Skocz do zawartości
Nerwica.com

lulu.onthebridge

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lulu.onthebridge

  1. Wow, jakie to miłe, i taka super metoda na polepszanie sobie nastroju
  2. Lewiatanxxx, pytasz o stabilizatory- biorę lamotryginę i uważam, że to bardzo dobry lek, choć nie brałam żadnego innego stabilizatora, więc nie mam porównania. Ssri na mnie nie działały. Od kiedy biorę lamo. wahania nastroju są coraz mniejsze, co nie znaczy, że jest idealnie, ale na pewno lepiej. Oczywiście pewnie część z tego to zasługa terapii, ale zbiegło się w czasie z l. więc myślę sobie, że te dwa czynniki- terapia i leki- wspierają się nawzajem, jedno sprawia, że drugie lepiej działa. A i żadnych skutków ubocznych nie zarejestrowałam.
  3. To trochę taki skrót myślowy- sam spokój nie boli, ale całe to zamieszanie, nakręcenie, produkowanie objawów, obrony maniakalne, sprawiają, że nie czujemy bólu, który się pod tym tli, a poza tym nie mamy przestrzeni, żeby konfrontować się z rzeczywistością, co dodatkowo jest bolesne. O. Wniosek taki, że w chorobie źle, ale zdrowienie boli jeszcze bardziej niż chorowanie, dlatego jest takie trudne i niektórzy twierdzą, że pewnych rzeczy nie można wyleczyć. ja ostatnio mam bardziej optymistyczne nastawienie, ale może to chwilowe, bo jeszcze kilka dni temu powiedziałabym zapewne coś zupełnie innego. ot, taka choroba umysłu
  4. Że samookalecznie to żadna metoda jak najbardziej się zgodzę- warto z tym walczyć. Ale czemu nie sport? Nie dość, że pomaga na psychikę, nie tylko pod względem rozładowania emocji, ale także uczenia wytrwałości i przełamywania swoich barier , to przy okazji inwestujesz w swoje ciało i zdrowie. Poza tym mi pomaga rozmawianie z bliskimi osobami, pisanie, a ostatnio poszukiwanie idealnego utworu- to ku mojemu zaskoczeniu muzyka potrafi rozładować emocje, a nie tylko nakręcić, tak jak wcześniej tego doświadczałam. -- 21 lut 2014, 02:54 -- Całkowitego pewnie nigdy. Ale ja powątpiewam w jakikolwiek. A ja wierzę, że to możliwe. Nie raz na zawsze, bo spokój doskonały to w końcu każdy z nas osiągnie. Ale w życiu można go osiągać powoli, czasami, po trochu. Chyba łatwo to przegapić. Myślę tylko, że spokój boli.
  5. MistyDay to też biorę pod uwagę. A myślałaś o jakimś konkretnym dziennym? Masz jakąś wiedzę czy doświadczenie na ten temat? Ja powoli robię się zdesperowana, więc zaczynam zbierać informacje na temat placówek w Warszawie i okolicach. Niestety z tego co na razie się zorientowałam, najlepsze oddziały są poza mazowieckim...
  6. Chaotic, i jak jest w tym Komorowie? Bo ja się trochę zastanawiam nad tym szpitalem...
  7. chalkwhite twój wpis nie jest bezsensowny, dla mnie to bardzo cenne dowiadywać się jak inne osoby, podobne do mnie, funkcjonują w analizie. To bardzo ciekawe, że masz terapię leżącą, bo ponoć borderów się nie kładzie, ale mnie osobiście marzy się kozetka. Masz porównanie do siedzącej? Masz ochotę podzielić się spostrzeżeniami nt leżącej? napisalaś, że wychodzisz ze szpitala, to dobrze rozumiem, że w szpitalu miałaś tę analizę? Mogę spytać co to za oddział? Btw co do odchudzania, to też jutro zaczynam, żeby poczuć się lepiej
  8. Hej, mam pytanie- po jakim czasie i w jakich okolicznościach (jeśli wogóle) zwiększaliście dawkę ze 150 na 300? Bedę wdzięczna za wszelkie informacje o waszych doświadczeniach w takiej sytuacji. Pozdrawiam
  9. MistyDay ja miałam bardzo podobnie- zazdrość o ex po prostu paliła mnie od środka, chciałam znać każdy szczegół i katowałam się tym, z czasem przeszło (po kilku latach), ale nadal jestem chorobliwie zazdrosna o każdą kobietę, której mój ukochany poświęca jakąkolwiek uwagę- może to być nawet ktoś z jego rodziny, pracy, totalnie neutralne osoby, a ja świruję, przeglądam wszystkie wiadomości i znów się tym katuje, nie wiadomo po co. Na szczęście- nieszczęście on ma podobnie, tylko jest bardziej zrównoważony, więc jakoś mnie rozumie, choć czasem bywa trudno. I tu zaczęłam rozkminiać pytanie maybeBaby- bo niby mówi się, że miłość nie wybiera, a przeciwieństwa się przyciągają, ale on też ma taki profil bdp tylko może nie w sensie klinicznym. I tak się zastanawiam, czy nie jest trochę tak, że dzięki temu dobrze rozumiemy niektóre stany emocjonalne, które dla innych są po prostu nie do ogarnięcia, ale taka idea wydaje mi się trochę chora...
