Skocz do zawartości
Nerwica.com

MusicMaster123

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MusicMaster123

  1. Psychoterapia? No przeciez chodze do psychologa i nic sie nie zmienia. W co mam wierzyc, jesli na chwile obecna poza wiara nie mam nic? Nad czym mam pracowac, przeciez zyly z siebie ... by sobie pomoc, tez bez efektow. Podobno ludzie dzieki naprawde wielkiej wierze wychodzili juz z o wiele powazniejszych chorob niz depresja, przynajmniej ta w moim stadium. Jesli nie religia, to co mi zostalo? Na leki moge liczyc dopiero za 6 ponad tygodni. Co mam zrobic?
  2. Rozmawiamy o problemach moich i Waszych. Nie zamierzam nikogo nawracac. Po prostu ludzie dysponjja potencjalnie bardzo silna bronia, a nie chca jej wykorzystac. I to jest dziwne.
  3. Czyli dobrze wnioskuję że zapisanie się do psychiatry było dobrym ruchem. Poważnie? (Jedną z moich poważniejszych wad jest to, że nie zawsze wyczuwam sarkazm) Skąd to wiesz? Czyżbym dał to już do zrozumienia? Masz rację. Trochę mnie to zaskakuje, że ludzie tak nie chętnie garną się do swojego polepszania wiary, skoro mogą w ten sposób uzyskać tak wiele korzyści, już tu na Ziemi. i to i to
  4. Mam do Was pytanie z trochę innej "beczki". Nie wiem jak to wygląda u Was, ale ja, pomimo bólu i cierpienia, "śmierci za życia", jak mam to w zwyczaju nazywać, w środku głęboko wierzę w swoją szczęśliwą, zasypaną sukcesami przyszłość. Jestem przekonany, że porażka, pomimo wszystko, nie wchodzi w grę, i że tak czy inaczej zdołam wygrać, chociaż dzisiaj mieliście idealną okazję zobaczyć jak czuję się, gdy moja siła upada. Wiem, że tak czy inaczej, lekami, religią, ludźmi czy oglądaniem Smerfów uda mi się zwalczyć tę chorobę i później już będzie tylko i wyłącznie lepiej. Kieruje mną takie przekonanie typu "Ha! Skoro musiałem cierpieć aż 17 lat i wegetować, to teraz pokaże Wam co to jest prawdziwe życie i w 200% je wykorzystam!!!", zamierzam czerpać z życia garściami, chcę oddychać życiem. Tak więc, dla mnie jest to oczywiste, że gdy nadarza się iskierka nadziei na sukces (religia), to włożę w to całe swoje zasoby. Dlaczego Tobie Inga_beta (oraz innym) nie wystarczyło zapału do rozwinięcia w sobie dość silnej wiary w Boga? Opowiedzcie co nieco o tym, jak staracie się zwyciężyć, mam ochotę posłuchać Waszych historii, jeśli chcecie. Lubię poznawać ludzi. Poznaję ich zalety i wady, dzięki czemu wiem jaką zaletę sobie skopiować, a jakiej wady się pozbyć. Mam nadzieję, że moje na wpół dziecięce gadanie nie gra zbytnio nikomu po nerwach, a jak gra, to przyjmuję reklamacje
  5. Jedyny złoty środek, jaki dostrzegam to religia. Cóż. Od jutra dziennie czytam Biblię, modlę się, spowiadam się raz w miesiącu i przestrzegam postu piątkowego, chodzę w niedzielę do kościoła i uczestniczę w Komunii Świętej. Podobno wiara ma wielką moc, zamierzam się o tym przekonać na własnej skórze.
  6. W sumie to pewnie nie ma większego znaczenia, ale chciałbym dodać, że ja naprawdę staram się dawać z siebie 100%. Mam takie powiedzenie o sobie, że ja bez względu na wszystko, zwyciężam każdego dnia. Nawet gdy przegrywam, jest poniekąd zwycięzcą, bo nie znam lenistwa. Znam za to ambicje i ciężką pracę. Może tylko dzięki temu przeżyłem już, czy może aż, 17 lat... Gdyby tylko ktoś dał mi taki złoty środek, włożyłbym w to całe serce, 100% siebie, by to wykorzystać...
