Skocz do zawartości
Nerwica.com

somnambulik

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez somnambulik

  1. Miesiąc temu wróciłam z mojego miasta akademickiego do domu i od tej pory moja kondycja psychiczna wciąż się pogarsza(często kłócę się z rodziną), jestem genetycznie obciążona nerwicą, widzę u siebie jej objawy, jednak psychiatra jej nie stwierdził (wspomniał tylko, że wkrótce zaburzenia mogą przekształcić się w chorobę i mam niczego nie bagatelizować). Od kilku dni mocno trzęsą mi się ręce, nigdy wcześniej czegoś takiego u siebie nie zaobserwowałam, choć już wiele razy miałam drżenie rąk. Kiedy wysuwam ręce do przodu zaczynają się kołysać, nie trząść, tylko poruszać dość wolno w górę i w dół. Napięcie mięśni nic nie daje, za to kiedy poruszę palcami drżenie ustępuje, dopóki znów się nie zatrzymam. Na początku kołysanie miało podobne tempo do mojego tętna, teraz jest szybkie bez względu na bicie serca. Do tego od czasu do czasu czuję, jak drętwieją mi dłonie, palce mam zimne pomimo upałów, od czasu do czasu odczuwam ból w potylicy. Czy to możliwe, że to na tle nerwowym, czy prędzej coś neurologicznego?
  2. Nie chodzi mi tutaj o pieniądze, ale o moje zdrowie psychiczne. Rodzina nie odmówi mi kasy, nie odmówi mi też samych studiów, a nawet jeśli to tylko doraźne rozwiązanie. Chciałabym w jakiś sposób nawiązać z nimi kontakt, bo notoryczne kłótnie wpędzają mnie w kompleksy i nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Sama nie wiem, kto mógłby zostać mediatorem i jak można by było skorzystać z jego pomocy?
  3. Witam, mam 20 lat i skończyłam w tym roku pierwszy rok studiów filologicznych z najlepszym wynikiem na roku. Kierunek wykończył mnie psychicznie, doszło do tego, że pod koniec roku akademickiego bałam się wyjść z domu, łączyło się to też z obniżonym nastrojem i silnym stresem w ogóle. Postanowiłam zrezygnować z tak wymagającego kierunku na rzecz łatwiejszego i bardziej związanego z moimi zainteresowaniami, niestety rodzina nie chce o tym słyszeć. Jednak nie to stanowi największy kłopot. Dopiero po wyjeździe do oddalonego od rodzinnego o 300km miasta zrozumiałam jak zły wpływ mają na mnie członkowie rodziny. Wychowywałam się w dość specyficznym środowisku. Mój ojciec odszedł od matki kiedy miałam 4 lata, wychowywała mnie matka i babka, dziadek był zawsze na dalszym planie. Babka ze swoimi szantażami emocjonalnymi stoi na wyżynach, pod nią jest despotyczny wujek, później moja eskapistyczna matka, nie kontrolująca własnych wybuchów gniewu, dziadek, żyjący jakby poza całą piramidą, aż w końcu ja. Babce zależy na silnych więzach rodzinnych, spędzamy razem większość tygodnia, często słyszę, że jestem kochana, a moje problemy zawsze zostaną wysłuchane. Mimo to, moje zdanie od najmłodszych lat było ignorowane, przywykłam do tego, że kiedy wyrażam swoje poglądy, absolutnie nikt mnie nie słucha, zwykle wtedy zmieniają temat, bądź zaczynają zajmować się czymś innym, zupełnie jakby nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności w pokoju. Wielokrotnie zwracałam na to uwagę, obracają to w żart i wciąż nie odpowiadają na dręczące mnie pytania. To doprowadziło do spięć pomiędzy mną a babką, jednak wreszcie zmęczyły mnie trwające godzinami kłótnie, które do niczego nie prowadziły, ponieważ babka zaczyna płakać, bądź grozić samobójstwem, a wtedy wszyscy każą mi się zamknąć, nie obywa się bez przykrych słów pod moim adresem. Ostatnio próbuję porozumieć się (głównie z matką, bo tak naprawdę tylko na niej mi zależy z całej rodziny), między innymi chciałam opowiedzieć jej o swoich problemach związanymi ze studiami i przekonać, że tak będzie dla mnie lepiej, ale kiedy tylko zaczynam temat studiów natychmiast krzyczy, każe mi wyjść, albo przestaje mnie słuchać. Jest przekonana, że po filologicznych studiach z łatwością znajdę pracę. Znam wiele przypadków ludzi, którym nie udało się życie zawodowe, pomimo "przyszłościowego" kierunku, ale matka nie pozwala mi dojść do słowa, kiedy proszę ją o jakiekolwiek argumenty słyszę wciąż to samo "wal się", "zamknij się","nie interesuje mnie to". Próbowałam nawet porozmawiać z dziadkami, żeby jakoś przekonali matkę, ale nazwali mnie "niewdzięczną" i również nie zechcieli mnie wysłuchać. O wujku nie ma co myśleć, zakochany we własnych pieniądzach, nie wyobraża sobie jak można pójść na taki kierunek. Prawdopodobnie użyłby argumentu, że wspomógł mnie finansowo, a ja nawet nie potrafię się za to odwdzięczyć głupim magistrem z filologii. Moje pytanie brzmi, jak do nich dotrzeć? Kiedy tylko proszę o rozmowę, matka wywraca oczami i zaczyna zachowywać się wobec mnie agresywnie, krzyczy i nazywa mnie idiotą. Nie chcę znów prowadzić z nimi wojen, wiem, że mam bardzo słaby charakter, kłótnie mnie wykańczają psychicznie i wpędzają w doły, nie chcę, aby znów zaczęły mi się problemy emocjonalne, jakie miałam w zeszłym roku również przez kłótnie z rodziną. Z góry dziękuję za pomoc.
×