Skocz do zawartości
Nerwica.com

dina

Użytkownik
  • Postów

    109
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia dina

  1. Hy, dobrze że przynajmniej sama ze sobą. Z facetem nigdy nie masz? a co na to Twój facet? mój się bardzo martwi, już nawet nie tyle o siebie, co o mnie.
  2. Mam do was pytanie; czy potraficie przezywac orgazm? mój lęk przed utratą kontroli jest tak silny że odkąd jestem z facetem nigdy go nie mialam. miałam go tylko jak byłam dzieckiem i nastolatką (sama ze sobą) potem już nie...
  3. nawet nie umiem czasem odczytać swoich emocji... czasem mi się nawet wydaje, że czuję obrzydzenie... ale kurcze jakim sposobem, jak mnie bardzo pociąga...
  4. Mam bardzo niską samoocenę, ale on bardzo dużo o mnie wie, też tych trudnych rzeczy i mnie akceptuje. Najgorsze jest jeszcze to, że czuję do niego skrajne uczucia jak irytację czy niechęć - ale i silne przyciąganie - że chcę o niego dbać, troszczyć się o niego i go kochać po prostu. Mam wrażenie, że jak są fajerwerki, negatywne czy pozytywne to czuję że żyję... chore Nie wiem dlaczego się tak nie niego uparłam... nie, nie znajdę nikogo takiego jak on. nie chcę... muszę się zdecydować dziś, czy mam do niego jechać za kilka dni, na drugi koniec Polski, ale boję się, że będę smutna przy nim.... boję się, że to się skończy.
  5. Jestem przerazona i zdesperowana do tego stopnia, że muszę założyć wątek. Nie wiem co jest grane ze mną. Najpierw zaznaczę, że jestem po terapii, bardzo lekkie zaburzenia nerwicowe i takie tam. Poznałam chłopaka, przez internet wprawdzie - prawie 3 msce kontaktu, teraz prawie 3 msce spotykania się co jakiś czas i codziennego kontaktu przez skype... [nie piszcie o wybrażeniach i o tym,że bywa że czasem jest zonk na żywo bo to przerabiałam już) Byłam zachwycona, gadało się super, z wyglądu ok itd. Spotkaliśmy się, najpierw trochę nie spodobał mi się jego wygląd, ale potem było wszystko ok. Czułam że się zakochałam (tak szybko, bo mimo że przez net wcześniej był kontakt, to bardzo bliski i ciepły) , pociągał mnie itp Po 4 dniach przebywania ze sobą praktycznie cały czas(!!!) zaczęłam mieć jakieś jazdy, że on mi sie nie podoba. Nagle. Mina nie ta, jakieś zachowanie. Wyjechałam ze świadomością, że nie wiem jak to dalej będzie. Z niepokojem. Że sama nie wiem co czuję i muszę sobie wszystko poukładać. Wydawało mi sie, że sobie wkreciłam że mi sie podoba - bo on jest dla mnie niemal idealny, trudno żeby sie nie podobał.... On zupełnie zdezorientowany to sie dzieje.. Co innego czułam (żeby sie wycofać) co innego myślałam Trochę doszłam ze sobą do ładu, byłam u psychologa, byłam przeszczęśliwa, jak po konsultacji dowiedziałam się,że po prostu widzę jego wady, to normalne że tak może być. Dobra, widzieliśmy sie potem kilka razy, było dobrze, choć czasem czułam trochę niepokoju. BYły takie momenty, że czułam że trzeba to zerwać (ale dlaczego?) Taki lęk czy nie wmówiłam sobie tego uczucia. Cieszyłam się jak przyjechał - co 3, 4 tygodnie sie widzieliśmy. Z dnia na dzień podobał mi się coraz bardziej, czułam że się zakochałam. I teraz, jako niespodziankę - zjawił się nagle - a ja widząc go zamiast radości poczułam smutek i dezorientację. A było tak dobrze wcześniej.... A tu nie poczułam takiej radości Ten smutek sprawia, że nie potrafię cieszyć się nim - bo tak świadomie chcę z nim być, uwielbiam go, kocham nawet jego wady... a czuję często coś innego... On do mnie bardzo pasuje, nie wyobrażam sobie jak miał zniknąć. Jestem nim zachwycona, jest mi bliski emocjonalnie, intelektualnie jest też ok, pociąga mnie fizycznie. I właśnie boję się, że pomyliłam pożądanie z miłością. Mój lęk i niepokój znika, jeśli jest bliskość fizyczna - tj pocałunki, pieszczoty - wtedy przestaję się bać, że to nie to, wiem wtedy na 100% że chcę z nim być. Czuję się spokojna... Przecież nie można się w nieskonczoność całować... On mi się podoba do tego stopnia, że akcetuję wszystkie jego wady, czuję ogromne przyciąganie jak patrzę Wiem, że to wszystko jest dziwne... nie wiem może to jakiś lęk przed stabilizacją, przed związkiem, przed normalnością? Czasem myślę, że ja potrzebuję nowych wrażeń, silnych emocji, skrajnych? kłótni, żeby się coś zmieniało. Jak zaczyna być dobrze, to zaczynam schizować, że to nie ten i że sobie wmawiam wszystko... Mam nadzieję, że problem jest we mnie... boję się go stracić. Kiedy myślę - tak to nie to - pojawia się 2 minutowy spokój, a potem rozpacz, że nie wyobrażam sobie życia bez niego, że jest najwsanialszym facetem na świecie, że nie chcę i nie wyobrażam sobie nikogo innego... Ale może rzeczywiście sobie wszystko wmówiłam, całe to uczucie... nie wiem. Nie potrafię odejść, bo oprócz zmiennych uczuć nie znajduję racjonalnego powodu do tego.... Wiem, że muszę do psychologa, ale może miał ktoś podobnie???
  6. dina

