Witam Was serdecznie,
Wiem, że powtarzało się to na pewno w innych tematach ale ten założyłem między innymi po to, by móc się wygadać, usłyszeć opinię osób nieznanych mi, patrzących na to trzeźwo.
Jestem na rozstaju, nie daję już sobie rady i brakuje mi sił. Wierzę w poprawę, ale nie wiem co mam robić, jak działać. Trzy miesiące temu zasłabłem, dostałem zawrotów głowy i wylądowałem w szpitalu, lekarz od razu stwierdził, że to może być nerwowe. Dostałem na miejscu Hydroxyzynę i przeszło. Na chwilę... Od tego czasu pojawiają się u mnie dziwne bóle i zawroty głowy w różnych jej częściach, chwilowe i sporadyczne uczucie nierealności, ucisk w gardle, czasem uczucie osłabienia. Był dzień gdzie przez serducho co chwilę mierzyłem ciśnienie, mimo, że było dobre.
Lekarz rodzinny wysłał mnie do psychologa na NFZ i po pierwszej wizycie poczułem się lepiej, ale objawy wróciły, odbierają mi siłę. Dziś zwolniłem się z pracy bo jest ciężka fizycznie i po prostu mnie to wszystko wykańcza.. Wizytę mam dopiero pod koniec sierpnia, przez urlop pani psycholog, a mam nadzieję, że będą częściej.. Bo nie wiem czy wizyty raz w miesiącu cokolwiek pomogą.
Robiłem badanie krwi i byłem u neurologa na ogólnym badaniu, niczego to nie wykazało, wszystko w normie. Nie jestem pewien czy to na pewno nerwica czy może jednak faktycznie coś się dzieje. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Czasem objawy ustępują same, czasem nie mijają mimo, że staram się o nich nie myśleć. Jest dzień lepszy i gorszy. Bliscy nie potrafią mi pomóc, a ja sam strasznie się z tym męczę...