Najwyraźniej autorka tematu uważa na odwrót, pisze to dla śmierci, dla poinformowania o tym w geście dumy, że postępuje stanowczo i definitywnie, żeby wyjść na zdewaluowaną męczennicę bo sama nie wie czego tak do końca chce. "Chcę się zabić, wszystko jest do dupy !!!" - co to w ogóle za myślenie? Czy Pani Majka Miła jest stanowczo tego pewna, tak pewna, że mogłaby to nawet zakwestionować? Anyway, ja natomiast wiem, że życie jest bardzo ciężkie, nikt nas nie zapewniał, że będzie łatwo, nikt nie podetrze nam krocza za darmo... Nasze organizmy ewolucyjnie zobligowane są do życia, nawet najmniejsza roślinka (z którymi dzielimy ponad 80% struktury DNA) walczy o życie w najsurowszych warunkach. Honor człowieczej egzystencji powinien objawiać się przyjęciem postawy aktywnej (szeroko omawianej przez Alberta Camusa w "Dżumie", czy też przez innych egzystencjalistów), która napędza nasze poczynania w trudnych chwilach. Życie (jestestwo) mamy jedno, nie będzie już drugiej szansy, a samobójstwo jest stricte marnotrawstwem. Domyślam się, że autorka tegoż tematu przeżyła szkołę życia, szkołę, którą powinien przeżyć każdy, bez wyjątku, widzę też, że bierze leki i egzaltuje się w obliczu samobójstwa - to trochę egoistyczne. Bo widzisz Maju, spójrz na świat wokół Ciebie. Widzisz innych ludzi? Jeśli nie to chociaż sobie to wyobraź. Może któremuś z nich Ciebie zabraknie? Może przyczynisz się do krzywdy innej żywej istoty pochopnie pociągając za spust shotguna Kostuchy? Co prawda to gdybania i założenia, ale wszystko ma na celu wyjaśnić Tobie, że nie masz pewności, nawet malutkiego procenta prawdopodobieństwa, że śmierć jest ratunkiem. Nie wiesz jak to jest "nie-być" i raczej nie można się o tym przekonać, czy nie lepiej zaś pójść w inna stronę, może i nawet powtarzać te czynności wiele razy, i wypłakać się, walnąć głową w ścianę, czy wyżyć się na wyimaginowanym Bogu za to co nas spotyka? Nie lepiej dać sobie szansę i udowodnić, że potrafimy inaczej? Dlaczego od razu śmierć? Niepotrzebny ból i co gorsza uargumentowane tchórzostwo. Bądź twarda, nie poddawaj się! Jesteś przystosowana do życia i żyć musisz. Odrzuć apatię i ściągnij mentalną klatkę. Zainteresuj się czymś, wyjdź na spacer, nawet w ostateczności się upij, ale nie zabijaj się bo samo to, iż tutaj napisałaś jest wielkim sygnałem, że tak naprawdę i w głębi serca nie chcesz tego robić bo uwierz mi, ale jest inne wyjście. Mnie życie doświadczyło i doświadcza codziennie, często płaczę, przeklinam, budzę się w środku nocy i jestem bardzo samotny, co prawda leków nie biorę bo nie wierzę w ich działanie, idę przez to samo bo nikogo nie ma wokół mnie, samotność zgniata moje trzewia i osłabia percepcję, ale żyję i moim zdaniem samobójstwo to najgłupsza rzecz jaką może zrobić człowiek, pozbawić siebie wszystkiego...