Skocz do zawartości
Nerwica.com

ziel

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ziel

  1. (moj 3 post...dobrze by bylo jakbyscie sie zapoznali z poprzednimi, zebyscie lepiej poznali moj PIEPRZONY problem) nie moge wyrazic tego co czuje TO JAKAS KUREWSKA BLOKADA!!!!!!1 niew iem, czy przeszedlem przez dwubiegunowosc...(chyba ze jeszcze trwa...) przez nerwice... wg objaw tak...ale moze to jakies moje wewnetrzne niedowartosciowanie...?!? ZUPELNIE INACZEJ(chodzi o patrzenie na swiat, zachowanie, patrzenie na ludzi, odczytywanie ich zamiarów itp.) czulem sie w tych stanach POZYTYWNYCH, zupelnie inaczej w tych "NEGAYTWNYCH" a zupelnie inaczej czuje sie TERAZ...............czuje ze spieprzylem zycie, mlodosc...NIE JEST TAK JAK KURWA POWINNO BYC (w mojej glowie..). serce mi nadal wali i czuje puls na calym ciele i co jakis czas robi mi sie gorąco... w głowie mam cały czas wydarzenia, chwile keidy "nie bylem soba"...z okresu ostatnich lat... nie mysle o niczym , nie zyje chwila..tylko ciagle cos sobie rozpamietuje... i teraz... z takim samopoczuciem (bo tak to nazwe...) nie moge zyc jak normalny mlody czlowiek, nie moge sie spelniac, patrzec optymistycznie na swoje zycie, na swiat, robic tego co chce (tylko w stanach POZYTYWNYCH tej dwubiegunowosci, czulem sie spelniony i robilem to co chce, cudownie sie czulem sam w sobie i w kazdym towarzystwie...itp) bo mam te stany... ciezko jest sie ze mna dogadac, a ja sam zle sie czuje wszedzie... juz nie mam sily zeby to opisac, brak mi slow... i mysli nie jestem tak pograzony juz w tym stanie (jaki opisywalem) ale wracaja do mnie jakies mysli.. ktore nie daja mi spokoju... dalczego ja o tym mysle?!?!? jakbym w ktoryms momencie spieprzył sie proces mojej socjalizacji... gdy patrze w lustro nie widze sieibe, tylko widze kogos mlodszego... JESTEM NA MAXA ZAGUBIONY.. nie mam tej pewnosci siebie (porownuje to do stanow pozytywnych z DWUBIEGUNOWOSCI- o ile taka mialem...) najgorsze jest to ze nie jestem soba, nie towarzysza mi takie uczucia, czy takie cechy jak pewnosc siebie...a z tym sie laczy juz wzsystko.. poczucie humoru, nie przejmowanie sie (tym co zawsze) lepiej mi wzsstko wchodzi do glowy...lepiej wyrazam swoje mysli... bo mam ich wiecej... ja nie moge tak zyc.... nie mam wlasnych mysli, wlasnych uczuc... czuje ze ktos chce mi to odebrac... TO JEST JAKIS KRYZYS OSOBOWOSCI albo ADOLESTENCYJNY PRAWDA??? WIEC DLACZEGO MIALEM TAKIE OBJAWY JAK WCZESNIEJ OPISYWALEM...? moze to jednak jest nerwica... chodzilem do psycholog... bylem u psychiatry... bralem coaxil, teraz biore od kilku dni LERIVON (tylko mnie przymula i bardziej chce mi sie spac, ale mylsi mam takie same...) i od poniedzialku ide do szpitala - "Klinika Psychiatrii Centralny Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi"(ul. czechoslowacka) [nawet nie wiecie jak sie meczylem piszac ten tekst...kazda mysl byla dla mnie trudna... dodam, ze wszystkie teksty ktore zamiescilem na tym forum zaniose do szpitala...]
