Skocz do zawartości
Nerwica.com

Darson

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Darson

  1. Na początek chciałem się przywitać, więc Witam wszystkich. Parę razy szukałem materiałów, które mogę przypasować do swojego ojca, ale nie bardzo znajduję. Muszę to z siebie wyrzucić, bo nie dam rady. Sytuacja ma się kiepsko w moim domu. Mój ojciec staje się coraz gorszy (Ma 47 lat i jest policjantem) zwłaszcza po alkoholu, ale i bez niego znajdzie byle pierdołę żeby się pokłócić z mamą i ze mną, mam siostrę, ale ona ma 22 lata i studiuje, więc nie ma jej często w domu i z nią nie ma bardzo okazji się skłócić. Incydentów było bardzo dużo, ale ostatnio były 2 i to najgorsze w historii. Ok miesiąc temu mieliśmy wesele brata(ciotecznego) mój ojciec od razu po kościele był wkjurzony, później dowiedziałem się, że dlatego, bo moja mama stanęła przed kościołem i gadała z wujkiem i ciotką. Dojechaliśmy do domu weselnego, a tam dopiero się zaczęło. Było z godziny na godzinę gorzej. Najpierw siedzieli i sie nie odzywali do siebie (mama coś próbowała pogadać, ale nic), potem ojciec wyszedł na zewnątrz i siedział tam długo, aż wyszliśmy z siostrą i babcią pogadać i nakłonić do pogodzenia się z mamą (był jeszcze trzeźwy) i dopiero wtedy się wkurzył chciał już jechać do domu, (mieliśmy ok 60km) prosiliśmy go żeby został i się z nią pogodził,(mama stała obok i też coś próbowała), tak darł jape, że już była lipa na całe wesele, wszyscy to widzieli... Ale dobra siostra rycząć wyprosiła go żeby został, bo wpadło mu do głowy, że o 11 w nocy wróci autobusem. Po godzinie 2 już się nawalił i poszedł w kime do samochodu (nie wiedzieliśmy o tym), o 3 już chcieliśmy wracać, ale on nie chciał otworzyć drzwi w samochodzie, gdy już otworzył to sam chciał wracać, w koło samochodu stało z 10 os z rodziny, następnie brat(pan młody) zabrał go do środka (miał się przespać, a my po niego wrócić na poprawinach). Jedziemy już samochodem do domu a tu telefon do siory dzwoni, ojciec drze morde na maxa wyzywa siostre i mame, że ukradliśmy samochód, że zadzwoni na policje, żę nas zniszczy itp i że mam wrócić po niego. I wracamy, gdy dotarliśmy okazało się, że go nie ma i idzie sam nawalony o 3 w nocy przez duże miasto na autobus... I co szukamy go, jeździmy jak debile po mieście, ale w końcu go znaleźliśmy, następny etap to błaganie, żeby wsiadł do samochodu i wracał z nami do domu, wysłaliśmy chłopaka mojej siostry ( do niego tak nie będzie się odnosił, bo go lubi) i Paweł jakoś go nakłonił, dobra wracamy i spokój. Tydzień później ojciec zaczął się łaskawi odpyskiwać do mamy, jakby to jjej wina, że była taka sytuacja. Od 3 dni była normalnie, ale dziś znowu to samo... Powodem wydaracia się na mamę, było to, że zamówiła gościa do prania kanap i ojciec płakał coś, że nie mamy hajsu i nie uzgadniała tego z nim, a to robiła. Następnie ojciec sięgnął do barku i sie nawalił, ja razem z mamą pojechaliśmy do sklepu, tak naprawde chodziło o to aby nie być razem z nim w domu i pomyśleć co dalej. Ja wróciłem do domu i się wam wyżalam, bo już dłużej nie mogę i muszę to wyrzucić, mama pojechała gdzieś, nie mam pojęcia, możliwe, że do dziadka, który mieszka 30km od nas, pojechała bez dokumentów (rejestracji samochodu) bo ojciec nie chciał dać, bo to jego samochód, teraz leży na dole i śpi, ciekawe czy będzie jeszcze awantura, bo już takie bywały o 3 w nocy... Najchętniej to bym się do niego nie odzywał, jest mi obojętny, a w takich sytuacjach go nienawidzę, naprawe mame kocham bardzo, a on to nie wiem sam... Często jest dla mnie nie miły... Niby w żartach ale od ok. 4 lat już to nie jest śmieszne, nigdy nie chce mi dać pieniędzy na nic, a jak da, to z taką niechęcią. Bardzo często coś mam do roboty, jak nie pole, to malowanie całego ogrodzenia,cięgłe roboty u babci(matka ojca, mieszka w tym samym miasteczku) i 0 wdzięczności z jego strony, gdyby nie ja to sam by nigdy tego nie ogarnął, siądę sobie przed tv albo kompem ten już mi wyjeżdża, że się opier**lam, jestem nierobem itp. Im jest starszy tym gorszy. Ale jest 1 problem, jak odejdzie od mamy ( a naprawdę to byłoby dobre posunięcie, przynajmniej spokój święty) to będzie nędza i do spora, teraz też nie jest kolorowo, na wakacjach nie byłem nigdy, pomijając morze (za która zapłaciła ciocia, gdy miałem 12lat). Mama jest pielęgniarką i zarabia ok1200 a ojciec niestety 2* tyle gdyyby odszedł to nie płaciłby nic za nasz dom, 0 pieniędzy od ojca na życie, nie wiem też co by było z siostrą, któa mieszka na stancji i musi płacić za to ok 1000zł, a moja mama zarabia 1200, więc co na życie dla mnie i mamy 200zł?? Naprawdę jestem dość silny psychicznie, ale musiałem to wywalić i ulżyć sobie, jeśli ktoś to przeczytał całe to jestem mu bardzo wdzięczny. Proszę o jakieś rady,wsparcie, opinie itp. Dzięki!
×