Witam,
mam 16 lat i jestem chłopakiem, imię jest chyba zbędne. Mam wielki problem ze swoją koleżanką. Znamy się od roku, tak bliżej to pewnie gdzieś od czerwca tego roku, przejdę od razu do rzeczy. Dziewczyna nie ma w ogóle ochoty do życia, ciągle chodzi smutna i płacze. Jest to związane z tym, że jej ojciec nadużywa alkoholu, matka jeździ za granice do pracy a gdy przyjeżdża to nie okazuje jej ani miłości, ani wyrozumienia, non stop na nią krzyczy i bije po twarzy. Dzisiejszej nocy pisałem z nią (koleżanką) bo czułem, że nie jest za dobrze, powiedziała mi, że długo już płacze i że ma drgawki od tego, po chwili jeszcze dostałem wiadomość od niej typu
szybko skojarzyłem fakty, wiadomo ostre narzędzie poszło w ruch. Wtedy coś we mnie pękło, wstałem szybko z łóżka, ubrałem się i poszedłem do niej (mieszka ode mnie 30-35 minut drogi). Z racji takiej, że było dziś zimno w nocy jak cholera no i godzina 3 nad ranem, nie miałem nawet nadziei, że wyjdzie, chciałem żeby chociaż otworzyła okno i pogadała. Gdy jej napisałem, że jestem u niej pod blokiem, otrzymałem wiadomość od niej typu Przed chwilką dostałem taką wiadomość..
Co mam jej teraz odpisać? bo naprawdę zależy mi na tym, żeby było u niej dobrze, żeby nie płakała tylko żeby był uśmiech na jej twarzy.
Czego oczekuje od was drodzy forumowicze? Proszę o jakieś wskazówki dotyczące tego jak jej pomóc, aby uwierzyła w Siebie, jak ją wspierać i co zrobić, żeby przestała się samo-okaleczać.
Pozdrawiam, Blutek.