Witam, mam 22lata, mieszkam od 5 lat w Niemczech a od paru lat mam nerwicę (przynajmniej tak twierdzą lekarze). Może opiszę swoją mini historię i ktoś zdoła mi pomóc.
A więc wszystko zaczęło się około 3 lat temu, koledzy pare razy namówili mnie do wzięcia amfetaminy, ostatnim razem trochę przesadziłem i strasznie waliło mi serce, całą noc myslałem, że umrę. Nigdy tak nie bałem się śmierci jak wtedy (Teraz nic nie biorę żadnych dragów od tamtego czasu)
Później powoli dochodziły ataki paniki, w międzyczasie miewałem mocne bóle głowy i wmawiałem sobie raka mózgu, raka płuc, i ogólnie mam fobię na tym punkcie. Każde zgrubienie czy cokolwiek co mnie boli definiuje jako raka. Także Rak i Serce to moje tak zwane schizy
Miałem badania (tomograf, kilka razy krwi, Echo , EKG wysiłkowe, Holtera, 2 lub 3 normalne EKG) w przeciągu tych 3lat i wszystkie wyniki były dobre a ja wciąż źle się czuję.
Boję się wysiłku. Ograniczyłem uprawianie sportu do jazdy na rowerze ponieważ mam lek przed szybkim tętnem. Ogólnie miewam kołatania serca bardzo często szczególnie wieczorami, nasłuchuję czy serce bije miarowo. Nawet potrafię po 100x dziennie przykładać palec do tętnicy szyjnej w celu sprawdzenia tętna (z czego oczywiście koledzy i rodzina mają śmiech) . przy czym to ogranicza mnie kompletnie. Pracy nie mam. Raz zacząłem pracę w Holandii to po 2h dostałem kołatania serca i wrócilem do domu. Obecnie żyję z zasiłku
Lekarze stwierdzali nerwicę. Dostałem Opipramol ale w sumie to nic nie pomógl a brałem go około 1.5 roku. Jeden lekarz przepisał mi Propanolol lecz wziąłem pól tabletki a z racji tego ,że po mamie jestem niskociśnieniowcem czułem się słabo a tętno spadło do 50 uderzeń na minutę, po czym mama mi wyrzuciła te tabletki .
Myślę, że mam nerwicę hipochondryczną ze wskazaniem na serce i nowotwory. Tak naprawdę jedyną chorobę którą mam to skolioza. Mam bóle pleców ktore równiez mnie dręczą.
Nie wiem czy Ci lekarze się mylą, czy ja zbzikowałem ale jest coraz gorzej. Na termin do psychologa musiałbym czekać około kilku miesięcy. Moje życie jest męczące, każdy dzień to mierzenie pulsu. Strach przed wyjściem na dwór, strach przed zawałem. Nie lubię nawet sam zostawać w domu obawiając się, że coś mi się stanie.
Prosiłbym o jakieś sugestie. Może to być również forma dyskusji, bo napewno nie Ja sam mam taki problem :) Pozdrawiam