Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kaiten

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kaiten

  1. Witam, lekarz, zwykły, nie psychiatra przepisał mi na noc alprazolam 0,125 (pół tabsa) na przewlekłe zmeczenie i spięte mięśnie. Z fobią społeczna zmagałem się wiele lat temu, obecnie nic mi nie dolega. Mimo, że dawka minimalna i dłużej niż dwa miesiące brać nie zamierzam, to zastanawiam czy odstawienie nie obudzi demonów przeszłości. Brałem już kiedyś doraźnie benzo (0,5 i 1), nasennie w lekkich stanach maniakalnych i "przeciwbólowo". Nie zauważyłem żadnych efektów ubocznych, z przerwaniem również problemu nie miałem, ogólnie nie mam tendencji do uzależnień. Ale teraz musiałbym brać regularnie przez dłuższy czas, myślicie że jest się czego obawiać?
  2. Kaiten

    Oto moja historia...

    Musisz zrozumieć, że nie jesteś sam, są inni, bardzo dużo innych ludzi czuje się tak jak Ty. Ja nie wiedziałem co się dzieje, myślałem że świat jest takim jak go widzę - okrutnym, a ja po prostu jestem za słaby, aby mu sprostać. Dopiero po wszystkim zobaczyłem, że byłem chory. Na świat patrzyłem innymi oczami niż reszta ludzi. Dla mnie to już się skończyło i chciałbym móc jakoś pomóc reszcie. Szukałem rozwiązań w medytacji, filozofii, w autosugestii, probowałem zmieniać najbliższe otoczenie, ludzi i rzeczy, by moje spojrzenie zmieniło się razem z nimi. Czytaj i ćwicz różne techniki, zgłębiaj wiedzę z zakresu psychologii. Polecam 3 różne spojrzenia: "Potęga podświadomości" Murphiego - pomaga nauczyć się higieny myśli, gdy powtarza się pewien zwrot i wierzy się w to, z czasem staje się on prawdą, umysł podświadomi kieruje Cię w jej stronę. Tak jest z negatywnymi i z pozytywnymi myślami, wiec uważaj na to co myślisz. To nie są bajki, to jest psychologia. "Przebudzenie" De Mello - to filozofia życia, banalna i trudna jednocześnie. Nasz problem tkwi w tym, że utożsamiamy "ja" z naszym ciałem fizycznym. A tak naprawdę to tylko niewielka część nas. Nie jestem swoją tożsamością. Jedno zdanie, a potrzeba tyle bólu, by go zrozumieć. "Tako rzecze Zaratustra" - Nietzschego ta książka prezentuje znacznie odmienny punk widzenia niż poprzednia, ale dodawała mi siły. Mieszanie filozofii pozwala zachować otwartość umysłu i nie brać niczego za pewnik. Musiałbyś znaleźć sobie jeszcze jakieś techniki podniesienia samooceny, to bardzo ważne. Wszystko to przychodziło mi z ogromnym trudem, wiem jak nieskładne i trudne do opanowania są myśli w tym stanie. Ale teraz, gdy jestem zdrowy, stało się naturalne jak oddychanie. Całkowita kontrola nad własną psychiką. Normalni ludzie tego nie szukają, bo niby wszystko jest z nimi ok, nie potrzebują tego. Ty teraz masz motywacje do szukania, a gdy wyzdrowiejesz, będziesz miał je opanowane. Te filozofie i techniki, kiedyś pozwolą Ci się wzbić w przestworza tak jak mi. To otwiera oczy, zobaczysz że byłeś gorszy i słabszy od innych i nagle przeskoczyłeś ich. Każdy człowiek tkwi w swoim własnym malutkim śnie, ale dla niektórych ten sen to koszmar, i właśnie ci ludzie mają motywację, by się z niego obudzić. Obudzisz się kiedyś z tego horroru i to zobaczysz. Każdego można złamać, tylko nas los uczynił słabszymi od innych, nie nasza wina. Nie można też mieć do niego pretensji, zaakceptuj że wszystko co stało się w twoim życiu miało jakiś cel. Umarłem i zmartwychwstałem do nowego życia, może teraz w to nie wierzysz, ale kiedyś będziesz się czuł jak nowo narodzony, jak zupełnie ktoś inny. Od tego czasu nie byłem smutny, życie stało się wieczną ekstazą. Wszystkie przeciwności losu, jakby mnie nie dotykają, nie mają odbicia w mojej psychice, po prostu są i przepływają bokiem. Nie boję się śmierci, bo w swoim sercu umierałem już tysiące razy. A inni... raz są smutni, raz weseli, może nie przejmują się wszystkim co ich spotyka, ale jednak dalej żyją w swoim malutkim światku. Wszystko dla Ciebie się zmieni, wstając rano niech pierwszą twoją myślą będzie: "dziś". Oczekuj tego, wierz w to i czuj to. Jeśli Twoja głowa spowodowała całe to piekło to i ona może Cię z tego uwolnić.
  3. Kaiten

    Oto moja historia...