  2. proboje to ujac w jak najbardziej szczery sposob... to wczensiejsze posty ktore napisalem: http://www.nerwica.com/forum/viewtopic.php?t=1335 http://www.nerwica.com/forum/viewtopic.php?t=1326 wariuje juz... rodzice (i ja sam) chca mnie wyslac do szpitala na czechoslowacka, na badania (dla mojego dobra... ja juz czasem tez powątpiewam i naprawde chce tam isc) ale.. czy to mi cos da?... teraz, troszeczke bardziej mi mozg pracuje i wydaje mi sie ze raczej badania mozgu, ekg itp... nic mi nie dadza... jakbyscie mogli, przeczytajcie i dajcie mi ostatnią radę... czy naprawde powinienem isc do tego szpitala....? wiem, ze nie znacie mnie osobiscie, no ale... : "przez jakis ostatni rok (a na pewno od pazdziernika) mam stany podobne do dwubiegunowosci afektywnej... tzn raz czuje sie na cudownie, moglbym zdobywac gory, niczym sie nie przejmuje, mam swietny kontakt z ludzmi( wtedy jestem dusza toawrzystwa, mam bardzo dobre poczucie humoru, kocham zycie), nauka mi szybko wchodzi a raz jestem bardzo zdolowany, serce mi bije, czuje puls na calym ciele (objawy opisalem we wczesniejszych "zapiskach), nie moge sie skupic, mysle o sobie jak o kims najgorszym, nie czuje sie wolny, kazda chwila jest straszna, wydaje mi sie, ze nie moge robic niektorych rzeczy, bo zabraniaja albo wysmiewaja sie ze mnie osoby srednio poltora tygodnia trwaja te stany... teraz juz jakis tydzien te stany,ale SA JESZCZE INNE (w objawach)... chodze spac wczesnie bo juz nie moge tego wytryzmac, czuje, ze zmarnowalem sobie zycie, nic mnie nie cieszy, nawet nie wiiem czyt do konca jestem szczery (takie straszne jest to uczucie) opisujac te swoje stany... nie mysle (przez 24 godziny na dobe) o niczym innym, nie mysle o sobie, nie mam swoich problemow jak inni ludzie, serce mi mocno wali, i ciagle mi sei wydaje(ciagle mam w glowie) tych ludzi z gimnazjum(chcoaiz tak naprawde malo pamietam, poprostu bylem mniejszy, mlodszy i czasem cos rzucili w moja strone..) wydaje mi sie ze nie potrafielm zachowac sie porpostu w takim towarzystwie, od dziecka zylem wsrod ludzi pozytywnie do siebie nastawionych, podstawowke bardzo dobrze wspominam...wtedy nie mialem zadnych problemow, niczym sie nie przejmowalem. a po przeprowadzce trafilem do gimnazjum, w ktorym duza czesc towarzystwa stanowili "dresiarze" i ludzie o zupelnie innej mlodosci... - tylko dlaczego to mi tak w glowie zostalo, wydaje mi sie ze to igralo z moja duma.. z poczuciem wlasnej wartosci... a dlaczego nie potrafilem sie im przeciwstawic, dlaczgeo nie potrafielm byc soba (jak w stanach pozytywnych w "dwubiegunowosci"- o ile taka mialem- przeciez wtedy czuje sie 100%, i podobno zarazam optymizmem innych) czuje sie jakos inaczej niz zawsze, jakos bardziej niedowartosicowa1ny moze juz kilka lat...? i tylko mi sie to poglebia... chociaz sam juz nie wiem, teraz porpostu moze tak mowie...wczesniej tego nie zawuazalem tak bardzo)... ja juz nie weim dlaczego sie tak przejmuje, dlaczego mialem te objawy dwubiegunowosci... nie moge patrzec na innych ludzi, ktorzy takich problemow nie mieli... nie mam siebie...nie mysle o sobie. bardzo mnie boli to ze jestem mlody i chce I CHCE I POWINIENEM TEORYTCZNIE SIE BAWIC (TAK JAK INNI SIE BAWIA), SPOTYKAC Z PRZYJACIOLMI I SPEDZAC CZAS PRZYJEMNIE... PROBOWALEM NAWET W TAKICH STANACH NA SILE GDZIES WYCHODZIC ALE Z TAKIM SAMOPOZCUCIEM, TO NIE JEST ZABAWA.. NIE PRZECHDOZI MI PO NICZYM. BOLI MNIE TO ZE INNI SIE BAWIA, A JA SIEDZE W DOMU ... ALE NIE MGOE SIE BAWIC BO TEN STAN MI TO UNIEMOZLIWIA WIEC KOLO SIE ZAMYKA. TE STANY SA MASAKRYCZNE!!! (jak jestem normlany, lub w stanie pozytywnym tej "dwubiegunowosci" nie zastanwiam sie nad takimi rzeczami, bawie sie, wychodze i jest w porzadku bardzo)"
  3. jeszcze taka adnotacja... to jest chyba jeden z najnpowazniejszych prbolemow: BARDZO MNIE BOLI TO ZE JESTEM MLODY I CHCE I POWINIENEM TEORYTCZNIE SIE BAWIC (TAK JAK INNI SIE BAWIA), SPOTYKAC Z PRZYJACIOLMI I SPEDZAC CZAS PRZYJEMNIE... PROBOWALEM NAWET W TAKICH STANACH NA SILE GDZIES WYCHODZIC ALE Z TAKIM SAMOPOZCUCIEM, TO NIE JEST ZABAWA.. NIE PRZECHDOZI MI PO NICZYM. BOLI MNIE TO ZE INNI SIE BAWIA, A JA SIEDZE W DOMU ... ALE NIE MGOE SIE BWAIC WIEC KOLO SIE ZAMYKA. TE STANY SA MASAKRYCZNE!!! (jak jestem normlany nie zastanwiam sie nad takimi rzeczami, bawie sie, wychodze i jest w porzadku bardzo)
