Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szfynks

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Szfynks

  1. Hej, Mam 22 lata i od dawna męczę się z obniżonym nastrojem, a od jakiegoś czasu z objawami nerwicy (poddenerwowanie, uczucie "bycia poza", lęki egzystencjonalne, lęki przed chorobami, podjerzewam też, że mam osobowość unikającą). Od sierpnia mam nasilone objawy. Zaczęło się od lekkiego poparzenia słoencznego, ale skóra i tak zeszła. Zanim to sie stało, zaczęłam sobie wmawiać, że inne czucie na tej skórze to na pewno poważna choroba. Lęki mi sie pogorszyły, gdy odkryłam, że wchodząc na drzewo uszkodzilam sobie nerw miedzy palcami u nogi (nie byłam u lekarza, ale identyczne objawy miałam przy poważnych stłuczeniach np. kolana, nie boli, czucie jest po prostu troche upośledzone, czuję ból i zmiany temperatury). Od tamtej pory mam lepsze i gorsze dni, trafiło się pare takich, kiedy nie wisiał nade mną lęk. Generalnie jestem osobą nerwową ze skłonnością do depresji (podejrzewam, że śmierć matki, gdy maiłam 10 lat oraz ojciec wojskowy siędo tego przyczyniło) jednak ponad dwa tygodnie temu miałam bardzo stresujące sytuacje (operacja i rekonwalescencja taty, uśpienie 10-letniego kocura, przyjaciela od czasów dziecinstwa). Gdy byłam skupiona na tacie i kocie mniej martwiłam się sobą. Gdy ojciec wyszedł ze szpitala a ja wróciłam nocować do siebie, zaczęłam mieć koszmary senne albo budziłam się w nocy, bo drętwiały mi palce jednej albo drugiej dłoni, ewentualnie grzbiet lewej stopy (nigdy razem, zawsze oddzielnie). Zmieniłam poduszkę oraz pozycję snu, rozciągam się i widzę poprawę, ale jednak czasem coś mi lekko ścierpnie. Zasypiam przed północą i np. budzę się grubo po 4 rano, bo poczułam, że cierpnie mi grzbiet stopy. Zrywam się z łóżka i już nie zasnę. W sierpniu brałam na uspokojenie neospazminę, teraz piję melisę oraz dostałam od znajomych trochę hydroksyzyny (6 tabletek, na przestrzeni 3 dni brałam po jednej 25 mg przed snem). Od dwóch dni zauważyłam u siebie fascykulacje, głownie w lewej łydce (zwłaszcza pod kolanem), czasem jedno z ud. Dzieje się tak przed snem lub gdy siedzę, z dwa razy zadrżała mi też lewa powieka. Zauważyłam, ze dzieje sie tak raczej odkąd wziełam hydroksyzynę, a w internetowym opisie leku było napisane, że skutkiem ubocznym moze być drżenie oraz drgawki. Pierwsze lekkie schizy miałam zimą, gdy dostałam porażenia nerwu strząłkowego (nie byłam u lekarza, ale objawy sie zgadzały, do tego chodziłam regualrnie w trampkach na mrozie, a potem zziębniete stopy grzałam w ciepłej wodzie, mineło samo po paru tygodniach). Przyjaciółka wybiła mi jednak skuteczne hipochondryczne histerie z głowy. Był spokój do sierpnia. Teraz mam momenty wyciszenia, gdy myśle, żę już wszystko bedzie w porządku, a nastepnego dnia budze się mocno zdenerowawana, bo miałąm zły sen albo znowu coś mi ścierpło w trakcie snu (w dzień nic nie drętwieje, tylko od tych dwóch dni to drżenie w łydce itp.) czy przeczytałam coś nie tak w Internecie/ uslyszałam w TV. Kiedy się denerwuje, serce zaczyna mi mocniej bić, ręce się pocą i drzą, a to jeszcze mocniej schizuje i błędne koło się zamyka. Co chwilę też zmieniam obiekt swoich niepokojów. Teraz jest to drżenie mięśni, 2-3 