    Witaj, wiem co to za piekło, ta paranoja połączona z fobią. Gdy kiedyś będę miał więcej czasu, może w końcu opisze moja historię. Mi nikt nie pomógł, nawet nie szukałem pomocy, bo nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Wiesz co czujesz, wiec nie będę się rozpisywał teraz. Trwało to 5 lat, do punktu kulminacyjnego, gdy byłem gotów zabić każdego kto krzywo na mnie spojrzał. U mnie problem leżał w tym, że zbyt ceniłem człowieka jako istotę, jego zdanie i poglądy. A przecież z reguły było to zdanie ludzi znacznie głupszych ode mnie, tylko o tym nie wiedziałem, bo nie znałem własnej wartości. Próbowałem różnych rzeczy by się z tego wyrwać. Moja droga do wolności wiodła przez całkowitą śmierć tożsamości. Bolesne ale teraz jestem silny psychicznie, silniejszy od innych, tych którzy byli zdrowi przez całe życie. Wiem jak trudno jest opanować te niespójne myśli. Polecam medytacje, naucz się odpowiednio oddychać, odetnij się od swojego ciała, zacznij traktować je jak wehikuł, nie utożsamiaj się z nim. Nabierz pewności siebie, to długa droga ale oszczędzi Ci powolnego gubienia tego czym jesteś. Poszukaj materiałów na necie. Ja przez pewien czas korzystałem z jednego triku, z jakiejś książki. Wieczorem spisz 40 czynności które wykonałeś za dnia. Chodzi o to byś zasypiając myślał o swoich sukcesach, a nie porażkach. Gdy czujesz strach dochodź jego przyczyn, drąż. Szukaj, w którą cześć Ciebie on uderza. To rozwinie inteligencję emocjonalną. Stosuj higienę myśli, odcinaj te negatywne. To wszystko jest jedynie w Twojej głowie. Mi pogarszał się wzrok, po powrocie z pracy traciłem przytomność i spałem 3 godziny. Stres wyczerpuje ciało, ale odzyskałem dawną sprawność fizyczną. Wiec Ty też wrócisz do zdrowia. Walcz z sobą albo "umieraj". Obydwa wyjścia są dobre, pierwsze wymaga dużo trudu, a drugie, które mi los przyszykował jest bardzo bolesne. Mnie ta ostatnia osoba, która we mnie wierzyła opuściła, bo nie mogła ze mną wytrzymać. Chciałbym dać Ci siłę i spokój, które mam teraz, a których kiedyś brakowało mi tak jak Tobie. Wierzę, że życie stanie się dla Ciebie takie proste jak teraz dla mnie. Będziesz silniejszy od tych "normalnych", bo już zahartowany. I jeszcze raz: to nie nasza wina, że nas to spotkało. To dar, docenisz to, gdy wyzdrowiejesz. Ja czasem idę ulicą, dostrzegam kolory, zapachy i zaczynam płakać ze szczęścia, że to już się skończyło. Będziesz dostrzegał w świecie więcej niż ktokolwiek inny. Dla mnie stał się na swój sposób magiczny, nic nie jest niemożliwe. Wszystkie marzenia są na wyciągniecie ręki. Spoglądam wstecz i nie rozpoznaję samego siebie sprzed roku. To dwie różne osoby, całkowite przeciwieństwa.
  4. Pierwszy post. Nie udzielałem sie prędzej ale wpadam tu czasem. Paliłem trochę, amfetamina tez miała swój czas. Czułem pustkę wewnętrzną i zabijałem ją czym popadnie. Dopadło mnie dopiero po 3-4 latach. Myślę ze marihuana wyciąga na wierzch wrażliwość, przynajmniej u niektórych. Zmienia punkt widzenia, sprawia, że stajemy się bardziej delikatni. Bardzo ciekawy efekt, można go wykorzystać do zabawy lub do tworzenia. Wszystko jest ok, dopóki trawka sama w sobie nie staje się centrum. Codzienne palenie sprawiło że stałem się bardzo wrażliwy na codzienne problemy. I to mnie zjadło. 4 lata wycięte z życiorysu. W końcu się uporałem z tym sam, ale to droga przez mękę, sami wiecie jak jest. Są ludzie nadwrażliwi, wiedzą o tym, i oni nigdy nie powinni próbować. Inni powinni uważać, bo to nie marihuana powoduje nerwice, ale znacznie zwiększa prawdopodbieństwo jej wystąpienia, jeśli palenie zazębi się z przeciwnościami losu, z którymi na trzeźwo ciężko się uporać.
×