  4. wreszcie sprobowalem to (po strasznych męczarniach) w jakis normlaniejszy sposob ująć swój problem, scharakteryzowac go i swoje zycie... bardzo bym prosil o zapoznanie sie wczensiej z moim wczensijeszym tekstem, wolaniem o pomoc.. LINK TUTAJ ... Ja sie w tym wszystkim strasznie pogubilem... moj mozg sie pogubil... na wstępie... mam takie stany od ponad roku... a moze i dluzej tylko nie w takim stopniu? od jakiegos czasu mam tak, że te maksymalnie negatywne stany trwają około tygodnia-półtora... na przemian ze stanami maksymalnie pozytywnymi... kiedy czuje, że się spełniam.. czuje się na maxa dowartosciowany, każda chwila dla mnie jest przyjemna... jestem na maxa otwarty na wszystko... nie przejmuje się niczym... żyje jak normalny człowiek. zawsze bylem troche nadpobudliwy... w dziecinstwie (0-3lata) nie spalem prawie w ogole... ale mimo to bylem bardzo zywym i "smiesznym" dzieckiem. a teraz(w tych stanach..): za bardzo zwracam uwage na innych, strasznie boje sie co inni powiedza na cos co zrobie, co powiem itp... nie czuje sie wolny, ani przez chwilę, bardzo brakuje mi tych dni normalności... nie moge zlapac tego swojego luzu (mysle w zupelnie inny sposob niz zawsze... tzn prawie w ogole nie mysle...a jak juz to strasznie negatywnie) mam wrażenie, że wszyscy chca mnie "zgnoić". wydaje mi sie ze wszyscy sa przeciwko mnie a wiem ze nie jestem glupi, moge duzo osiagnac... mam swietny kontakt z ludzmi, szybko nawiazywalem pozytywny kontakt z płcią przeciwną...(zdobycie dziewczyny nie bylo dla mnie zadnym problemem) i przede wszystkim mam cudowne poczucie humoru. zreszta... oto jak mnie opisal moich dwoch najlepszych przyjaciol-kolegow, jak ich poprosilem zeby mnie scharakteryzowali, takiego jakiego mnie pamietaja z normalnych czasow: "wesoly pelen zycia i energii, wykorzystuje kazda chiwle maksymalnie, optymistycznie nastawiony(no wsumie to dosc dobrze opisywalo..) o jeszcze bym dodal lekkoduszny xD (zawsze pozniej sie myslalo)" a tak drugi (moj najlepszy kumpel z czasow podstawowki.. teraz znwou odnowilismy kontakty...): "pewny siebie, z poczucie humoru,bez kompleksów, wesoły" i przede wszystkim wg zdania mamy jako dziecko bylem: normalny, pogodny, radosny, zywy (ale w miare posluszny), chetny do pomocy, madry, pelen energii... a teraz taki jakby ze mnie powietrze zeszło... a teraz tak skroce moje zycie, i posczegolne etapy... dziecinstwo - bardzo wesole... teraz keidy przegladam jakies fotki, filmy... teraz jak sobie wspominam, dziwi mnie ze nie docenialem tego - bo bylo dla mnie zupelnie normlane... w zyciu bym sie nie spodziewal ze doprowadze siebie do takiego stanu jak teraz... (ale jednoczesnie nie towarzysza mi zadne uczucia w momencie ogladania... tak jak i w momencie tych wszystkich PIEPRZONYCH STANOW) kiedy ogladam kasety czy zdjecia z okresu mojego dziecinstwa patrze jakim bylem zupelnie innym czlowiekiem, jest takie uczucie... jakas magia chwili...(ktora zapewne towarzyszy kazdemu, tylko nikt sie nad tym nie zastanawia...bo jest to zupelnie normalne) brak mi tego... jestem obojetny... w podstawowce - bylo super, mialem dobre stopnie, duzo przyjaciol, nie mialem zadnych problemow , mialem cudowne poczucie humoru... w gimnazjum (przenioslem sie do zupelnie innej szkoly - bylem zawsze mniejszy, i rok mlodszy - rok wczesniej poszedlem do szkoly). zupelnie inne towrzystwo... moze to tak na mnie wplynelo? moze meczy mnie "widmo" tamtych dni? a moze sobie poprostu wkrecam, bo przeciez nie bylo tak zle... w liceum - wszystko niby normlanie... ale moze te doswiadczenia z gimnazjum na mnie wplynely? sam sobie cos wkrecam... mam naprzemian te stany (od ponad roku, a moze i dluzej jak wspomnialem) przestaje myslec... nie moge sie skupic... nic mnie nie cieszy, boje sie ludzi. czuje jakby moja mlodosc to byly stracone lata... jakbym nie mial wlasnego zycia tylko najlepsze jest to ze od czasu do czasu mam stany normalne, keidy nie przejmuje sie niczym... rzadko wspominam ten zly stan, majac nadzieje ze juz nie wroci... wiem ze gdyby mnie to nie meczylo, bylbym w tej chwili zupelnie innym czlowiekiem... moze i bez problemow psychicznych... (widze to po tych "normalnych dniach" kiedy sie zupelnie roznie od siebie) najgorsze jest to ze mam w tym roku mature... czemu ja musze tak cierpiec.. czemu niszcze sobei przez to mlodosc... jestem tego niewolnikiem... w dalszym ciagu wydaje mi sie ze nie wzsystko opisalem.. nie moge tego dobrze ująć... bo tego nie da sie opisac... napewno jest tu pelno bledow... ale w momencie pisania tego calego tekstu w ogole mi mozg nie funkcjonowal... aha i po tych wzsystkich wizytach u specjalistow boje sie ze juz mi nikt nie pomoze... ze z tego sie nie da wyjsc... jutro ide jeszcze do jednego... dr nauk med. Jan Apoloniusz Madej jedna z ostatnich moich szans ale boje sie ze nie bede mogl sie wyslowic (i tak napewno bedzie...), sprecyzowac mysli, skupic sie na tym co mowie... i to zaprzepasci znowu moja szanse na powrot do normalnego zycia...
