Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marcepanek3

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Marcepanek3

  1. Dzięki za info, zassysam też GTA V na xboxa.
  2. Wprowadzenie. Cześć, 9 września ( po upływie 8mc od pierwszego ataku nerwicy - cały czas trzymam w szafce Coaxil, ponieważ powiedziałem mu, że sam pójdę załatwić swoje sprawy, czyli stanę do walki wyzywając najniebezpieczniejszego wroga na świecie - samego siebie ( wiadomo, że nikt nie naszych najskrytszych słabych puntów. W porównania do przysłowiowej "pięty Achillesa" my moglibyśmy nazwać się "ciało Achillesa" a przynajmniej ja mógłbym. To przeciwnik, który nie mierzy nam w głowę choćby ułamek sekundy jak najlepszy marines, to przeciwnik, który zdąży przeszyć nasze ciało milionem ostrzy, wyssać naszą krew zanim serce uderzy kolejny raz, wyrwać nam kręgosłup lub po prostu dopiec nam na mieście biegunką, aby udowodnić nam, że wciąż nasze "Dobre Ja" (mam namyśli to dowartościowane i wierzące w swoje miejsce na Ziemi) jest słabe i nie potrafimy uwierzyć w to, że ma ogromną moc ). Ja podejmuję tą walkę i ciągle myślę jak wygrać z chorobą na swoich miliardów wyrafinowanych "rozkmin". Wierzę w to, że mi się uda. To zabawne, opowiem was coś osobistego.. Zawsze w sercu czułem, że im cięższa droga tym lepszy sukces, że na to wszystko co się marzy i widzi idealne w telewizji trzeba zapracować i rzeczywiście można to mieć. Trzeba tylko zrozumieć odpowiednią ilość rzeczy, przeżyć wiele spraw i wydalić z siebie w stresie miliony kilogramów naszej szarej strony i można założyć firmę, uczyć ludzi, być liderem. W was także wierzę i liczę, że kolejny mój krok - totalne otworzenie się przed ludźmi i przyznanie się wbrew swoim ideałom, że jestem słaby moją drogą do rewolucji. (Cześć druga) (...) I wiecie co.. (mam laptopa przy łóżku) zbliżyłem komputer do siebie i zacząłem prostymi słowami budować zdania, które widać poniżej. Czułem się coraz lepiej zatapiając się w pisaniu i zapominając o ataku. A teraz, po 20 minutach czuje się świetnie i mam nadzieję, że nie będę musiał tu wracać z kolejnym opowiadaniem, aby was nie usypiać za wcześnie.. ale naprawdę polecam formę pisania - lub jakąkolwiek inną, która nas pochłania ( najlepiej zając się hobby lub tym co się lubi, a ja lubię pisać ), a efekt jest piorunujący. Pierwszy raz udało mi się tak szybko uspokoić, ale mam w sobie wiarę na pokonanie choroby i ciągle myślę o tym jak z nią walczyć i jak wygrać. W was wierzę także. (Część pierwsza) A jednak, presja tego czy jutro nie złapie mnie coś dziwnego na zarobku wśród ludzi i kawałek od domu sprawił, że dłonie mi zmarzły, od głowy przez ciało pulsowały na przemian: niepewność w postaci chłodu, gorących fal panika i otumaniającego lęku. I właśnie tutaj pojawia się pierwsza faza, kiedy mogę przenieść się do epoki kamienia łupanego i na własnej skórze odczuć najbardziej pierwotny z instynktów - strach! Moje IQ z rozwiniętej formy planującej z nieskończonością umysłu cofa się do matki, dźwigni rozwoju i ewolucji stworzeń. Najgorsze wtedy dopiero się zaczyna.. już po kilku takich mocnych uderzeniach lęku, moje bariery padają i wróg wbija się bliżej centrum mojego spokojnego JA. Druga , którą można nazwać "Kamienie na Szaniec", ponieważ jest to już zwykła kupa własnych resztek wiary w to, że jestem silny i dam radę - w fizycznej formie są to moje uda( 3# Przeważnie #3 ), przegrywam z tym atakiem od razu. To w nich, udach, skupiła mi się nerwica, atakują mnie najpierw drgawki, potem kilka delikatnych skurczy mięśnia, a w końcowej fali trzęsą się tak jakbym miał 50 stopni gorączki, nogi same mi się zginają i prostują. Nadomiar złego atak tej pseudo padaczki roznosi się na całe ciało, więc po chwili zginają mi się i prostują ręce, ehh no nie zabawne, ale w tańcu disco miałbym złoty medal. Wtedy od razu robię wszystko