Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cyniczny_Kakapo

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Cyniczny_Kakapo

  1. Wybacz drug lordzie, że godzę się ze swoim życiem. Fakt jest mi źle, ale żeby po moich dwóch postach pisać, że sobie nie radzę? To jakaś kpina w tym momencie użytkowniku 1234qwerty. To, że nie biorę leków i nie wierzę w ich działanie może, i godzi w fakty naukowe, ale najlepsze jest to, że są one prawdziwe bez względu na to, czy w nie wierze, czy też nie (piszę to już drugi raz, dla mnie to zwykłe wytłumaczenie, a nie nietypowe - swoją drogą internetu chyba dzisiaj nie odkryłeś...). Przyjmuję to normalnie, jeśli komuś pomagają - super, niech ich nawet bierze dwa razy tyle, naprawdę mnie to nie obchodzi. Wedle mnie ludzie mogą nawet biegać obsmarowani odchodami, jeśli dzięki temu mogą poczuć się lepiej. Wracając do nie radzenia sobie z "czymś"(?) to wątpię w to. Według mnie radzę sobie doskonale, co prawda jak już wspominałem zdarza mi się wkurzać i płakać, ale to przechodzi i idę dalej przez życie. Osiągam sukcesy, z których jestem dumny, wiem jaką mam wartość, doceniam swoją godność i bycie człowiekiem, staram się nie marudzić, jestem dobry dla innych, uczciwy. Po przemyśleniu wszelkich alternatyw odnośnie mojej samotności (bo ona jest w tym najgorsza) po prostu się z nią pogodziłem. Trochę skruchy i pokory wobec życia i można PORADZIĆ sobie ze wszystkim. Bo kim my tak naprawdę jesteśmy? Nędznym pyłkiem w nieprzyjaznym do życia Wszechświecie. Ludzie tak naprawdę nie zauważają kosmicznie niemożliwych przypadków, a martwią się istotą całej rzeczy - życiem, które tak naprawdę, najlepiej przyjąć takie jakie jest (pisałem o tym w 1szym poście). Napisałeś też 1234qwerty, że "z mojego opisu wynika", proszę Cię nie rób założeń co do obcych osób, które znasz od 2 godzin i to po literkach na forum internetowym, które bez prądu nie ma racji bytu (polecam obejrzenie wykładu Zdumiewającego Randiego odnośnie owych założeń, może to rozświetli nieco sprawę, o którą mi chodzi). Pisałem o tym - każdy orze jak może. Ludzie czytajcie ze zrozumieniem co piszę bo mnie szlag trafia. Przebrnąłem już przez multum for internetowych, chciałem zatrzymać się na dłużej tutaj, ale nie mogę bo użytkownicy już po moich pierwszych wypowiedziach robią odnośnie nich podstawowe i kategoryczne błędy poznawcze. To woła o pomstę i epic facepalma.
  2. Dlatego użyłem tam magicznego słówka "może". Nie mówię, że to pewniak, doradzam spojrzenie na to z innego kąta. Nie znam się na lekach, ale chyba porównywanie leków psychotropowych z przeciwbólowymi nie idzie w parze. Nie mówię, że nie działają bo to, czy wierzę, czy nie nie ma nic do rzeczy bo naukowe fakty są "prawdziwe" bez względu na moje podejście do sprawy. To tylko moja opinia. Nie chodzę na żadną terapię. Moja terapią jest mój umysł, a co do interpretacji "znoszenia cierpienia" - każdy orze jak może. Nie szkodzi, to forum internetowe, a że Cię to wkurza - niestety mam to gdzieś, Twoja sprawa.
  3. Najwyraźniej autorka tematu uważa na odwrót, pisze to dla śmierci, dla poinformowania o tym w geście dumy, że postępuje stanowczo i definitywnie, żeby wyjść na zdewaluowaną męczennicę bo sama nie wie czego tak do końca chce. "Chcę się zabić, wszystko jest do dupy !!!" - co to w ogóle za myślenie? Czy Pani Majka Miła jest stanowczo tego pewna, tak pewna, że mogłaby to nawet zakwestionować? Anyway, ja natomiast wiem, że życie jest bardzo ciężkie, nikt nas nie zapewniał, że będzie łatwo, nikt nie podetrze nam krocza za darmo... Nasze organizmy ewolucyjnie zobligowane są do życia, nawet najmniejsza roślinka (z którymi dzielimy ponad 80% struktury DNA) walczy o życie w najsurowszych warunkach. Honor człowieczej egzystencji powinien objawiać się przyjęciem postawy aktywnej (szeroko omawianej przez Alberta Camusa w "Dżumie", czy też przez innych egzystencjalistów), która napędza nasze poczynania w trudnych chwilach. Życie (jestestwo) mamy jedno, nie będzie już drugiej szansy, a samobójstwo jest stricte marnotrawstwem. Domyślam się, że autorka tegoż tematu przeżyła szkołę życia, szkołę, którą powinien przeżyć każdy, bez wyjątku, widzę też, że bierze leki i egzaltuje się w obliczu samobójstwa - to trochę egoistyczne. Bo widzisz Maju, spójrz na świat wokół Ciebie. Widzisz innych ludzi? Jeśli nie to chociaż sobie to wyobraź. Może któremuś z nich Ciebie zabraknie? Może przyczynisz się do krzywdy innej żywej istoty pochopnie pociągając za spust shotguna Kostuchy? Co prawda to gdybania i założenia, ale wszystko ma na celu wyjaśnić Tobie, że nie masz pewności, nawet malutkiego procenta prawdopodobieństwa, że śmierć jest ratunkiem. Nie wiesz jak to jest "nie-być" i raczej nie można się o tym przekonać, czy nie lepiej zaś pójść w inna stronę, może i nawet powtarzać te czynności wiele razy, i wypłakać się, walnąć głową w ścianę, czy wyżyć się na wyimaginowanym Bogu za to co nas spotyka? Nie lepiej dać sobie szansę i udowodnić, że potrafimy inaczej? Dlaczego od razu śmierć? Niepotrzebny ból i co gorsza uargumentowane tchórzostwo. Bądź twarda, nie poddawaj się! Jesteś przystosowana do życia i żyć musisz. Odrzuć apatię i ściągnij mentalną klatkę. Zainteresuj się czymś, wyjdź na spacer, nawet w ostateczności się upij, ale nie zabijaj się bo samo to, iż tutaj napisałaś jest wielkim sygnałem, że tak naprawdę i w głębi serca nie chcesz tego robić bo uwierz mi, ale jest inne wyjście. Mnie życie doświadczyło i doświadcza codziennie, często płaczę, przeklinam, budzę się w środku nocy i jestem bardzo samotny, co prawda leków nie biorę bo nie wierzę w ich działanie, idę przez to samo bo nikogo nie ma wokół mnie, samotność zgniata moje trzewia i osłabia percepcję, ale żyję i moim zdaniem samobójstwo to najgłupsza rzecz jaką może zrobić człowiek, pozbawić siebie wszystkiego...
×