to teraz kolej na mnie:
zaczęło się w kinie z kolegami ze szkoły, dramat, seans trwa a ja muszę do toalety, normalne więc idę, wracam i znów i znów i znów... to było 5 lat temu. i trwa do tej pory. byłam pod stałą opieką psychologa, chodziłam do niego co tydzień, ale po 4 latach terapii do niczego nie doszliśmy.. więc odpuściłam. za to dalej jestem pod opieką psychiatry, który na ostatnim spotkaniu powiedział że MUSZĘ odstawić leki, a ja tylko dzięki nim funkcjonuje i to i tak na najniższym poziomie. nie wiem co robić. nie wiem czego się jeszcze złapać.
każde wyjście z domu to planowanie, zawsze musi być wyjście awaryjne ZAWSZE! jedyne czego się nauczyłam do tej pory to to że przeważnie zawsze mogę wysiąść z autobusu, z tramwaju, wyjść z zajęć ale co z tego kiedy i tak poruszam się tylko w bezpiecznych miejscach które mniej więcej znam, każda dalsza podróż to stres, mordęga, a w końcu rezygnacja. rezygnuje prawie ze wszystkiego w swoim życiu byle by nie wyjść ze swojej komfortowej bańki! mam tego dość. mam dość takiego życia.
jak sobie z tym radzić?