  5. Witam... szukam pomocy... zle ze mna ostatnio. chodzilem do psychologa, nawet do bioenergoterapeutki. mam 18 lat. bralem coaxil. zamieszczam teksty (przepraszam za błędy) ktore napisalem do mojej pani psycholog... przybliza wam to co mnie zadręcza... mial ktos podobne objawy? czy jest to nerwica wg was? co mam z tym robic bo juz nie wiem... jestescie jedna z ostatnich moich desk ratunku... czekam na pomoc i szybka odpowiedz... dzieki z gory... TEKST # 1 (napisany ok miesiac temu) "chcialbym przestac przejmowac sie glupotami... zasmiecac sobie glowe jakimis glupimi mylsami. to jest takie uczucie ktorego chce sie pozbyc, z ktorym nie moge juz wytrzymac (jak mowilem czasem ustepuje bez koknretnego powodu, a pozniej wraca.. tez bez powodu) TEN STAN: serce mi wtedy wali jak mlot... czesto robi mi sie goraco... nie mam konkretnych mysli w glowie... jakbym sie czegos bal poprostu... nawet glupi ruch reka musze kontrolowac. jak mowilem w momencie keidy juz nic dla mnie nie ma sensu... nie mysle o niczym... tlyko mam ten stan czesto bola mnie stopy (jak mowilem w stawie skokowym... jest to dosc dziwne... to nie jest taki normalny bol... poprostu jakis objaw tego "stanu") nawet chodzenie sprawia mi trudnosc... zauwazylem (w takich sytuacjach totalnie negatywnych) ze np schodzac z kraweznika na chodnik towarzyszy mi takie dziwne uczucie... jakby serce mi szybciej walilo (i robie wtedy gleboki wdech automatycznie)... ciezko mi to opisac jedzac nie czuje smaku... czasem nawet drży mi glos... czuje sie niekomfortowo... nie zastanawiam sie nad NICZYM INNYM!! NAD NICZYM. w tych najgorszych dniach ... nie jestem szczesliwy ani w 1 procencie... obwiniam sie za cos nie dokonca wiedzac za co... proboje cos robic, ale to jest takie "wymuszanie" NIE UMIEM ZYC CHWILA... tak jak kiedys.. jak jestem "normalny" (jak juz keidys wspominalem) jestem dusza towarzystwa... czuje sie wspaniale... nie jestem tak wyluzowany jak zawsze...a przede wszystkim nie jestem taki POBUDZONY... tak mi tego brakuje... nawet ciarki mi przestaly przechodzic... jakbym mial jakas blokade w mozgu.. porpsotu sam sie pograzam "w tym" wszystkim ja rozumiem, ze jestem wrazliwy... ale ze az tak?? to ma jakis zwiazek napewno... ZA BARDZO PATRZE NA INNYCH LUDZI... i "wkrecam" cos sobie... (co zauwazylem nie tylko ja) nie moge usiedziec w miejscu... czy nawet ustac. ciagle musze chodzic ciagle jestem w jakims stresie... czasem boje sie wtedy nawet ludzi... A PRZECIEZ NIKT MI KRZYWDY NIGDY NIE ZROBIL... znajomi zastanawiaja sie co sie ze mna dzieje.. jestem (chociaz tym razem moze nie zupelnie, ale jednak) INNY od siebie normalnego... tesknie za soba kazdego dnia coraz bardziej... i tu jeszcze taka jedna rzecz... mam w klasie bardzo dobrych kumpli... za bardzo sie wszystkim przejmuje... jakis tydzien przed feriami jak mialem dobry stan zdazyla sie jakas tam mala "docinka" (jak to bywa czesto cos w stylu ...) mojego najlepszego kumpla z klasy, z innym kolega... i wtedy szczerze sie usmiechnalem i pomyslalem... "no widzisz... jak sie dobrze czujesz wszystko jest w porzadku.." nic nie