aby dostać się do łóżka, ponieważ jest mi niewyobrażalnie zimno. W przypadku, kiedy jestem w otoczeniu i zdarza mi się atak odpowiadam prostymi dźwiękami, które nie mają sensu. Unikam patrzenia w oczy i mantruję tylko, że wszystko jest ok. No i tak pomaga trochę, trochę.... a z chwile boom! kolejna fala negatywnej energii, która coraz bardziej niszczy mój mur wiary i pewności. Interesuję się psychologią, ewolucją, mimiką ciała itp itd dodatkowo czytuję książki o tym jak zbudowany jest mózg i wg jakich praw pracuje, ciekawa wiedza, ale w takiej chwili.... zdaję sobie sprawę z tego co znaczy "wielkiej mocy towarzyszy wielka odpowiedzialność. Czuje się wtedy jak ktoś, kto dostał klucz do jakiegoś skarbu świata a priori np. Wiedzy do tego jak powstał człowiek i kim jest w formie filozoficznej, ale zamienia się ona w jego rękach w puszkę pandory. Tak, dokładnie.. cała wiedza zaczyna mnie otaczać, wszelkie informacje jakie zebrałem, można to porównać do zdolności Michaela Scottfielda z serialu Prison Break, lecz dodać do jego charakteru schizofrenię. Miliony myśli bombarduje tak moją głowę, że nie potrafię nawet do połowy zobaczyć sensu ani historii pierwszego sensu, nawet nie zdąży dojść do mojej świadomości informacji z tej myśli, a już pojawia się następna i kolejna i tak nieskończoność uderzeń na raz. Wszystko zaczyna mnie przytłaczać i wydaje się wrogie. Znowu tutaj odzywa się prostota mózgu - zawsze iść na skróty, bronić przetrwania - kołdra, koc, łóżko, muzyka lub film i kolejna szansa dla mojej twórczości: czyli mantrowanie i uspokajanie. Tak to wygląda: pojawia się gorąca fala przechodząca przez ciało od głowy do stóp, a więc rozmyślam.. o czym akurat myślałem, gdzie byłem, skąd przyszedłem, o czym myślałem przed tym - czyli o myślach które są pierwszorzędnie przydatne w walce z samym sobą, do takich "innych", gdzie przetwarzam w głowie obrazy przeszłości tego jak pierwsze stworzenia się rozwijały, jak zakodował się mózg, skąd ta emocja i dlaczego tak działa myśląc o tym pod kątem pracy mózgu, składu chemicznego itp. To naprawdę ciekawe, ale kur** czasem nie pomaga. :) Zawsze się pocieszam, że gdybym potrafił panować nad myślami i miał spokój w duszy to byłbym jakiś cudotwórcą, umiałbym zapewnić sobie i swojej rodzinie życie z bajki, tak naprawdę z bajki.. umiejąc rozkminić każdy biznes, wiedzieć kto z kim i dlaczego, miał mistrzowskie pojęcie o wszystkim.. ahh i tutaj znowu pojawia się perfekcjonizm mój wrodzony, często potęguje to splątanie. Kończę, bo mnie kark boli i dobrze się czuje.
  3. EmInQu Hym, dobre pytanie. Ale raczej po zrobieniu fajnego rysunku poszedłem na łatwiznę i sobie pobazgrałem tło, aby czymś je wypełnić. -- 12 wrz 2013, 09:30 -- Powietrzny Kowal Bardzo lubisz to słowo "logiczne". W wielu Twoich wypowiedziach je widziałem, podziel się trochę tą logiką, bo u mnie często emocje biorą górę. :) Kowalku mój drogi. Z tego co piszesz, stoję przed prawdziwym artystą, szkoda że się nie pochwalisz żadnym dziełem. Twoja strata.
  4. To wg jakiej logiki żyjesz pod kątem swoich prac? :> Dziękuje, staram się trzymać jak mogę tylko silnie i stabilnie. :)
  5. Rozumiem. W takim razie nazwałbym realizm, portret. :) A co do jego oceny.. hym lubię go po prostu. Są gdzieś tutaj jakieś Twoje prace?
  6. Szczerze? Nie wiem, portret chyba. :) Nie jestem rysownikiem z profesjonalnym podejściem, po prostu się bawię ołówkiem jak mi się uda już ruszyć ku temu swoje cztery litery. A Ty Powietrzny Kowal, interesujesz się coś rysunkiem? :)
  7. Helena Bohnam Carter.. Zapamiętam to imię (postaram się ;p )
  8. Zrobię, zrobię.. w gorącej wodzie jestem kąpany zawsze i tak na szybko chciałem awatarek mieć. :) A co do rysunków to.......... No dobra.. namówiliście mnie. :) Oto aktorka (imienia nie pamiętam) grająca postać Marli Singer z mojego najbardziej ukochanego filmu Fight Club!
