właściwie to nie wiem od czego zacząć..
przez ostatnie 3 lata spotkało mnie mnóstwo przykrych rzeczy
moja matka jest po rozwodzie ponad 1,5 roku - wcześniej przez 2 lata prawie co dzień awantury, policja etc. Ojczym mnie nienawidził, to miedzy innymi przez niego mam tak wypaczoną psychikę, nigdy nie słyszałam od niego dobrego słowa, za to zawsze wyzwiska typu: ku... itp
Kiedy doszło do rozwodu i ojczym dostał nakaz eksmisji, byłam szczęśliwa, już nie musiałam bać się powrotów do domu, ciągłych awantur, wyzwisk, bijatyk
Matka kiedys była dla mnie wszystkim dlatego zawsze o nią się najbardziej bałam
Niestety teraz między nami jest bardzo źle
Momentami jej po prostu odbija
Teraz te wyzwiska padają z jej ust (
Mam młodszą siostrę, o 11 lat (ma teraz 10 lat), fajny był z niej dzieciak ale teraz wszytsko jej wolno
Matka miała starsza siostre która ją gnębiła, więc niestety teraz cały czas uważa, ze ja chce to samo zrobic mojej siostrze:(( na początku bardzo się starałam, toteż młoda zawsze się do mnie "lepiła"; teraz mam to gdzieś
Nawet jak chcę dobrze, wychodzi źle. zawsze jest ten sam komentarz: ze jestem zazdrosna, że jestem dla młodej niedobra
Jakby tego było mało, matka ostatnio coraz częsciej znajduje powody by się do mnie nie odzywać; zawsze przyczyną jej złego humoru jestem ja. często też odnoszę wrażenie, ze lubi mnie szantażować - ostatnio obiecała kase na 4-dniowy wyjazd nad morze, jednak do konca nie wiedziałam czy ją dostanę, bo nie chciała mi jej dać; podobnie było w maju, jechałam do Zakopanego na parę dni bo sie zgodziła, niecałą dobę przed wyjazdem jej się przypomniało ze ja jednak nigdzie nie pojadę ( w końcu osiągnęłam swój cel, ale tak okropnego dnia jeszcze nie miałam
Do tego dochodzi kolejny problem: juz wczesniej słyszałam od niej wyzwiska typu k... choć tak naprawdę mam prawie 21 lat a pierwszego faceta miałam parę m-cy temu.
Niestety mój pierwszy związek był najgorszym co mnie mogło spotkać: facet mnie zdradził, wszystko skończyło sie nagle, z dnia na dzień. byłam załamana. teraz poznałam innego 3 m-ce temu..ale nie potrafie sie z tego cieszyć tak jak powinnam
z nim czuję się bardzo dobrze ale jak mam wracać do domu to jestem załamana:((
poza tym jak narazie nie potrafię mu zaufać, boje się ze znów zostawi mnie kolejny (odnoszę wrażenie, ze matka cieszyłaby sie jakby to zrobił ( juz nieraz mi to wygarnęła.. tak jak wcześniej gdy byłam sama, często mówiła, ze każda normalna kogos ma..a takiej jak ja żaden nie będzie chciał
mam bardzo niska samoocenę: zarówno przez sytuację w domu (zawsze czułam się jak piąte koło u wozu) jak i przez ślady po trądziku. sa momenty ze nienawidzę samej siebie, nie mogę na siebie patrzeć, czuję się gorsza:(( coraz bardziej się wszystkim przejmuję
od ponad roku poza 4 dniami spedzonymi z moim chłopakiem nad morzem, nie było innych wesołych
nie wiem co zrobić (
mam myśli samobójcze
nienawidzę swojego życia
jak sobie z tym poradzic
jak zaufac obecnemu chłopakowi? a jesli nie zaufac to jak nabrać do tego dystansu?