  7. Ja przez te wszystkie lata nie próżnowałem i naprawdę starałem się z całych sił zbudować relacje z innymi, ale nawet gdy to się udaje po heroicznym wysiłku, to... jakby czuję więcej strat niż zysków. Po prostu zbyt wiele energii włożyłem w tą relację, tak wiele że już nie mam sił się nią cieszyć. To jest chore, gdyby przeczytała to normalna osoba, wskazałaby mi palcem w czoło. Psycholog ciągle opowiada mi o tym by docenić swoje zalety, zaakceptować się i pokochać siebie i zrozumieć że jest się osobą wartościową. Lanie wody, nic z tego nie rozumiem.
  8. Dobrze, zdobyłem władzę nad laptopem, teraz mogę swobodnie pisać zgodnie z zasadami ortografii. doskonale wiem że to beznadziejna opcja, wcale się na nią nie godzę, ale ja nie wiem jak sobie poradzić, nie wiem co zrobić, jestem obezwładniony Zawsze to konstruktywna rada wnosząca coś dobrego do dyskusji. Jednak jak jeden specjalista mi wiele nie pomógł, to nie ma co liczyć na to, by drugi wyczarował rozwiązanie podane na tacy. Sam nie wiem, to trudne pytanie, ja od zawsze byłem sam, na uboczu, bez pary itd. Jestem jedynakiem, w dysfunkcyjnej rodzinie, gdzie było trzeba walczyć o przetrwanie, nie było czasu uczyć się tego jak "uprawia się" kontakty interpersonalne. Musiałem dostosować się do sytuacji i przystosować do zabawy samochodzikami i klockami w pojedynkę, bo "tatuś i mamusia zawsze byli zmęczeni po pracy lub mieli ważne obowiązki do załatwienia". Ach, oczywiście zapomniałem o najważniejszym. Przez jakieś 5 lat (może więcej, trudno to oszacować) byłem ofiarą klasową i w gimnazjum i w podstawówce. Nie bili mnie, ale nie musieli, bym czuł się parszywie. Bardzo Ci dziękuję za ten komplement. W normalnych warunkach nigdy bym Ci nie uwierzył, ale już kilka osób dało mi to do zrozumienia, dlatego ufam Twojej opinii. Może wysławiam się w ten sposób, bo wiedziałem, że żeby ktoś zrozumiał jak się czuję, musiałem wykształcić język, który dotrze do każdego, tak by przesłanie było jasne. A jedno z podstawowych założeń mojego planu samopomocy opierał się zawsze na tym, by znaleźć bliską osobę, której będę mógł przejrzyście opisać to, jaki jestem. Co do tematu, nie wiem co ze sobą zrobić. Dieta? Nie mam energii, by bawić się w pieczenie rybek. Większość czasu zużywam na wylizywanie ran. Ruch? Męczy mnie. Próbuję jazdy na rolkach, ale jakoś specjalnie mnie to nie rozrywa. Medytacja? Nie widzę efektów. Notuję sobie ile już medytowałem i po około 10h rezultaty są, ale małe. Kontakt z ludźmi? Są ludzie, są chęci, ale ja wśród ludzi jestem kompletnie zamknięty i chociaż staram się z całych sił, nie łatwo jest mi się porozumieć z drugą osobą. Coś jeszcze miałbym wymienić, może jakaś rozrywka? Nie wiele rzeczy daje mi prawdziwą radość. Chyba czas stać się Katolikiem nie tylko z nazwy, ale i z serca... Sporo nas łączy. Mimo wszystko cieszę się, że temat zyskał odrobinę popularności i jestem Wam za to wdzięczny.
