Skocz do zawartości
Nerwica.com

PieceOfSoul

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia PieceOfSoul

  1. Dzisiaj usłyszałem że szacunek mam mu ukazywać za to że karmił mnie jak byłem mały, załatwiał szkołę, pomagał w różnych sytuacjach. Że pomoc której u mnie nie ma jest brakiem dla niego szacunku i należy się mu jak "psu buda"...
  2. Witam wszystkich serdecznie, Jest to mój pierwszy post na tym forum. Już nie potrafię sam sobie dać rady z pewnymi sprawami i postanowiłem poprosić o radę ludzi którzy mają podobny problem lub znają się na temacie. Zacznę od tego że mój ojciec jest niepijącym alkoholikiem. Zostałem poczęty jak pił ogromne ilości wódki, przestał po moim urodzeniu. Odkąd pamiętam jest wobec mnie bardzo agresywny, chodząc do pierwszej klasy szkoły podstawowej dręczył mnie psychicznie prowadząc wielogodzinne rozmowy kiedy to ja słuchałem i nie odzywałem się. Krzyczał, bił, wyzywał od najgorszych. Za najmniejsze przewinienia. Wiadomo że jeśli zaczęło się to tak wcześnie to musiało zostawić duży ślad w mojej psychice. Regularne awantury, krzyki, paniczny lęk przed ojcem miały miejsce przez wiele lat, pamiętam sytuację jak niszczył przedmioty w domu, rozwalał drzwi. Kiedyś nawet chwycił nóż i przyłożył sobie do szyi, cały się trząsł i krzyczał że się zabije. To wszystko powtarza się się praktycznie do dnia dzisiejszego. Z tym że mam 25 lat i pewnych rzeczy nie robi już tak często jak kiedyś. Wczoraj pamiętam jak zatrzasnął drzwi z mieszkania i powiedział że jak tam wejdziemy to już będzie wisiał. Ja już pogodziłem się z tym wszystkim, ale boję się o moją siostrę która teraz zaczyna gimnazjum oraz o matkę która musi na to wszystko patrzeć a jak się odezwie to ojciec "skupia" swoją agresje na niej. Może teraz kilka słów o mnie, jestem bardzo wrażliwą osobą, od wielu lat borykam się z różnego rodzaju nerwicami, depresją, i czymś czego nie potrafię sprecyzować bo nie wiem czy moje zachowania można jakoś sklasyfikować. Potrzebuję rady bo nie wiem co mam już o tym wszystkim myśleć. Kilka lat temu poprowadziłem z ojcem rozmowę w której wyrzuciłem z siebie swoje żale, powiedział wtedy że moja depresja jest spowodowana jego zachowaniem i obiecał mi że mnie z niej wyciągnie. Miałem wrażenie że wtedy coś w nim pękło, patrzył na mnie ze smutkiem, widziałem jak cierpi. Taka "przemiana" trwała kilka miesięcy, pomimo leczenia, pewne rzeczy się u mnie nie zmieniły. Zniknął smutek, zniknęły dziwne myśli, powoli odzyskiwałem jakąś sprawność psychiczną. Nie zmieniły się jednak zachowania, przyzwyczajenia, nie umiejętność w podejmowaniu decyzji, zawsze robiłem coś co mi szkodziło. Ale nigdy nie pakowałem się w alkohol, narkotyki, papierosy. Znajdowałem inne rzeczy które pozwalały mi żyć i dawały nadzieję. Dzisiaj chciałbym Was zapytać, czym jest dla Was szacunek. Zawsze zarzucałem ojcu, że nie ma go w stosunku do mnie, że "menela" z ulicy jest w stanie lepiej potraktować niż własnego syna. Odpowiedzią było, że on mi nie będzie go okazywał, bo ja mu go nie okazuje ( ma na myśli to, że wielokrotnie trzeba mnie prosić abym coś zrobił, że ciężko mi się zabrać za pewne sprawy ) To jest dla niego definicja szacunku. Jak go pytam " a co kiedy miałem 12 lat ? " mówi że o przeszłości nie ma sensu rozmawiać jednocześnie wytykając mi błędy na przestrzeni mojego całego życia. Mój stosunek do pracy w domu jest taki a nie inny ze względu na to że ojciec zawsze robił awantury podczas pracy. Bo nie podobało mu się to, bo zrobiłem to źle, bo coś powiedział, a ja zrobiłem na odwrót. Nie mam chęci i motywacji do dalszej pracy jak przez lata nie zostawałem doceniony, mało tego, zawsze bardzo z tego powodu cierpiałem. Powiem szczerze że mam już dość, zaczynam wracać do zdrowia a on swoim zachowaniem ciągle rzuca mi kłody pod nogi. Niestety podczas mojej choroby podjąłem kilka złych w skutkach decyzji i nie jestem w stanie się odciąć od tego. Mam spore długi, muszę najpierw je spłacił by myśleć co dalej. Od października wracam na studia, potem szkoła oficerska. Boje się że mimo ogromnej motywacji jaką w sobie mam by zrealizować marzenia przyjdzie moment kiedy psychicznie nie wytrzymam i znów moje życie straci sens, tego bym już ponownie nie przeżył. Najmocniej Was przepraszam że piszę trochę chaotycznie, miejscami może i bez sensu ale jestem bardzo dzisiaj nerwowy i musiałem napisać to teraz. Jak bym odłożył na później to na pewno bym już tego nie zrobił. Zapraszam do dyskusji, chętnie przeczytam wszystkie rady, opinie, nawet te dla mnie niekorzystne. Może rzeczywiście ja coś robię źle... a jeszcze o tym nie wiem. Jeśli chcecie o coś zapytać piszcie śmiało.
×