Skocz do zawartości
Nerwica.com

myfreakymind

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez myfreakymind

  1. Uważam, że można się uzależnić od drugiej osoby... Sam mam taką osobę, bez której nie wiem czy byłbym w stanie normalnie funkcjonować... To ona mnie jeszcze jakoś na tym świecie utrzymuje. Tak więc jestem pewny, że można się uzależnić od drugiej osoby. Bardzo trudno jest się z takiego uzależnienia wyleczyć... Niestety (albo i stety)
  2. Wybiorę się w najbliższym czasie do mojego pediatry, zobaczę co ona mi powie... Dziękuję za radę
  3. Synsa , Każda osoba, nie tylko jakaś moja "miłość" mnie odrzuciła. Każda osoba którą poznam po pewnym czasie ma mnie w nosie. Chciałbym iść do psychologa, ale nie znajduję żadnego darmowego w okolicach miejsca mojego zamieszkania. Wbrew pozorom taki smutny jestem już długi czas i na prawdę boję się, że mogę sobie coś zrobić, bo po prostu nie wytrzymuję już tego wszystkiego... Nie potrafię wyjść z tego dołka sam. Nie rozmawiam z nikim o moich problemach, bo po prostu nie mam z kim... Nie potrafię spać, jeść, myśleć o czymś miłym, nie potrafię normalnie żyć... Od ostatniej rozmowy z jedyną dziewczyną na której mi zależy to na prawdę jestem na skraju. Balansuje pomiędzy życiem, a śmiercią. Co raz częściej się zastanawiam, jak by to wszystko wyglądało, jakbym odszedł z tego świata. W sumie to nikt by za mną nie płakał, bo niby kto ? Nie potrafię wyjść z tego dołka... Wiem, że to taki "głupi wiek", ale na prawdę jest mi ciężko... Bardzo Ciężko ...
  4. Tak. Chcę studiować medycynę, albo zostać ratownikiem medycznym. Oba te kierunki wiążę się z wyjazdem poza miejsce zamieszkania. I dobrze, ponieważ nie chcę tutaj mieszkać...
  5. Nie mam rodzeństwa, jestem jedynakiem. Nie chcę rozmawiać z rodziną na ten temat... Tak ogólnie to to nie jedyne moje zmarwienie (te co tutaj opisałem). Nie potrafię spać, jeść w ogóle ostatni raz uśmiechnąłem się 8 marca... Szukam w internecie jakiegoś psychologa z okolic miejsca mojego zamieszkania, ale są tylko sami prywatni, a z kasą u mnie krucho... Co do psychologa szkolnego, to znajoma u niej była. Co kilka dni pani psycholog przychodziła na lekcje, łapała ją za rękę i pytała się, czy wszystko ok. Nie chcę, żeby wszyscy z mojej klasy wiedzieli, że chodzę do psychologa szkolnego... I tak z nimi nie gadam, ale po co mają tyle wiedzieć
  6. Mam 17 lat. Nie mam przyjaciół, kolegów, koleżanek. Tata pracuje do wieczora (teraz w wakacje jeżdżę z nim do pracy, więc trochę więcej czasu spędzamy razem) A mama cały czas na mnie narzeka. Wszystko co się stanie (np. szklanka się potłucze, coś się zepsuje) to moja wina. Nie mam z kim porozmawiać... Tylko na moim blogu mogę się wyżalić i pisać to co mnie boli... Nie potrafię zaufać człowiekowi. Ufałem tylko jednej osobie, ale niestety nasza "przyjaźń" się skończyła i jestem kompletnie sam.
  7. Mój problem tkwi w tym, że boję się wychodzić z domu. Boję się kontaktu z drugim człowiekiem, bo ciągle myślę ze mi coś zrobi, albo mnie zrani i pozostawi na pastwę losu. Najbardziej boję się kontaktu z płcią przeciwną... Boję się rozmawiać z dziewczynami, ponieważ za łatwo się zakochuje... Nie chcę się zakochać, bo wiem jaki jest ból gdy ta miłość jest nieodwzajemniona... Wracając do strachu przed człowiekiem. Gdy idę do szkoły cały czas czuję, że wszyscy się na mnie patrzą i mnie obgadują. Czasami wybucham gniewem i krzyczę do kogoś, żeby mnie "zostawił w spokoju" i uciekam gdzieś, gdzie jestem sam. Czasami mam taką myśl, że chcę zamordować wszystkich ludzi... heh, wiem, że to głupie. Co mam z tym zrobić...?
  8. Masz na pewno rację, tylko ja tak nie potrafię... (Tylko, co do tego romantyka to się nie zgodzę. Fakt faktem Za szybko się zakochuje, przez co potem mam "dołek psychiczny", ale nie jestem jakimś "amantem". Jestem po prostu sobą. Nie ubierałem się jakoś specjalnie na randki, nie jestem duszą towarzystwa, raczej wolę trzymać się z boku...) Ostatni raz uśmiechnąłem się w... Marcu. Boję się, że mam jakąś depresję, czy coś. Ciągle boli mnie głowa, ciągle myślę o tych wszystkich bliskich mi osobach, przypominam sobie piękne chwile które z nimi przeżyłem... Dodam tylko, że nie jestem jakimś "debilem"... Mam bardzo dobre oceny w szkole i w miarę dobry kontakt z nauczycielami. Chciałem iść do psychologa szkolnego, jednak boję się, że ona wszystko rozpowie nauczycielom i wszyscy zaczną mnie jakoś inaczej traktować... Piszę bloga, żeby się trochę rozładować. Często gram na organach (ale tylko smutne piosenki, które w radiu usłyszę), to też pomaga mi się oderwać od rzeczywistości. Piszę książkę (tak "dla jaj", bo wiem, że i tak jej nikt nie przeczyta ani jej nie wydam), ale po prostu przelewanie mojej historii na papier pomaga mi w "życiu"... Czy konieczna jest w moim przypadku wizyta u psychologa, psychiatry...?