  9. Pragne tego z calych sil, cala swoja mlodosc oddalem by wygrac... i nic. Inni moga sie cieszy, usmiechac, bawic sie, biegac do woli i robic to co ich zadowala. Dlaczego ja nie moge? Moim pragnieniem jest napisanie matury z rewelacyjnymi wynikami i wyjazd na studia ktore dadza mi swietlana przyszlosc. Na razie swoja przyszlosc widze na cmentarzu. Szkoda by bylo, zeby ten wielki wysilek poszedl na marne.
  10. Juz chyba wspomnialem ze psycholog nie rozwiazal problemu choc regularnie go odwiedzam, moge tez chodzic do psychologa szkolnego, ale co mi to da? Nic. Teraz zostalo mi juz tylko popasc w nalogi i wykonczyc sie do konca wlasnorecznie.
  11. Warrior11 jezli chcesz mi wlasnie powiedziec ze wszystkie problemy sa spowodiwane moim wiekiem, to dlaczego wszyscy wokol nie placza i nie mowia jak to im zle? Jestem jakims wybrancem ze doznalem zaszczytu umierania za zycia?
  12. Pytasz o przyczyny upadku. Jestem dysfunkcyjnej rodziny, gdy bylem maly, ojciec mialtego problem z alkoholem, ale od tego czasu juz tego problemu nie ma. W domu zawsze panowal mroz emocjonalny. Rodzice bardzo oszczedzali na okazywaniu mi milosci, ojciec wyjechal na chyba dwa lata za granice by zarobic. W domu zawsze byl kult pieniadza i wypierania sie wszelkich rodzinnych problemow. Zawsze bylem outsiderem i samotnikiem. Nie mam checi do zycia, bo walcze cale zycie o lepsze jutro, ale w koncu zabraklo mi sil. Meczy mnie chodzenie do szkoly, kontakt z ludzmi jest pelen leku i strachu przed wysmianiem i odrzuceniem. Nie grzesze ani sprawnoscia fizyczna ani umyslowa przez to co sie ze mna dxieje, a klopoty z koncentracja siegaja zenitu. Nie wiem jak sobie pomoc. Jakby co, zawsze moge isc sie modlic. Nie mam pomyslu, jak sobie poradzic. Probowalm wielu rzeczy, poczawzzy od zmiany fryzury i ubran, na NLP i medytacji konczac. Oczywiscie motywacyjne filmiki, ksiazki, artykuly o poczuciu wartosci, samoakceptacji itd znam na pamiec.
  13. Za brak polskich znakow z gory przepraszam. Jestem w beznadziejnej sytuacji, jest mi naprawde zle i nie mam pojecia co zrobic. Mysle o smierci, czuje ze umieram. Oczywiscie nie mam zamiaru pozbawiac sie zycia, lecz czuje, ze wszystkie moje zasoby upadaja, moja obrona przed depresja ginie, a ja razem z nia. W gescie rozpaczy dwa dni temu zapisalem sie do psychiatry, niestety, do wizyty pozostalo 47 dni, o ile pamiec mnie nie myli. Na wizyte prywatna raczej nie mam szans. Jest bardzo zle. Psycholog, na ktora bardzo liczylem, nie uratowala mnie przed tym cierpieniem. Na rodzine nie moge liczyc. Znajomi? Sa, nawet wiele, pewnie chcieliby mi co poniektorzy pomoc, ale sa rownie bezsilni co ja, a w chwili obe nej czuje sie jak kula u nogi kazdej z tj osob. Moje piekne marzenia gina, chcialem w zyciu osiagnac cos ogromnego, nie bywalego, ale choc mam zaledwie 17 lat, czuje, ze upadam, gine. Sam nie wiem po co ja tu pisze, moze chcialem z siebie wyrzucic bol, moze dalej mam iskierke nadziei ze ktos da mi jakas magiczna rade i wszystko sie naprawi. Nawet nie mam gwarancji, ze wytrzymam ten czas do wizyty. Nie mam energii, fizycznie, psychicznie, duchowo i pod kazdym innym mozliwym wzgledem jestem na wykonczeniu. Jestem sam na placu boju. Powoli, lecz systematycznie spadaja moje osiagi w kazdej dziedzinie zycia. W szkole jest coraz vorzej. Zycie juz nie jest przyjemnoscia, to obrzydliwy wysilek. Tak wiele chce zdobyc, jednak moje obecne mozliwosci sa zalosne, ja jestem zalosny, jestem zniszczony. Teraz przy zyciu trzymie mnie nadzieja, ze za 47 dni dostane cudowne tabletki, ktore sprawia, zenie bede sie bal rozmowy z kolega z klasy, ze bede mogl sie uczyc, ruszac, zyc. Oczywiscie, nie chce wiedziec co bedzie jesli te okropne tabletki nie zadzialaja, dobija mocniej lub pomoga tylko na jakis czas, by choroba znow wrocila. Umieram. Moja waleczna, wieloletnia obrona przed tym ustrojstwem w koncu upadla.
