Cześć. Bardzo się cieszę, że trafiłam na to forum. Chyba mam podobny problem jak Wy. Zaczęło się w marcu, w kościele. Nagle zrobiło mi się słabo, nogi prawie się pode mna ugięły. Wyszłam na zewnątrz. Myślałam, że po jakimś czasem przejdzie. Teraz jest wrzesień. Nie przeszło. Leżałam w szpitalu na neurologii, wszystkie badania prawidłowe.
Moje objawy to zawroty głowy, słabość, kołatanie serca, dziwne trzęsienie rąk i nóg, duszności itp. Boję się wyjść z domu, żeby nie zasłabnąć. Nie mogę normalnie funkcjonować, chodzić ze znajomymi, bawić się. Kiedy tylko wyjdę z domu, od razu boje sie, ze będę miała zawroty głowy, trzęsą mi się ręce, nogi. Do kościoła nie dam rady wejść, nawet na samą myśl robi mi się słabo.
Do tej pory nie byłam pewna, czy to nerwica lękowa. Ale teraz, po przeczytaniu waszych problemów, stwierdziłam, że jednak to to. Chciałam się zapytać- czy można sobie z tym poradzić samemu? W październiku zaczynam studia. Jeśli nie bardzo, to jak długo trwa leczenie u psychologa? choć to pewnie indywidualna sprawa. Czy warto w ogóle korzystać z pomocy specjalisty? Czy wam pomógł? Prosze o pomoc. Pozdrawiam