bylo dla mnie problemem (to jest smieszne... ale ja sie wszystkim przejmuje, jak mam ten gorszy stan...! straszny bezsens) co jest przeciez normalnie nie tylko wsrod mlodziezy... ze czasem ktos (nie chodzi mi o wysmianie) ale zasmieje sie z kogos... w zartach, czasem pieszczotliwie wrecz. , a teraz kazda "docinka" w moja strone czy nawet w kogo kolwiek innego powoduje ze zaczynam sie pograzac... ZA BARDZO DRAMATYZUJE... przeciez normalnie niczym takim bym sie nie przejmowal... jak normalny czlowiek... tlumacze sobie, ze przeciez cos takiego jest normalne... czasem ktos sie z kogos zasmieje... i najgorsze jest to, ze wszyscy mysleli ze ja zawsze mam dobry humor... oczywiscie nikt nie chcial mi tego humoru zespuc.. (a ja w ciagu poprzedniego roku jakos, kiedy miewalem zle stany... udawalem, ze sie dobrze czuje... dusilem to w sobie... czesto sie smialismy z ludzmi z klasy z roznych rzeczy... wtedy tez do konca nie bylem soba...) NIE CZUJE SIE WOLNY... w najgorszych stanach czuje sie jakby ktos kontrolowal moje zycie... ingerowal w nie... taka ciekawostka.. nawet jak kolega zartuje z innego kolegi - ja to przezywam... to jest CHORE!! w glowie mi sie strasznie poprzestawialo... i coraz trudniej to naprawic... PORPOSTU ZA BARDZO SIE TYM WSZYSKTM ZADRECZAM, nie mam konkretnych mysli (tzn. nie chodzi o to, ze czuje sie jakis niedowartowsciowany) tylko towarzyszy mi ten glupi stan.. przez ktory nie moge nic ZROBIC NORMLANIE... NIC! nie chce swojego zycia zaprzepascic... pamietam jak mialem "stan" normlany tak chwile sie zastanowilem... jak ludzie maja pieknie jesli tak sie czuja caly czas... ja tez sie czulem wspaniale... niczym sie nie zamartwialem... w te lepsze dni... i wczesniej w zyciu... niczym sie nie zadreczalem... tylko wtedy nie potrafilem tego docenic... a teraz kazdy dzien normlanego samopoczucia traktuje jako cudowny... wyrazam taka chec do zycia... jestem tak wesoly, ze az trudno to opisac... wydaje mi sie, ze tylko ja mam takie stany psychiczne, bo to nie jest normalne napewno... w tej chwili nie moge NIC robic, wszystko sprawia mi trudnosc, nie moge odnalesc spokoju ducha, uspokoic sie. nie mowiac juz o... uczeniu, skupieniu sie w czasie meczu w tv...skupieniu sie na rozmowie, czy nawet krojeniu chleba.... glupie pisanie na klawiaturze sprawia mi trudnosc (rece jakby mi sie trzasly... odmawiaja posluszenstwa...czesto sie myle.. nie mysle o tym co pisze) brakuje mi relaxu... odprezenia.. ___________ ciezko mi teraz skupic sie i zebrac mysli... ty razem juz od ponad tygodnia mam ten stan... chociaz powiem ze tym razem jest troche jednak inny... jakby jestem bardziej jakby stonowany(nie jestem tak pobudzony jak zawsze). ale dalej nic mi nie daje przyjemnosci... nie moge skupic sie na rozmowie.. najchetniej (tak jak mowilem) siedzialbym ciagle w domu i spal... zanika mi swiadomosc tym razem boje sie ze nie ustapi tak szybko jak te wczesniejsze... a zaznaczam... ze jako normlany czlowiek nie przejmuje sie niczym i nikim... wszystkich wtedy uwazam za przyjaciol, patrze na swiat bardzo optymistycznie... od dziecka bylem