwolić na późniejsze wracanie do domu, bo dziecka samego nie mogę zostawić, nie ma sie kto nim zająć. Mieszkam w małej miejscowości i do najbliższego miasta gdzie może znalazłabym jakąś terapię mam około 60 km
  6. Afrah

    Depresja objawy

    - prawie nie nie jem, -nie spotykam się ze znajomymi, nigdzie nie wychodzę (tylko do sklepu po potrzebne zakupy), -ciągle chce mi się płakać, albo płaczę, -niby mam jakieś marzenia i plany, ale i tak nie jestem w stanie ich zrealizować z powodów finansowych, -nic mi się nie chce, marnuję całe dni na leżeniu, -nie dbam o swój wygląd, -chociaż w pracy idzie mi nie najgorzej (jakoś sie trzymam), -nie mogę spać w nocy, a rano nie mogę wstać, -nic mnie nie cieszy, -wszystko mnie wkurza, a najbardziej ludzie, którzy mówią "weź się w garść, chodź na imprezę, a poczujesz się lepiej (kiedy mi się wcale nie chce nigdzie iść!), -ogólnie wszystko jest do d.... :/
  7. ..a mi dzisiaj sprawiło radość to, że po 3 dniach męki udało mi się posprzątać kuchnię...
  8. Afrah

    Witajcie.

    Dzień dobry Wszystkim, jestem nowa chciałabym się przedstawić. Mam 31 lat i od około 5 moje życie jest do d... (przepraszam). Trzy lata temu trafiłam do psychiatry i leczyłam się na depresję (venlectine75mg i doraźnie oxazepam). Myślę, że wtedy było to spowodowane wydarzeniem w moim życiu (rozwód), że się trochę załamałam. Leczenie trwało kilka miesięcy- rozwód około roku. Było tragicznie, zostałam sama z dzieckiem i ogarnięcie pracy (do której muszę dojeżdżać codziennie 70km w jedną stronę), dziecka, szkoły, lekcji, obiadów, sprzątania itp.- to koszmar dla mnie. No ale po kilku miesiącach poczułam się lepiej. Poznałam kogoś z kim jestem do teraz. Tylko ze mną jest coraz gorzej. Chyba wpakowałam się w związek, który nie ma przyszłości. Ja mam tu pracę, rodzinę, dziecko ma szkołę i przyjaciół, a mój facet mieszka za granicą. Widujemy się, raz w miesiącu na 3-5 dni. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Spotykam się z wypowiedziami takimi jak: "co ty narzekasz, mam zdrowe dziecko, dobrą pracę, mieszkanie- wielu ludzi o tym marzy", albo "masz chyba za dużo czasu wolnego, weź się do roboty, a nie wymyślasz sobie..." Natomiast ja, CODZIENNIE zasypiam z płaczem, zmuszam się rano do wstawania i z tego powodu, że muszę wstawać chcę mi się znowu płakać, nic mnie nie cieszy- mój chłopak się stara i ma dużo cierpliwości a ja "wyżywam się na nim" i wybucham przy każdej okazji. Mój dzień wygląda tak, że jak mam wolne to śpię do 12stej (zasypiam około 2-3 w nocy, bo nie mogę spać), wstaję bo muszę zrobić obiad dla dziecka jak wraca ze szkoły. Potem albo leżę i gapię się w sufit, albo zamykam się w łazience i dalej wyje. Przestałam się malować, bo mi się nie chce, do sprzątania w domu zabieram się kilka dni i jest to bardzo męczące dla mnie. Nigdzie nie wychodzę, nie spotykam się ze znajomymi, choć mnie do tego namawiają (ja na to nie mam ochoty). Trzymam się jakoś jak chodzę do pracy, w pracy idzie mi dobrze, robię to co do mnie należy, choć wcześniej miałam więcej zaangażowania niż teraz. W dzień pracy wstaję o 4tej, dojeżdżam na 6tą z wywalonym jęzorem, pracuję do 14nastej, do domu wracam około 16-17nastej (korki) i juz mi się totalnie nic nie chce. Jak mam dzień wolny i następny do pracy to cały dzień już jestem zdenerwowana, że znowu jutro to samo. Nikt mnie nie rozumie. Rodzice myślą, że wszystko jest ok, mama twierdzi, że po prostu jestem leniwa i nie mam żadnych powodów do narzekań. Chyba powinnam znowu udać się do psychiatry, ale przeraża mnie to, że znowu będę na jakichś prochach. Przepraszam, ze tak chaotycznie piszę, ale może znajdzie się tutaj Ktoś, komu się będzie chciało to przeczytać w ogóle.
×