Widzę, że rozbawiłem większość użytkowników forum.
Temat - śmieszny - fakt.
Ale dla mnie bardzo poważny.
Nigdy w życiu nie pogadam o tym z moim T., bo to tak jakbym gadał o jakości moich pierdów przy świątecznym stole.
Pewnie zaraz odezwą się starzy bywalcy forum i zaczną jęczeć że na pewno mam problem i jest on do przegadania na terapii.
Wolałbym umrzeć niż gadać o moich bąbelkach w brzuchu.
Czasami nie mogę się skupić na rozmowie z T., tylko myślę aby nic mi się tam nie przelewało, czy burczało ... to jest do niezniesienia.
Jeśli większość z was, "olewa to", to w takim razie skąd u mnie taka wręcz panika na możliwość pojawienia się jakichkolwiek bulgotek. Jeśli coś mi się tam przeleje, to dla mnie jest to straszny obciach i się zastanawiam co też T. o mnie pomyślał. (że jestem burak, etc).
Ależ mam w głowie posrane ...