Dzieki za odpowiedź.Od razu człowiekowi lepiej żem taka "klasyczna":)
Postudiowałam troche to forum i widzę ,że symbol naszego lęku widocznie jest bardzo różny obraz natrectw nie zna granic:) Ale tak naprawdę wszyscy czujemy ,majac je, to samo-straszne napięcie i lęk jakiś.i tu sie kryje nasza choroba-starałam sie rozwiazywać juz rózne konflikty wewnetrzne odnalezione przez psychologów.prowadzilam rozmowy z mamą(do ktorej podobno czuje nienawisc procz milosci).malo to dało alemoze sam fakt ze mnie wysłuchala pomógl-nigdy wczesniej nie miala dla mnie czasu.
Mi osobiscie wydaje sie ze gdzies podczas mojej drogi ku dorosłości nastapil jakis blad i przestalam dorastac-zostalam mała dziewczynka w srodku-mała zalekniona dziewczynka w ciemnym pokoju,pozbawiona mamy(mlodszy brat)i ojca(zimny wychów) dlatego tez czasami w apogeum natrectw wyobrazam sobie ze to nie ja je czuje tylko to moje male dziewczątko we mnie(tzw regres).Staram sie je wtedy przytulic poglaskac ukochac wtlumaczyc ze nie ma sie czego bać.Pomaga mi tez mowienie sobie :asiu masz 33 lat a nie 5 lat.uspokoj sie-wroc do doroslej osoby-nie cofaj sie w lęki.
Ale niestety dalej nie wiem co kryje sie za tym lękime skad sie on bierze ,czego ja sie boje.wiem ze natrectwa to tylko symbol lęku-tylko czego ten lęk dotyczy tak naprawdę nie wiem.
Pozdrawiam serdecznie
Asia