  9. Witam, mam na imię łukasz i mam 17 lat. Od dłuższego czasu staram się wybrać na wizytę do psychologa, lub znaleźć jakieś forum, gdzie ktoś mi "coś" poradzi... A o co chodzi ? Już piszę : Na pewno to, że jestem niepełnoletni sprawi, że przeczytacie to co napiszę z lekkim przymrużeniem oka, ale na prawdę jestem na skraju wykończenia nerwowego... A więc wszystko zaczęło się jakoś w gimnazjum, kiedy to poznałem swoją "wielką miłość" [nie jedną. Byłem wtedy (i dalej jestem) Młody i głupi. Wiem, że prawdziwej miłości nie znajdzie się w gimnazjum, ale wszystko po kolei]. W pierwszej klasie zacząłem się spotykać z pewną dziewczyną i tak po roku postanowiłem jej wyznać co do niej czuje. Ucieszyła się, powiedziała, że też do mnie "coś" czuje, ale związek nie ma sensu. Dwa tygodnie później zaczęła "chodzić" z moim kolegą. To była pierwsza sytuacja która mnie trochę zabolała. (nie śmiejcie się z tego, na prawdę to dla mnie problem. Wiem, że dla was, dorosłych takie incydenty jak szkolne miłości w wieku 14-15lat są śmieszne, ale naprawdę te wydarzenia zniszczyły mnie i moje postrzeganie na świat). Na przełomie drugiej i trzeciej klasy zacząłem się spotykać z dziewczyną z mojej klasy. Widywaliśmy się codziennie w szkole, po szkole. Wspólne wyjazdy do kina, przechadzki itp.itd. Pod koniec 3 klasy gim. powiedziałem jej co do niej czuje. Od tego czasu nie przyszła na ani jedno spotkanie, unikała mnie w szkole i po za nią. W końcu podeszła do mnie na przerwie i powiedziała mi, że ma chłopaka. Byłem wtedy strasznie przygnębiony. W aptece kupiłem jakieś "witaminki" na na odstresowanie, wierzyłem, że mi to pomoże (efekt placebo), jednak i tak nie pomagało. Od tego incydentu przysiągłem sobie, że nikogo więcej nie chce poznać. W tym samym okresie czasu poznałem jedyną osobę której potrafiłem zaufać. Zaprzyjaźniliśmy się, ale co było dalej dowiecie się w trakcie. Nadszedł czas technikum. Nowi koledzy, koleżanki. Jednak ja nie zakolegowałem się praktycznie z nikim, ponieważ mam nie chęć do poznawania nowych ludzi. Cały czas czuję, że wszyscy się na mnie patrzą, obgadują mnie. Zakolegowałem się z pewną dziewczyną. Kiedyś jak wracaliśmy ze szkoły spotkaliśmy jej koleżankę. Całkiem fajnie się nam rozmawiało, ale nie chciałem zacząć się z nią spotykać. Codziennie mijaliśmy się w różnych miejscach miasta. Ta moja koleżanka powiedziała mi, że ona (ta jej kolezanka -wiem, ze to skomplikowane) chce mnie poznać. Zaryzykowałem i zacząłem się z nią spotykać. Był to chyba najpiękniejszy okres w moim życiu. Widywaliśmy się codziennie chodziliśmy po parkach. Byłem wtedy szczęśliwy. Jednak po pewnym czasie powiedziała mi, że z nas nigdy nic nie będzie i nie możemy się więcej spotykać. Zakończyła naszą znajomość, a ja nawet nie wiem dlaczego... Po tym incydencie nie wytrzymałem i chciałem... Się zabić. "Na szczęście" to mi się nie udało. Zacząłem palić papierosy, ponieważ myślałem, że dzięki nim ucieknę od problemów. (Nie popadłem w nałóg, co jest dziwne. Potrafiłem na dzień spalić 5 papierosów, by potem przez tydzień, dwa nie zapalić ani jednego. To chyba dobrze). Zacząłem zamykać się w sobie. Nigdzie nie wychodziłem (prócz do szkoły i z powrotem), ciągle siedziałem w pokoju z zamkniętymi drzwiami. Znienawidziłem człowieka. Bałem się gdzieś wyjść, bo są tam "ludzie"... Wracając do tej jedynej osoby której ufałem, mojej "przyjaciółki". Była przy mnie zawsze, gdy byłem smutny, potrafiła mnie pocieszyć. Razem śmialiśmy się i płakaliśmy. Jednak wczoraj w końcu powiedziałem jej, że "chyba" coś do niej czuje. Stało się jak zawsze. To nie ma sensu, nie możemy ze sobą być. Śpię może 4-5 godzin dziennie, nie potrafię się uspać. Cały czas myślę o wszystkich tych sprawach. Do tego moi rodzice ciągle na mnie krzyczą, że wszystko co się dzieje jest przeze mnie. Chyba moim problemem jest to, że za szybko się w kimś zakochuje. Nie chcę czuć tego smutku i bólu. Chcę być szczęśliwy... Ale jak... Każda osoba którą poznam po pewnym czasie ma mnie po prostu gdzieś... Chciałbym iść do psychologa, ale boje się tej wizyty... Nie wiem nawet czy u mnie (w opolu) jest jakiś darmowy psycholog, bo na prywatną wizytę na pewno się nie umówię, bo z kasą u mnie krucho. Pomóżcie mi, proszę...
×