  9. Dziękuje bardzo, to miłe. Niestety nie wrzucę wszystkiego na raz, bo czym później będę zbierał śmietankę za twórczość? hehe :) Oczywiście, że coś wrzucę, ale nie od razu.
  10. Moje początki pisarstwa sprzed wielu laty, próbowałem pisania, aby wyrzucić z siebie nadmiar emocji i pozwolić ożyć intuicji. W środku zimnej nocy budzę się cały spocony Leżę spokojnie i patrzę na demony a - Demony te to myśli to szczera prawda Zapach pieprzu i myśl trująca martwa Strach w umyśle cały czas pulsuje Serce kontra rozum i wszystko wariuje Noc wołała przytuliła się czule Wyjmuję rewolwer i nabijam w niego kule Zatrute myśli, a myśli te to żmija Gdy próbuje spać sam się dobijam Truję się myślą dlatego właśnie pisze Dźwiękiem ołówka wypełniam głuchą cisze Zegar wybijał godzina już trzecia A ja leże na łóżku ledwo tli świeca Ogień jej dogasa, uderzany wiatrem szumi Mojej codzienności nikt nie rozumie * Zawiesiłem świadomość wysoko nad snem Bo sen to bestia, która pożera mnie Zjadła moją koronę, liście i pień Ten cień, który za oknem wciąż chowa się Czuję jego obecność – on na mnie czyha Czuję jak się zbliża, lecz ja unikam Korzeni dopaść mu nigdy nie pozwolę Bo to są marzenia jeszcze nie spełnione I tak ciemna noc powoli przemijała W grobowej ciszy narastał głuchy hałas Rzeczywistość dotknięta jak woda mętna Coraz bardziej zaciskająca się pętla Demony schowane za miłymi chwilami Otuliły mnie zimnem i mrocznymi myślami Usnąłem - emocje wygasły i zgasły neony Godzinę później budzę się spocony * Leże w sarkofagu sam w pełnej ciemności Jedynym przyjacielem jest ból łamiący kości Czas złapał za szyje i postawił na moście Na dole czuję łóżko i skacze w twardą pościel Wewnątrz studni bezdźwięczna cisza Zamknięty sarkofag w najgłębszych piwnicach Kolor czarny - nie musisz otwierać oczu Otwarte, czy zamknięte – żadna różnica Godzinę później budzę się spocony Już nie we śnie, lecz koszmarem nadal otulony W szoku oddycham i odchylam żaluzję Myślę o chwilach, których nie żałuję Spokojnie pogodzony z losem sięgam po broń Wiem co mam zrobić, czas nabić ją Skroń od potu mokra i drżąca dłoń, Myślę o swoim demonie i krzyczę: spłoń! Rozum otruty i znowu ta pętla Bębnem kręcę i powoli się żegnam Widzę demony przebrane za myśli Katuje mnie obecność ich wszystkich Gdzie w tym sens? Widzę jak latają kłócą się A gdy o jakimś myślę zaraz wybucha To rani serce zamiast ucha Więc.. Trzymam w ręku szanse jedną na sześć Naciskam na spust Zostaje jeszcze pięć.
  11. Moje moje, jedne z ulubionych. :) Wrzucę z czasem więcej rysunków. Mniej i bardziej schizowych, realistycznych i salvadorowskich. Czasem rysowanie pomaga, ale za wiele tego nie mam w portfolio.. jak pisałem wyżej, trudno mi się zebrać aby zacząć.. A żałuję
  12. (bardzo proszę administratora o usunięcie repliki tego postu z ogólnego działu Twórczość, nie zauważyłem konkretnych działów co do sztuki, rysunku, literatury itp) Kiedyś gdzieś.. zobaczyłem takie zdjęcie i bardzo mi się spodobało, postanowiłem zrobić jego kopię w wersji ołówkowej. Ciężko mi sięgnąć po ołówek, kiedy jednak uda mi się w końcu to zrobić.. zatapiam się w rysowanie na wiele godzin i czuje spokój. Kojarzy mi się z walką, jaką każdy z nas toczy wewnątrz siebie. Z dualizmem, smutkiem i radością. Po prostu ma coś w sobie. Pozdrawiam, Mariusz.
  13. Ciesze się, że nie najgorszy. Zawsze to lepiej niż zły. :) Terapeuta.. zajrzę kiedyś do działu poświęconemu opowiadaniom o tym, jak jest u terapeuty. Choć wiem, że to bardzo względna kwestia, tyle ile ludzi na Ziemi tyle jest osobowości, wystarczy trafić na odpowiednią, a każdemu pomoże. Dobrze, że Tobie się sprawdza.
×