Witam wszystkich serdecznie, jak wielu z Was jestem tu nowa, mam dopiero 25 lat a męczę się nerwicą pewnie od kilku. Dzisiaj dodatkowo strasznie szumi mi w uszach.mam wrażenie, że świat kręci się beze mnie, jakbym coś wypiła, bo w głowie się dziwnie kręci, pomimo, że nie są to takie typowe zawroty głowy, jak się zdenerwuje to żołądek ściśnięty, suchość w ustach, do tego robię się strasznie zamknięta w sobie i otępiała. Moje objawy nasiliły się bardzo w kwietniu, gdzie postanowiłam iść do lekarza rodzinnego, który dał mi jakieś tabletki, ale skierował do poradni psychologicznej. Niestety nie poszłam od razu i to był mój błąd, bo być może teraz czułabym jakąś poprawę. Jednak zdecydowałam się bo było jeszcze gorzej. Pani psycholog doradziła, żebym udała się do psychiatry po tabletki i to była świetna decyzja. Mimo, że początkowo strasznie mnie przerażała. obecnie zażywam Asertin i pół tabletki Alproxu rano i na noc pół tabletki Alproxu. Było wszystko ok, ale od początku tygodnia znowu czuję się momentami fatalnie, a momentami całkiem normalnie. Wystarczy błahostka i już wszystkie w/w objawy wracają. A też mam wspaniałego chłopaka, którego nie chciałabym przez to, że mam nerwicę stracić, a on nie do końca mnie rozumie, ale stara się wspierać. Ale jeśli chodzi o konkretną diagnozę psychiatry to jeszcze jej nie usłyszałam, że to nerwica, a moja terapia u psychologa polega póki co na zebraniu przez Panią psycholog jak najwięcej informacji na mój temat i mojej rodzinie. Ogólnie to po takich ostrych objawach to jestem niesamowicie słaba i senna, dodatkowo dokucza mi okropne ziewanie. Przeraziło mnie ostatnio to, że zamykam się w sobie, boję się, że to jakaś choroba psychiczna, że wyląduje w szpitalu psychiatrycznym hmm to mnie dodatkowo nakręca i jest jeszcze gorzej hmm dodam jeszcze, że wszystkie moje związki do tej pory były nieudane i nigdy to ja ich nie kończyłam, tylko to zawsze mnie zostawiano, a jestem osobą, która bardzo szybko się przywiązuje, angażuje we wszystko, zależy mi na osobach, które są przy mnie, jednak każde rozstanie poprzedzała cisza i teraz też jak mój chłopak długo się do mnie nie odzywa to od razu się nakręcam, że coś jest nie tak, pomimo, że wiem, że jest zajęty i odezwie się na pewno jak będzie miał czas. chyba właśnie te sytuacje wywołują u mnie największą panikę, ale jak już wspominałam wcześniej, wystarczy byle szczegół, żeby sie zdenerwować i mieć kilka kolejnych dni wyciętych z życiorysu. Mam również ostatnio jakieś problemy z pamięcią, ciężko mi sobie cokolwiek przypomnieć, skoncentrować się. Doradźcie coś, co robić, pocieszcie, że to nie jest żadna choroba psychiczna, chociaż czasami tak się właśnie czuje, jak jestem mega rozkojarzona, zamknięta w sobie, nie mam na sił siły, tylko bym leżała i czytała w Internecie informacje na temat tej paskudnej choroby. Pomożecie?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie