Ja miałem podobnie torun wrzosy ni ide se na przystanke z kolegami a goście
gdzieś w naszym wieku no zlali troche mnie i moich kolegw i tylko ja se załamałem.
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:34 pm ]
Rozumiem. Jeśli Ci to pomoże to wiedz że ja również zostałem pobity przez grupę oprychów... Dlaczego praktycznie nie zdażają się pobicia solo? Pomyśl! Bo szczerze mówiąc zwykle są to prymitywne ciecie bez honoru. Chciałem napisać "ludzie którzy bardzo błądzą" (oj moja praktyka rozważnej myśli/mowy zawodzi) . Skończyło się tylko 3 szwami na szczęście, które sam sobie po czasie wyciągnełem. Ale wiem jaką dziure robi brak poczucia bezpieczństwa i stałe uczucie zagrożenia.
Mogę powiedzieć Ci co mnie wyleczyło. Wyleczył mnie mój Pan Colt kaliber... Żartuję Na czas największego uczucia zagrożenia, czyli ok 4 miesięcy nosiłem przy sobie paralizator 200,000V z wbudowanym nabojem gazowym. To względnie pozwoliło mi poruszać się po osiedlu. Był to mój psychiczny wentyl bezpieczeństwa. Po czasie rozpoczełem treningi na siłowni. W ciągu roku przytyłem 14kg, po czym ochoczo obserwowałem jak moi oprawcy opuszczali głowy gdy mijali mnie w pojedynkę na osiedlu.
Paralizator dawno został odstawiony na półkę i zalega na nim kurz. Treningi zarzucone. Po jakimś czasie zresztą straciłem 50% z tego co zyskałem na masie. Ale odzyskałem pełen spokój i wierzę że uda to się również Tobie. Poza tym pamietaj że psycholog może naprawdę Ci pomóc. Ja niedoceniłem kiedyś tego faktu, a być może byłoby "gładziej".
Paralizator nie ma żadnej rynkowej wartości bo jest pękniety, poszorowany o asfalt (wypadł mi) i ma prowizoryczną klapkę na baterie. Działa jednak tak jak za starych dobrych czasów. Ostatnio na urlopie stwierdziłem że nie jest mi on potrzebny (nie da się nim rozpalić ogniska ) i jeśli chcesz z chęcią Ci go podaruje. Wal śmiało.
rano czy wieczorem cie napadli?