Skocz do zawartości
Nerwica.com

knowles

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez knowles

  1. pisał ktoś że ok 20... nawet jak by było 6 to miałbym już pewnie trudności
  2. kupiłem sobie nowego laptopa i mam zamiar spędzić zimę na nowych grach xD
  3. Fajnie że organizujecie takie spotkania. Ja pewnie bym nie miał na tyle odwagi żeby przyjść w końcu 20 osób to sporo, dziwnie bym się czuł jak jakiś wyobcowany, nie wiem nie umiem tego opisac
  4. Urodziny. Samotne jak zwykle. Na szczęście minęły. A dwadzieścia pare lat temu miałem umrzeć przy porodzie. Wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego przeżyłem. -- 02 lis 2013, 01:41 -- I pomysleć że dziś by było moje święto..
  5. Jednak przejechałem się. Nie mogę liczyć tutaj na pomoc, widocznie nie ma dla mnie pomocy. dziekuje
  6. Witajcie. Po kilku nieprzespanych nocach postanowiłem się tutaj zarejestrować. Potrzebuję pomocy, to forum to moja ostatnia deska ratunku... Spróbuję wszystko opisać jak będę potrafił. Pewnie będzie to wyglądać chaotycznie ale ciężko mi się otworzyć. Urodziłem się jako wcześniak. Miałem umrzeć... przeżyłem. Jako dziecko w szkole podstawowej brat zrobił mi wielką przykrość - wiele osób przezywało mnie "siostra" mimo tego że nie różniłem się niczym od równieśników. Może jedynie częściej bawiłem się z dziewczynami. Gdy poszedłem do technikum wszystko się zmieniło. Nowi koledzy, nowi nauczyciele, nowe otoczenie. Szybko zamknąłem się w sobie, "koledzy" często robili ze mnie kozła ofiarnego, wykańczali mnie psychicznie, często nie chodziłem do szkoły. Zauważyłem też że dzieje się ze mną coś dziwnego, nie podobają mi się dziewczyny tylko chłopcy. Nie dopuszczałem tego do myśli, nie akceptowałem tego. Do dziś nie akceptuję. Próbowałem popełnić samobójstwo połykając dużą ilość tabletek popijając ogromną ilością wódki (3 klasa technikum). Niestety zwymiotowałem i potem spałem praktycznie cały następny dzień źle się czując, nie mając siły na nic. W 4 klasie po długiej nieobecności w szkole poszedłem do psychiatry. Rozmowy prawie wcale nie było. Przepisał jakieś leki i to wszystko. Po tych lekach czułem się dziwnie, kręciło mi się w głowie, czułem się ciągle senny, nie mogłem się na niczym skupić. Przestałem je brać po dwóch miesiącach. Skończyłem szkołę, zdałem egzamin zawodowy, dosyć trudny - tylko 5 osób na 20 zdało. Ale co z tego skoro oceny miałem kiepskie przez to że nie chodziłem do szkoły i nie mogłem skupić się na nauce? Nastała we mnie wielka pustka. Po pół roku od skończenia szkoły mama zauważyła że jest ze mną źle. Nie mogłem znaleźć pracy w mojej miejscowości. Spałem całymi dniami. Doradziła mi żebym wyjechał do Poznania, do kuzynki - tam na pewno coś znajdę, w końcu to duże miasto i przedewszystkim jest tam więcej ludzi jak ja - homoseksualistów. Tylko ona wie o mojej orientacji. Nie wyobrażam sobie gdyby wszyscy się dowiedzieli. Dużo osób z rodziny by się odwróciło odemnie. Już nie raz byłem świadkiem dyskusji na takich temat ... szkoda gadać. Zamieszkałem u kuzynki, po jakimś czasie znalazłem pracę w gastronomii. Pracowałem po 12 czy 16 godzin. Szaleństwo. Non stop praca. Później doszedł mobbing. Zwolniłem się, nie mogłem już dłużej. Dzięki znajomej udało mi się dostać do Biedronki. Nie lubię tej pracy ale tam przynajmniej mam spokój. I nie ma mobbingu. Czuję że ze mną jest coraz gorzej. Powróciły myśli samobójcze. Coraz częściej myślę o swojej śmierci. Wyobrażam sobie mój pogrzeb. Wyobrażam sobie moją siostrzyczkę która płacze z tęsknoty za mną, że nigdy już mnie nie zobaczy.... Odczuwam ciężar swojego ciała, mam wrażenie że moja głowa znacznie więcej waży, nie jestem zadowolony z życia, czasami się pocieszam "w następnym wcieleniu będzie lepiej". Denerwuję się przy drobnych niepowodzeniach, często płaczę w nocy, mam poczucie winy że żyję, przestałem wierzyć w Boga. Izoluję się od jakichkolwiek spotkań z ludźmi, nawet irytują mnie współlokatorzy z którymi mieszkam. Nikomu nie ufam, jestem bardzo samotny. Czuję jak coś rozszarpuje moje serce, ten wewnętrzny ból momentami nie jest do wytrzymania, chciałbym poczuć ulgę... coraz bardziej przekonywuję się że tą ulgą będzie śmierć... wtedy już nic nie będę czuć. W pracy jak i na codzień mam problemy z podejmowaniem decyzji, ustępuję wszystkim, nie mam swojego zdania. Mam poczucie niskiej wartości, uważam siebie za beznadziejnego człowieka do niczego nie nadającego się. Ostatnio też zauważyłem że mam kłopoty z pamięcią i jakoś wolniej myślę... Zdaję sobie sprawę z tego że potrzebuję pomocy, boję się iść sam do psychiatry, boję się że znów natrafię na jakiegoś który przepisze tylko leki... Boję się, boję się każdego dnia
×