  14. Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Mam jeszcze pytanie, jakie techniki są według Was najlepsze? Autohipnoza, afirmacje, jakieś nagrania, modelowanie, muzyka relaksacyjna? Ja łączę to ostatnie z afirmacjami, bo jest to najzwyczajniej w świecie proste i wydaje się skuteczne. Wybaczcie jeśli gdzieś coś pomyliłem, dopiero uczę się podstaw NLP i mogłem w swoich wypowiedziach podkreślić swój niedobór wiedzy w tej dziedzinie.
  15. Witajcie. Postanowiłem, że z pomocą technik programowania umysłu (NLP) chcę pokonać depresję. Chcę w sobie zaprogramować ważne cechy. Przede wszystkim ma to być poczucie wartosci, samoakceptacja, asertywność oraz niezniszczalny spokój. Czy moglibyście mi, jako bardziej doświadczone osoby, doradzić jakie jeszcze cechy powinienem posiąść? Nie, ukrywam, że to dla mnie bardzo ważne, chodzi tu przecież o pokonanie choroby Z góry dzięki za pomoc
  16. Hmm... Wasze wypowiedzi bardzo mnie zdziwiły. Mój psycholog wyraźnie stwierdził u mnie taką właśnie chorobę, czyli CHAD, a jednak po tym co tu czytam, dochodzę do wniosku, że ta choroba do mnie nie pasuje. Chociaż coraz częściej zauważam u siebie te skoki nastroju. Zdarza mi się wpaść w dziką euforię nie raz. Bywam też niewiarygodnie ponury, mam już za sobą paskudne dołki, wielogodzinne leżenie w łóżku, płacz i całkowitą bezsilność. Jednak te dołki zdarzają mi się rzadko. Moim zdaniem to nie jest jednak CHAD, bo ja potrafię normalnie egzystować, chociaż przychodzi mi to z trudem, często bardzo dużym trudem. Bywam często przygnębiony w czasie neutralnego humoru... No cóż, może coś mi doradzicie. Najlepiej będzie jednak skonsultować się z psychologiem
  17. Mam wolną wolę? Mam. Potrafię się zmotywować do działania? Z trudem, ale daję radę. Czy chcę nad sobą pracować? Aż się wyrywam do działania. I naprawdę nie piszę w stanie euforii. Życie jest tylko jedno, nie wolno go zaprzepaścić, należy je wykorzystać...
  18. Hipo to może przesada, ale na pewno nastrój powyżej neutralnego. Ja po prostu szukam rozwiązania, póki nie jest za późno.