  10. MistyDay sprawdzałam. Nie poszłabym do kogoś kto nie jest, to zbyt skomplikowana metoda i myślę, że to niebezpieczne. Radzę to sprawdzać zawsze, bo nie brakuje oszołomów... A odnośnie terapeuty z książki to wg mnie on jest bardziej psychodynamiczny, bo nie stosuje się do zasad psychoanalizy. Analitycy nie mówią takich rzeczy swoim pacjentom raczej. I nie zachowują się jakby byli rodzicami, których pacjent potrzebuje, raczej tylko interpretują relację przeniesieniową. Zaspokajanie dziecięcych potrzeb mogłoby sprzyjać regresji, choć nie wiem na 100%, brzmi kusząco, ale to chyba zbyt proste... Wydzwanianie do terapeuty też jakieś dziwne. No ale on jest jednocześnie jej lekarzem- w europie raczej się to oddziela. Tak się zastanawiam, że ta książka to chyba niezła ściema. Bo takie amerykańskie happy endy w stylu i żyli długo i szczęśliwie w prawdziwym świecie się nie zdarzają. Nie mowie, że nie można się wyleczyć, ale nie wierzę że w takim stylu.
  11. Ja pierwsze pół roku byłam grzeczniutka, dopiero potem się rozkręciłam i zaczęłam się wsciekać
  12. Ja też uważam, że główna bohaterka jest mega irytująca, ale dostrzegam u niej podobne mechanizmy do siebie, a dzięki temu zaczynam zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy i mogę nad nimi pracować. Dla mnie to jak takie krzywe zwierciadło, które pokazuje karykaturalny obraz siebie. trudne do zniesienia, ale o tyle pomocne, że czasem trudno spojrzeć na siebie szczerze czy obiektywnie. A jak widzę jakiś schemat, zaczynam się zastanawiać nad jego źródłem i mogę powoli go rozbrajać. A z literackiego punktu widzenia to chała ;-)
  13. Nienormalny45, sądząc po nicku, to chyba jednak masz świadomość, że coś jest nie tak. a to że uparcie dzielisz świat na ja-oni albo my-oni jest pierwszym tropem do podejrzewania nieprawidłowo rozwiniętej osobowości. bRak stabilności w tej kwestii drugim. Zastanawiam się nad tym czy ktokolwiek mający borderline mógłby napisać, że to nie choroba tylko świat zwariował, albo że takie zaburzenie w ogóle nie istnieje. Może silna komponenta narcystyczna mogłaby wpłynąć na takie spojrzenie na sprawę. Albo wejście w fazę submaniakalną. Jednak nawet wtedy wystarczy spojrzeć na swoje życie, żeby uświadomić sobie, że coś jest nie tak, co ujawnia się na takiej lub innej płaszczyźnie. Sam napisałeś, że wszystko straciłeś, a to chyba nie przypadek. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że dobrze dobrane leki mogą być dużym wsparciem, choć nikogo nie wyleczą. Co do terapii cały czas staram się wierzyć, że działa. Widzę zmiany, ale niestety bardzo powolne. Jest ciężko. Bardzo ciężko. Trzeba mieć dużo uporu i determinacji, żeby wytrwać. Wychodzenie z narcystycznej bańki nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza gdy to jedyne schronienie jakie masz, ale to jedyna metoda, aby mieć prawdziwy kontakt z rzeczywistością, a nie ciągle przed nią uciekać. A cytat który zamieściłeś świadczy o tym, że jednak ktoś może cię zrozumieć ;-) Pozdrawiam ciepło i życzę zdrowia -- 08 lut 2014, 16:00 -- Btw czytam teraz polecaną tutaj książkę "Uratuj mnie" rachel reiland. Z jednej strony trochę przygnębiające, bo konfrontuje z pewnymi sprawami, których wolałabym nie widzieć, ale jednocześnie bardzo inspirująca
  14. Kochani, ja bym uważała z tą lamotryginą, choć uważam, że to wspaniały lek i baardzo mi pomaga, ale potrafi być niebezpieczny. Ostatnio słyszałam, że ktoś się przekręcił po podaniu lamo i to na oddziale. Jeśli kogoś interesuje ta sprawa mogę później napisać więcej szczegółów. Chyba chodziło o rumień wielopostaciowy, ale nie jestem pewna. To bardzo rzadkie przypadki, ale jednak się zdarzają. Więc jak lekarz mówi, żeby odstawić, to ja bym go raczej słuchała- przynajmniej w przypadku tego leku, bo jeśli chodzi o inne to może nie zawsze nie koniecznie . Uważajcie, proszę. A jeśli chodzi o małą dawkę, to też uważam, że to niesamowite, jak mogą działać tak niewielki ilości- ja czułam sporą poprawę już przy 25. Z tym że nie mam chad tylko bdp
  15. Nie chcę Cię martwić, ale wydaje mi się, że jak nie jesteś ubezpieczony, to koszty pobytu w szpitalu też musisz pokryć sam. możesz natomiast przyjść na ostry dyżur psychiatryczny na konsultację i mieć nadzieję, że lekarz dyżurny wypisze Ci receptę, bez sprawdzania czy jesteś ubezpieczony.
×