taki... kochalem zycie i nie zasntawialems ie glupotami... spelnialem sie... rzadko czegos zalowalem zaczynam bac sie wszystkiego... NIKOMU TEGO NIE ZYCZE... TO JEST MASAKRA... o co w ogole w tym wszystkim chodiz.... JA NIE MOGE TAK ZYC... ____ przepraszam za takie niepoukladane mysli... za wszelkie bledy logiczne... i niestarannosc... porpostu usiadlme przed chwila... probowalem to z siebie wyrzucic, ale wiem ze nie udalo mi sie do konca... ja nie chce tak dalej sie pograzac... juz nie moge... CHCE WROCIC DO SIEBIE! DO NORMLANOSCI!!! przez ostatni rok przezylem cos strasznego (w psychice)" [ Dodano: Sob Mar 25, 2006 3:37 pm ] TEKST # 2 (napisany dzis rano...) "proboje to sprecyzowa cALE TO BEDZIE CIEZKA RPOBA>... WSZYSTKO OCZYWISCIE PISZE W MOMENTACH JAK SIE CZUJE TAK "ZLE" WSTYSTKO PISZE BARDZO NIEGRAMATYCZNIE, NIESKLADNIOWO I W OGOLE ZLE...MOZE KTOS COS Z TEGO PROBOJE OCZYTACw RADZILBYM PRZECZYTAC WOLNO I SPROBOWAC SOBIE TOW SZYSTKO USWIADOMIC... I ZROZUMIEC PRZEDE WSZYSTKIM.. BO WIEM, ZE BEDZIE CIEZKO. NIE MOGE SIE SKUPIC, MOZG MI NIE PRACUJE NORMLANIE DLATEGO TE WSZYSTKIE BLEDY.. (znowu zaczyna byc ZLE OD 3 dni, A BYLO NA MAXA DOBRZE - ZRESZTA RODZICE MOWILI ZE CHODZILEM CIAGLE BARDZO NAKRECONY PRZYJMENOSCI MI NIE DAJE NIC!!!!!!! PRZYJMENOSCI MI NIE DAJE NIC!!!!!!! WSZYSTKO MI BRZYDNIE NWAET ZNAJOMI NWAET WLASNY DOM, MOJ POKOJ I TO JEST STRASZNE! PRZYJMENOSCI MI NIE DAJE NIC!!!!!!! NAWET SPAC JUZ NIE MOGE. BUDZE SIE KOLO 5.00 - 6.00 I NIE SPIE DALEJ (NORMLANIE ZAWSZE SPALEM DO POZNA) BUDZE SIE - STRAWSZNIE WALI MI SERCE, CZUJE SIE NA MAXA ZLE... NIE MOGE ZNALESC SOBEI MIEJSCA... NIE WIEM CO ZORBIC Z REKOMA... JAK SIE ULOZYC (ALE TO JESST NIC) NAJGORZEJ MI SIE W GLOWIE WTEDY DZIEJE. ZAZWYCZAJ BUDZILEM SIE ZRELAKSOWANY.. NO JAK NOIRMLANY CLZOWIEK. JA NAWET PRZESTAJE MYSLEC CZY MI SIE CHCE SPAC< CZY CHCE MI SEI JESC, CZY MUSZE SPELNIC CZYNNOSC FIZJOLOGICZNA.. NIE WEIM! WSZSYSTKO ROBIE JAK NIE JA, NIENAWIDZE TYHC ST ANOW PORPOSTU JUZ NIE MOGE WYTRZMAC TEGO..> ZAPRZEPASICLEM SOBIE RPZEZ TO SPORY KAWALE OSTATNIEGO ZYCIA. - WIEM ZE NORMLANIE BBYM BYL ZUPOELNIE INNY!!! 2-3 TYG TEMU (PODCZAS TEGO ZLEGO STANU) NAWET PRZESTALEM JESC. NIE MOGLEM.. NIBY NIE MOGLEM SIE DOCZEKAC JEDZENIA..Z EBY TYLKO COS SIE "DZIALO" ALE KIEDY PRZYCHODZILO DO JEDZANIA NIE MOGLEM NIC PRZEGRYZSC POLKNAC..BARDZO DZIWNE TO BYLO. CIEZOK MI TO OPISAC. TAK SAMO JAK MI CEIZKO OPISAC WSZYZSTKO. MIALEM REMONT POKOJU (OK 2 TYG TEMU) AKURAT MIALEM NRLMANE SMOPOCZUCIE.. BARDZO MI SIE PODOBAL... NORAMLNE BRAK SLOW... ALE OD TYCH KILKU DNI NAWET NIE CHCE W NIM SPEDZAC CZASU.. BO SIE BOJE ZE MI ZBRZYDNIE... NIE WIEM CEIEZKO MI TO OPISAC. ALE MI CIEZKO IDZIE TO PISANIE..... (zaczne od tego ze CIEZKO JEST Z MOIM MYSLENIEM) NIE ZAWRACAM UWAGI NA OGOL TYLKO NA SZCZEGOLY.. JAK PROBOJE ODCZYTAC CZYJES INTENCJE (NAWET RODZICOW) TO ZAWSZE ODCZYTUJE JAKO NEGATYWNE BARDZO. NIE MOGE ZNAELCS MIEJSCA SOBIE KAZDA CHWILA W TYCH ZLYCH STANACH< KAZDA SEKUNDA JEST DLA MNIE STRASZNA.!! NWAET NIE MOGE SIE ZASTANWOIC NAD TYM CO CHCE NAPISAC. NIE MOGE CHCE JUAKOS TO SPRECYZOWAC ALE NIE MOEG. TKA