  19. Po tym, co tu czytam, leków mnie się odechciewa. Tę chemię, którą wciąga mnóstwo ludzi, trudno nazwać lekarstwem. Te "lekarstwa" chociaż zabierają jedną chorobę (huśtawki emocji) to dają w zamian drugą (otępienie itp). Ja dziękuję za leki. Wolę nauczyć się żyć z ChADem. Jeszcze mnie tak mocno ta choroba nie przypiłowała, żeby uciekać się do ostatecznych środków. Wolę życie pełne wrażeń (niekoniecznie pozytywnych), niż bierną egzystencję. Lepiej nauczyć się z tym żyć! Moim zdaniem powinno się skupiać na nauce bycia zwyczajnym człowiekiem, na czerpaniu radości. I ja tak zrobię. Przygotuję się na pogorszenie nastroju. W jakikolwiek sposób. Zawsze będę miał pod ręką najlepszą muzykę np. na telefonie. W razie zwyczajnej apatii zmuszę się do spaceru, aktywności fizycznej. Mogę czytać, mogę grać na jakimś instrumencie, gotować, albo robić cokolwiek twórczego, byle nie poddać się apatii. I Wam radzę to samo. Aktywność jest lekiem na całe zło.
  20. Dziękuję za komentarze. Skoro tak mówicie, to będę musiał się pewnie do tego wszystkiego się przyzwyczaić. Jak to jest faszerować się chemią? Można normalnie funkcjonować? Czy jest to możliwe? Ja mam cele, ambicje, i nie mogę przez jakąś tam chorobę rezygnować z tego wszystkiego... Naprawdę nie da się opanować tej choroby siłą woli? Znam osobiście osobę o dużej sile woli i jest zdolny do rzeczy godnych podziwu. Powiem więcej, zdarzało mi się natrafiać na wypowiedzi ludzi, którzy nie potrzebowali leków, by pokonać tę chorobę.
  21. Ale ja chcę być normalnym człowiekiem! Ja chcę mieć przyjaciół, chcę być pewnym siebie, chcę być w czymś dobry, chcę się uczyć, zdobyć wykształcenie, chce być zwyczajnym, pogodnym człowiekiem! Nie chcę żadnych skoków nastrojów! Hahhaha leki i psychiatra - hahah śmiechu warte. W najgorszym razie zamkną mnie w jakimś szpitalu dla obłąkanych, w najoptymistyczniejszej wersji zostanę nafaszerowany chemią, która oczywiście ma cały szereg skutków ubocznych, która wykończy mi ciało (bo w umyśle już nie ma co niszczyć), będę pewnie cały dzień chodził otępiony, nie zdolny do nauki, odczuwania przyjemności i normalnego, spokojnego życia. Fantastycznie to wszystko wygląda, czyż nie?
  22. Właśnie to zrobił. A mnie się wcale nie śpieszy do psychiatry. Zadaję proste pytania - po co mam nad sobą pracować skoro to i tak nic nie da? Jak mam sobie pomóc? Po co sobie pomagać, skoro i tak to nic nie da? Ja nie chcę faszerować się chemią! Co ja mam zrobić?!
  23. Czy zaburzenia dwubiegunowe da się wyleczyć samemu bez leków Witam. Chcę wyleczyć się z zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Obawiam się leczenia farmakologicznego. Chcę wyleczyć się sam. Chodzę regularnie do psychologa. Widzę, jak choroba osłabia mnie, i zdaje sobie sprawę z tego, że muszę natychmiast zacząć skutecznie z tym walczyć. Chcę normalnie funkcjonować. Szukam w internecie informacji i nie znajduję optymistycznych informacji. Można się z tego wyleczyć samemu? Czy praca nad sobą, nad wadami, nad pasjami, umiejętnościami coś w ogóle daje? Ja już po prostu nie wiem jak sobie pomóc. Mi naprawdę zależy. Chcę działać. Ja tylko potrzebuję jakiś wskazówek, instrukcji. Niestety nawet psycholog po dwóch miesiącach regularnych spotkań z jakiś powodów nie potrafi mi pomóc, tzn nie wyjaśnia mi co dokładnie mam zrobić. Z góry dziękuję za pomoc
  24. MusicMaster123

    Witam ;)

    Witam, jestem ze Śląska. Mam zdiagnozowane zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Szukając w internecie sposobu na wyleczenie się z tej choroby, w końcu trafiłem na to forum, mam nadzieję że będę się tu dobrze czuł
×