Moje życie to jedna wielka porażka. Właściwie nie wiem od czego zacząć bo wszystko w jakimś stopniu przyczyniło się to takiego stanu rzeczy jaki jest teraz ale właściwie to nic z tego nie jest powodem. A może to ja po prostu sama jestem powodem moich smutków? Może to wszystko jest urojone w mojej głowie? może nie jestem normalna? a jeśli tak to jak sie pozbyć tego uczucia beznadziejności, bezgranicznego smutku i porażki ,samotności i bólu wewnetrznego?