ZEBY KTOS TO ZROZUMIAL I SPROBOWAL COS ZE MNA ROBIC! ZERO ODPRĘŻENIA. ZERO SKUPIENIA. CZESTO MYLSLAEM ZEBY SIE ZABIC, ZEBY PORPOSTU WYRZSUCIC TO Z SIEBIE I ZYC NORMLANIE ALE NIE MOGLEM NAWET. BRKAUJE MI NA TO ODWAGI. WZIALEM NOZ CHCIAELM SIE POCIAC ALE NIE MOGLEM... NORMLANIE W ZYCIU NIE MYLSALEM O JAKIMS SAMOBOJSTWIE... od 3 dni nie moge spac (zreszta miewalem tak juz poprzednio tzn z ponad 2tyg temu) BOJE SIE NAWET MUZYKI, NIE MOGE SOBIE ZANUCIC ( BEZ SENSU TO BRZMI.. ALE NIE MOGE INACZEJ JAKOS TEGO WYRAZIC) JA JUZ NIEW IEM. CZEMU JA AKURAT TAK MAM, WSZYSZCY ZYJA NORAM LNIE> Z JEDNEJ STORNY SKUPIAM SIE NA SOBIE (ALE TLYKO W TYCH ZLYCH SPRAWACH) A Z DRUGIEJ SKUPIAMS IE TLYKO NA PROBLEMACH INNYCH...ALE TO CIEZKO WYTLUMACZYC>>ZSOTAWIE TO BO TO PONAD MOJE MOZLWIOSCI TERAZ MYSLENIA... I TERAZ TO CO MNIE NAJBARDZIEJ MECZY (W TAKICH STANCH!!) WYOBRAZAM SIE SOBIE JAKO JAKIS LESZCZ ALBO COS [- A POTEM SOBIE MYSLE "JEEEZU O CO CI CHODZILO. PRZECIEZ JESTES NORMLANYCZLOWIEK, TAKI POZYTYWNIE PIEPRZNIĘTY... zreszta nrmlanie nie mysle nad tym jaki jestem... chwytam dzien i jest pieknie.. mam inny stosunek do wzsystkiego. (I W OOGOLE NIE ZADRECZAM SIE NICZYM... TZN MAM NORMLANE PROBLEMY JAK ZWYKLY CZLOWIEK - ALE JAK MAM TE ZLE STANY NIE MAM W OGOLE PROBLEMOW POJEDYCZNYCH TYLKO JEDEN WIELKI KTORTEGO JUZ MAM DOSC...JUZ NIE WIEM CO MAM ZROBIC] CIAGLE PPOPRAWIAM UBRANIE, WLOSY. NIE MOGE (tak jak zawsze) UBRAC SIE, ZROBIC COS Z WLOSAMI i POWIEIDZIEC "NO JEST OK" I ISC GDZIES NAWET DO SKLEPU. TLYKO POPRAWIAM WLOSY 20TYS RAZY I CIAGLE JEST ZLE, NIE WIEM CO ZAKLDAC, BO UBRANIA MI BRZYDNĄ (W SENSIE KOJAZA MI SIE Z TYMI STANAMI) _ NIE CHCE ZEBY KTOS TO ZLE ODCZYTAL.. ALE TERAZ LEPIEJ TEGO NIE NAPISZE... JA MOWIELM TO TRZEBA POCZUC ZEBY WIEDZIEC O CO MI CHODZI. KUR NO NIE MOG ENAWET TEGO UJAĆ NORMLANIE. ZLE JEST STRASZNIE. SERCE MI WALI JAK GLUPIE, BARDZO NIEPRZYJEMNE TO JEST CZUJE SIE WSZEDZIE ZLE OBCY JABKY MNIE WSSZYSCY WYTYKALI PALCAMI 0 PEWNOSCI SIEBIE. 0!! O LUZIE JUZ NIE WPSOMINAJAC... W TRAKCIH CHWILACH NIC MI NIE POMOZE, ANI DZIEWCZYNA, ANI KOLEDZY, PRZYJACIELE, ANI RODZINA.. TO MUSI MI SAMO PRZEJSC. KAZDE MIEJSCE KTORE ODWIEDZAM W TAKICHS TANACH - POTEM MI SIE STRAWSZNIE ZLE OKJAZY, BOJE SIE W NIE WROCIC ZEBY ZNOWUI MNIE NIE DOPADŁO. PATRZE NA SWIAT ZUPELLNIE INACZEJ NIZ NORMAKNIE, NAPEWnO NIE ZYJE CHWILA<... NIE MOGE SEI WYSLOWIC W ROZMOWIE Z NIKIM. OBWINIAM SIE BARDZO OW ZSYSTKO . INNI ZAZWCYCZAJ NIE ZAUWAZAJA ZEBYM JAKOS BARDOZ SIE ROZNIL OD SIEBIE NORALMNEGO, TLYKO PORPOTU MNIEJ MOWIE I MAM SLABSZY HuMOR. (ALE JA W SRODKU CZUJE COS ZUPELNIE INNEGO.. STRACH, ZLOSC, BICIE SERCA, JAKIES NIEDOWARTOSCIOWANIE - A W NOIMLRANYCH STANACH JEST ZUPELNIE NA ODWROT...!!) NIE WIEM DALCZEOG ALE BOJE SIE ZE KTOS MNIE WYSMIEJE CZY NWAET KTOS MNIE POBIJE!!! (A W ZYCIU NIKT TEGO NIE ZROBIL..!! CZEMU JA SIE TEGO WZSYSTKIEGO BOJE.CZEMU JA SOBIE COŚ WKRĘCAM CIAGLE!! CO SIE ZE MNA STALO!! NORMLANIE, JAK CZUJE SIE SOBĄ OCZYWISCIE MAM OCHOTE CZASEM KOMUS PRZYLOZYC CZY COS.. I JEST TO DLA MNIE ZUPELNIE NORMALNE.. JAK DOCZEPI SIE DO MNIE JAKIS PIJACZEK NP. CZY KTOS