Skocz do zawartości
Nerwica.com

mozz

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mozz

  1. Cały czas szukam pracy w mieście gdzie mieszkałem. W ciągu tylu miesięcy nikt mnie nawet nie zaprosił na rozmowę. Praca w rodzinnej miejscowości miała być tymczasowa a teraz boje się, że zostanę tutaj na stałe. Nadal wynajmuje mieszkanie i to jest dla mnie jedyna nadzieja, że kiedykolwiek wyrwę się z tego końca świata. Ale oszczędności powoli się kończą i wiem, że jeśli nie będę miał tam punktu zaczepienia to zostanę na wsi na stałe. Ja rodzinę rozumiem - przez tyle lat mam swoje przyzwyczajenia i nawyki a oni mają swoje i nie możemy się dogadać. Jednak oni nie rozumieją mnie: mają tutaj swoje życie, znajomych, dla nich jest to naturalne środowisko życia. Ja jestem tutaj zupełnie sam. Ciągle tylko słyszę wyrzuty, czemu narzekam, skoro mam pracę a większość ludzi w moim wieku nie może jej znaleźć. Tak jak napisała pauuula, to wszystko wpływa na mnie destrukcyjnie i nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
  2. Zacznę od tego, że pochodzę z bardzo małej wsi (zaledwie 100 mieszkańców). Kiedyś nie chciałem się stąd wyprowadzać. Po skończeniu gimnazjum zostałem właściwie siłą wypchnięty do liceum do miasta (około 400tys mieszkańców), na dodatek od razu zamieszkałem w internacie. Nie potrafiłem się odnaleźć, popadłem w depresje. Kilka lat terapii psychologicznej znacznie poprawiło mój stan i od 2 roku studiów zacząłem funkcjonować normalnie, zarówno sam ze sobą jak i w społeczeństwie (z jednym i z drugim miałem problem - nienawidziłem siebie i byłem mocno aspołeczny, jakiekolwiek interakcje z innymi ludźmi sprawiały mi problem). Nieco ponad rok temu ponownie zacząłem uczęszczać na psychoterapie (tym razem poznawczo-behawioralna), gdyż ponownie zaczynałem źle się czuć ze sobą. W tym czasie kończyłem studia magisterskie, zacząłem pracować więc terapię przerwałem (zbyt dużo obowiązków). Studia skończone w czerwcu, magister obroniony, pracuje więc czego chcieć więcej? Otóż nie wszystko jest tak, jak to sobie wymarzyłem. Oswoiłem się z miastem, zaczęło mi się tam bardzo podobać, znalazłem sobie tam znajomych, można powiedzieć, że powoli zacząłem przenosić tam swoje życie w nadziei, że na wieś nigdy nie wrócę. Los jednak chciał inaczej i już pod koniec studiów dostałem propozycje pracy w rodzinnej miejscowości. Zgodziłem się widząc jak większość ludzi w moim wieku bezskutecznie szuka zatrudnienia żeby w końcu i tak wyjechać za granicę. Dopóki pracowałem na 1/2 etatu i studiowałem nie było problemu. Studia skończyłem w czerwcu i "tymczasowo" przeprowadziłem się na wieś, gdyż mam blisko do pracy (lepiej jest dojechać 3km niż 35km z miasta). Niestety, 8 lat spędzone poza domem dość mocno dały się odczuć i już w pierwszych tygodniach miałem ogromne konflikty z rodziną. Nie potrafimy się ze sobą "zgrać", każdy chce wszystko robić po swojemu. Natomiast mój stan z dnia na dzień się pogarsza - po pierwszym miesiącu mieszkania w domu rodzinnym zaczęły się u mnie objawy somatyczne: bóle w klatce piersiowej, kołatanie serca, zawroty głowy, bezsenność, bóle brzucha, napady paniki. Każdy lekarz mówił, że ze mną wszystko w porządku i wszystko spowodowane jest bardzo silnym stresem. Dostałem Cloranxen, jednak po kilku tabletkach przestałem brać (byłem rano za bardzo otępiały a pracuje od 7). Gwoździem do trumny jest zaczęty niedawno związek. Dopóki pracuje na pół etatu jest ok, gdyż mogę sobie pozwolić na wyjazdy nawet kosztem straconych kilku godzin w ciągu dnia, natomiast lada dzień przejdę na pełny etat i nie będzie tak fajnie. Z miejsca, gdzie teraz mieszkam bardzo ciężko jest się gdziekolwiek dalej przemieszczać. Cieszę się, że mam pracę widząc, co się dzieje w obecnych czasach. Nie jest to jednak praca moich marzeń, nienawidzę jej, rano wręcz nie chce mi się wstawać. W pracy nie mam znajomych, gdyż ja jeden mam 25 lat a reszta to przedział wiekowy 40-60. Wracam z pracy i bezskutecznie, na siłę szukam jakiegoś zajęcia żeby tylko odciągnąć myśli od beznadziejności mojej sytuacji jak również tego miejsca i nie przebywać z rodziną aby nie prowokować kłótni. Nadal wynajmuję mieszkanie w mieście pozostałe po studiach mimo, iż tam nie mieszkam i finansowo ledwie mogę sobie na to pozwolić. Dlaczego tutaj piszę? Ponieważ z powodu mojego czasu pracy nie jestem w stanie pozwolić sobie nawet na wizyty u psychologa, gdyż dojazdy w godzinach wieczornych są właściwie niemożliwe. Czuje się tu uwięziony, nie pasuje do tych ludzi ani do tego środowiska. A najgorsze, że jestem całkiem sam. Nie mam tu znajomych, wszyscy zostali w mieście. Bardzo staram się na nowo "integrować" z lokalną społecznością ale zupełnie mi to nie wychodzi, zbyt duża różnica zdań.
×