    Seks/masturbacja

    Hmmm, a to dziwne.
  7. dina

    Seks/masturbacja

    No nie wiem. Nie można powstrzymać wytrysku i to nie jest kwestia ćwiczeń...
  8. algerro trochę Cię rozumiem i się z Tobą zgadzam a trochę nie do końca. Owszem też zauważyłam pewnego rodzaju maruderstwo na całym forum. Marudzą, narzekają, wiedzą że muszą iść do specjalisty, a tego nie robią nie rozumiem tego a jakoś trochę zirytowało mnie to zdanie: Nie ma co się podpinać pod jakieś choroby, bo jak ona już się naprawde pojawi to wtedy zacznie się prawdziwy koszmar. Tak jakbyś wątpiła w to, że część osób tutaj naprawdę przeżywa koszmar. Może po prostu Twoja wypowiedź tak zabrzmiała - w moim odbiorze. To fajnie, że pracujesz nad sobą, robisz coś ze swoimi problemami i się ogarniasz Nie znaczy, że ludzie tu nic nie robią. Z mojego punktu widzenia to nie jest tak, że nerwica czy różne zaburzenia mijają całkiem i nieodwracalnie. Owszem terapia dużo daje, ale może to wracać. Ja jak miałam 16 lat naprawdę przeżyłam koszmar natręctw. Teraz jestem o 10 lat starsza, po terapii, natręctw raczej nie mam, choć w trudnych momentach się pojawiały, ale nauczyłam się troszkę z tym żyć. Psychoterapia to nie tak hop siup wyleczymy się i będzie super. Nie będziemy potrzebować pomocy drugiego, bo sami nauczymy się z tym radzić. Nie oszukuję się, że to samo raz na zawsze znika... A ze związkami moim zdaniem to jest tak - że niektórych rzeczy uczymy się dopiero tam w praktyce, a to trudne... pozdrawiam Cię serdecznie, powodzenia!
  9. Nie mam pojęcia czy wróci, nikt tego nie wie. Nie mi to oceniać. Mocno go zraniłaś. Może jesteś od niego uzależniona? A mogę spytać ile masz lat? choć w sumie to ma aż takiego znaczenia... To Twój pierwszy, drugi, trzeci facet? Ale nie zmusisz go siłą, żeby do Ciebie wrócił. Wg mnie on sobie tego nie zrobił przez Ciebie, Ty się tylko do tego przyczyniłaś... musi mieć jakiś problem, no bo jaki dorosły (?) facet tnie się nożyczkami? Ludzie czasem rozstają się po 15 latach... trudności, niewyjaśnione nieporozumienia i stłumiona agresja tak się napiętrzają, że już nie są w stanie dłużej tego znieść... albo jedna strona nie może tego znieść. Życie jest smutne A może to Ciebie dotyczy: http://www.kobieceserca.pl/ ? ? ? Apropo tego braku agresji w domu - nie mówię o Twoim przypadku, tylko ogólnie - że złość i agresja są stłumione i nie okazywane, a w środku się gotuje. Np mój dom jest z pozoru super. Taaa, jasne. Powodzenia na terapii, mam nadzieję, że dobrze trafisz...
  10. Jak kogoś boli noga to idzie do lekarza Sam nie radzi sobie z emocjami to niech się przejdzie do specjalisty, czyli psychologa. Nie wiadomo co ten stan rzeczy powoduje. Naprawdę moim zdaniem taka wizyta ma sens. Nie ma co debatować dlaczego Twój chłopak tak ma, on sam musi coś z tym zrobić... Osoby, które kochają też potrafią ranić... Współczuje Ci, ale wg mnie to najlepsze rozwiązanie.