BEDZIE MIAL COS DO MNIE, COS MU SIE NIE SPODOBA.. TO [Z PEWNOSCIA SIEBIE] NIE MAM NIC NAPRZECIWKO ZEBY MU PORPOST WALNAC ZEBY SIE OCZEPIL..ALBO NAWET STOCZYC JAKIS MALY POJEDYNEK, NO CZASEM JAKAS TAM AGRESJA W CZLOWIEKU SIEDIZ - NIE CHCE ZEBY KTOS MNIE ZLE ZROZUIMIAL TUTAJ...) ZACZAELM DZIELIC LUDZI NA TZW. LESZCZY (ALE TLYKO W TAKICH STANACH JAK EJSTEM). NIE WIEM MOZE TO ZLLY WPLYW LUDZI NA MNIE TO WSZYSKTO SPOWODOWAL. PRZECIEZ TO NIE JEST NOMLRANE... NIE MOGE PATRZEC NA INNYCH LUDZI ANI W TV, ANI NA ZYWO NA ICH SZCZECIE I ICH "PROBLEMY" KTORE JA SAM CHCIALBYM MIEC ZASMIST TEGO PIEPRZONEGO CZEGOS. NIE MOGE PATRZEC NA INNYCH SZCZESCIE (W TAKCIH STANACH). NORMLANIE ROBIE COS NIE ZASTANTAIWAJAC SIE ZA BARDZO NAD TYM I ZAZWYCZAJ MI TO WYCHODZI DOBRZE ( MOWIE TU OGOLNIE O WWIEKSZOSCI SPRAW). A TERAZ NIC... KURDE NO NNIEW IEM JZU JAK TO OPISAC. STAZSNIE MNIE DENERWUJE JAK KTOS PATRZY NA MNIE I SIE PYTA CZEMU JESTEM TAKI SMUTNY.. (A NIEW IE JAK JA SIE CZUJE W SRODKU... WOLALBYM ZEBY MI BYLO tysiac razy bardziej SMUTNo NIZ TAK JAK JEST TERAZ... NIKT NIE WIE JAK TO JEST I MNIE NIE ROZUMIE..) NORLMANIE NIE PRZEJMUJE SIE NIKIM.. JESTEM SOBA... I JEST CUDOWNIE.. PROBOWALEM SEI WYZYC. ALE OT MI NIC NIE DAJE. NIE MOGE SIE WYZYWAC W TAKICH ST%ANACH BO MI TO NAWET SPRAWIA PROBLEM. SERCE MI WALI, NIE MOGE PODNIESC NAWET NICZEGO. TAK NA MAXA NIEKOMFORTOWO. JAKBMY SIE PRZESTASL ROZWIJAC I COFNAL SIE STRASZNIE DO TYLU. BRAKUJE MI SIEBIE... TEGO SPRZED TYGODNIA.. TEOG Z DZIECINSTWA... TEGO Z "NORMLANYCH STANOW" kTORE POWINNY TRWAC CALY CZAS .... NIE MOGE Z TYM ZYC... ALE ZABIC SIE TEZ NIE MOGE..!! CO JA MAM ROBIC!!!!!!!!!?!?? TYDZIEN TEMU BYLA SIOSTRA (PRZYJECHALA Z ANGLII ODWIEDZIC NAS na 7 dni). AKURAT W DNIU PRZYJAZDU MIALEM TOTLANIE ZLE SAMOPOCZUCIE ( I OBAWIALEMS IE Z E JUZ NIGDY NIE MINIE..TRWALO JUZ PRAWIE 2 TYGODNIE) I OBWINIALEMS IE ZE AKURAT TERAZ KIEDY ONA PRZYJEZDZA... W MOMENCIE KEIDY WYSZLISMY PO NIA NA LOTNISKO WSZYSTKO BYLO JAKIES TAKIE OBOJETNE DLA MNIE... ALE........... DZIEN PO JEJ PRZYJEZDZIE STALO SIE COS PIEKNEGO DLA MNIE... WROCIELM "DO SIEBIE" i BARDZO DOBRZE WSPOMINAM TEN TYDZIEN.. KLOCILISMY SIE PARE RAZY, CO JEST NORMALNE JAK BRAT Z SIOSTRA.. BYLISMY NA PIWKU... GADALISMY, SMIALISMY SIE ...BYLO NAPRWADE SPOKO... (W SZKOLE TEZ BYLO SUPER) KIEDY ODJEZDZALA SZCZERZE SIE ROZPLAKALEM... (JAK NORMLANY "JA").. TEN STAN TRWAL JESZCZE 3 DNI... BYLO SUPER... i... ZESPULO SIE... I TERAZ SIEDZE TUTAJ I SIE UDRECZAM (CHCOAIZ NIE MOZNA TEGO NAZWAC UDRECZNIEM, PROBOJE SZUKAC POMOCY) NIE NO N IEW EIMC O JUZ MAM PISAC NIE MOGE SIE SKPIC IO WYRAZIC TEGO !!! NIE NO NIEW IEM!! PRZEPRASZAM ZE TE PIERDOLY BEZ SKLADU KTORE TU NAPISALEM> WIOEM ZE BYLO BARDZO CIEZKO PRZECZYTAC I COKOLWIEK Z TEGO ZROZUMIEC. ALE JA JUZ NIE WIEM CO MAM ROBIC. co ja w ogole pisze tak sie zastantawiam.. normlanie bym w zyciu cz4gos takiego nie npaisal.. ale prosze tylko, o pomoc... juz nie wiem co mam robic. DO KOGO JA MAM SEI ZWROCIC Z TYM PROBLEMEM!??!?!?! _____________________ PRZYPOMNINAM ZE JAK SIE CZUJE NORMLANIE JEST ZUPELNIE NA ODWROT. ZUPELNIE INACZEJ..."
×