dni temu były to koszmary i drętwienie podczas snu, wcześniej schizy dotyczące czucia na skórze i wieczne gniecenie, macanie, tarcie rąk, nóg i innych częsci ciała, by porównać czucie (wszysko OK), ale potem bolesne ze względu właśnie na to sciskanie i memłanie spotęgowane nerwami. Pewnie jeszcze kilka miesięcy temu ignorowałałąbym takie rzeczy i nie przywiązywała większej wagi, ale teraz bacznie obserwuje każdne nawet łaskotanie czy ukucie, oddech, węzły chłonne, źrenice, czucie, reakcje na bodźce itp. Teraz trudno mi się uspokoić, miewam momenty wyciszenia oraz lęków. Gdy się denerwuje, automatycznie zaczynam sobie wymyslać coraz to gorsze choroby. Jak wiele osób na tym forum schizowałam sie nowotworami, SM, a teraz jeszcze materiał w TVN o 30-latku z Stardnieniem Zanikowym Bocznym wyprowadził mnei z rownowagi do tego stopnia, że zaczełam sobie mierzyć obwód bicepsa, a myślałam, że już na ten dzien lęk mi minął. Podejrzewam, że to kwestia magnezu itp. Pomyślałam o tym dzisiaj czytając to forum. (Moja współlokatorka cierpi na migreny z aurą, któe nasiliły się odkąd obie prowadzimy mało zdrowy tryb życia, ona do tego pije dużo napojój energetycznych, kawy, bierze antykoncepcje hormonalną, stąd u mnie większe wzgłebienie sie w temat niedoboru wapnia, potasu i magnezu.) Ja piję b.dużo czarnej herbaty (nawet 5 siekier w trakcie popołudnia i wieczora), do tego mam mnóstwo lęku i stresu, mneij kasy na pelnowartościowe jedzenie, a suplementy zaczełam brać dopiero niedawno i to w zbyt małych dawkach (2x 15% zapotrzebowanai przyjmowane nieregularnie od niecałych 2 tyg. to raczej za mało). Do tego w lipcu spędziłam w Rosji 3tyg. w tym 10 dni w pociągu, więc moja dieta była dosyć uboga w witaminy i minerały, a bogata w tłuszcze i czarną herbatę. Nie miałam jednak takich nerwowych spraw, zaczęły się jakiśczas po powrocie do domu. Podejrzewam, że wszystko jest pogorszone przez fakt, że się garbię (jestem krótkowzroczna i mam astygmatyzm, a zgubiłam okulary, więc muszę sie nad laptopem mocno pochylać), do tego od dziecka mam skoliozę (ale nie drastyczną jakąś), więc kręgosłup się meczy i niepozostaje to bez wpływu na moją kondycję. Myślę, że moja nerwica i hipochondryczne schizy są karą nałożóną przez moją podświadomość za stagnacje i palenie marijuany. Wreszcie coś w życiu zaczyna mi wychodzić, a ja się panicznie boję, że nagła śmierć albo choroba przerwą mi życie zanim zacznie się na serio. Płaczę, izoluję sie od ludzi, czuję obrzydzenie do siebie i do świata. Widzę i czuję, że moja nerwica i depresja powstrzymmują mnie przed rozwojem, a to martwi mnie jeszcze bardziej i dalej nakręca spiralę lęku. Najgorsze jest to, że źrodłem mojego lęku jest moje własne ciało i egzystencjalne kwestie bez odpowiedzi, nie mogę więc od nich uciec czy się odciąć. Strasznie boję się chodzić do lekarza, bardzo tego nie lubię, ale obawiam się,że jeżeli mi się nie polepszy, to będę musiała. Ufff, troche mi lepiej, gdy to z siebie wyrzuciłam. Podobnie jak po rozmowie ze współlokatorami, któzy obserwują mnie od dawna czy uspokająjaych telefonach do przyjaciółki. Nawet drżenie w łydce nie jest tak uciążliwe, jak jeszcze z dwie godziny temu, gdy dopeiro sie zabeirałam za pisanie tego (raz mi skasowało, ech).
×