  11. Oboje powinniście iść na terapię. On chyba też się nadaje - okaleczył się w rękę?? - to kompletnie niedojrzałe zachowanie... Może oboje jesteście dla siebie toksyczni? Współczuję Ci bardzo, po prostu nad sobą nie panowałaś. Bo nie umiałaś zapanować, nie radzisz sobie z emocjami, prawda? Ale tak jak mówią moi poprzednicy najpierw trzeba się podleczyć. Wiesz, nie zmusisz swojego chłopaka żeby wrócił do Ciebie. Takie jest życie... Może odgrywasz jakieś sytuacje z dzieciństwa - obrażając faceta? może Twoi rodzice tak się traktowali? albo ktoś był dla Ciebie taki jak Ty teraz dla chłopaka? Ale to już psycholog Ci powinien pomóc. Powodzenia i nie obwiniaj się zbytnio.
  12. Chrzań te upiorne myśli. Po prostu musimy nauczyć się z nimi żyć i je lekceważyć. Życzę Ci szczęścia z Nią. Widzę, że ją bardzo kochasz :) Powodzenia :) Napisz jak już będziesz wiedzieć o ewentualnie poczętym maleństwie hehehe
  13. Migotka, przecie związki ewoluują, miłość się zmienia, nie znaczy, że znika. Żyjemy w dziwnej kulturze opatrzonej kultem romantycznej miłośći. Taka miłość trwa krótko, potem przychodzi prawdziwa. Euforia i fajerwerki znikają. Dlaczego mówisz że to brzmi cynicznie? dla mnie nie brzmi Nic odkrywczego nie powiem, chyba trzeba rozumowo uwierzyć w to, że to tylko lęki... przyjąć je, że są i już. I starać się nie bać i nie nakręcać.Spokój najważniejszy. Życzę Ci powodzenia, dobrze, że jesteś już mężatką, to odchodzi problem "czy to ten". Jeśli go poślubiłaś znaczy że ten Już pisałam kilka słów o sobie kilka postów wcześniej, nie będę się powtarzać. jestem w impasie, bo nie wiem czy mój prawie stale towarzyszący niepokój i lęk to moje prawdziwe odczucia czy tylko nerwicowe... Byłam u psychola, wyszło na to, że jednocześnie chłopak mi się podoba i nie. Że jedno cechy mi się podobają, a inne nie. To rzeczywiście prawda. Wyszłam z gabinetu spokojna i zadowolona, a teraz znowu towarzyszy mi niepokój. Tylko, że u psychologa nie rozważałam opcji natręctw. To bardzo krótka znajomość, a ja już świruję. Zauroczona byłam 4dni (!!!) a potem mi się odwidziało i zaczęłam widzieć wady, tylko... wszystko mnie zaczęło wkurzać... no i panika. Chciałabym z nim być, podoba mi się (podoba mi się? a może sobie wkręciłam?) Myślałam, że to uzależnienie od osoby, ale nie, bo przecież rozważam opcję rozstania. Dziewczyny, czy lęk i niepokój (czasem znika) może też być rodzajem natręctwa? ja się boję, że jak z nim będę przebywać to stale będę to czuć i wynajdywać jego wady i na tym się skupiać... Natręctwa już miałam w życiu różnego rodzaju. Wyciszały się i przychodziły kolejne. Ale teraz nie mam od dłuższego czasu. No masakra... [Dodane po edycji:] Dodam, że znamy się dwa miesiące
×