Skocz do zawartości
Nerwica.com

badia

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez badia

  1. badia

    Samotność

    Nie wiem czy jest jeszcze na tym świecie dla mnie. Dostałam od ojca wiadomość "Mam tego dość. Nie dzwon i nie odzywaj się do mnie więcej. Jesteś dorosła". Mam tylko swoje dwa zwierzaki, które są i tak dosyć wiekowe, więc czas jaki nam został jest ograniczony. Może powinnam odejść pierwsza? Jestem sama i nie wiem czy dam sobie radę.
  2. Proste pytanie - czy po śmierci osoby z która się mieszkało można "złapać" PTSD? Śmierć nastąpiła w nieprzyjemnych okolicznościach,przez dłuższy czas miałam domysły, że mogłam być akurat w mieszkaniu. Po całej akcji standardowo; depresja, strach o bliskich, obwinianie się, bardzo natrętne myśli o śmierci, po roku załamanie nerwowe, podejrzenie dwubiegunowej afektywnej. Dodam, że wcześniej leczyłam się na depresje i nerwice.
  3. badia

    Spotkania w realu....

    Kraków, nie gryzę, a wyskoczyłabym na piwo z kimś czy cuś takiego.
  4. Ja idę na rtg kręgosłupa w poniedziałek, znowu jestem w nerwach, że coś przypadkiem wyjdzie, czego się nie spodziewałam. Teraz to się boję i oczekuje na kolejną wizytę u gina, a mam ją dopiero w połowie lipca. Mam nadzieję, że mięśniak nie urośnie. Cholera z tym wszystkim, odstawiłam leki przeciwpsychotyczne, na rzecz stabilizatora - samopoczucie mam lepszę, ale nie mogę pozbyć się natrętnych myśli. Dziwny to stan, kiedy znowu myślisz o swoim zdrowiu, ale nie świrujesz i nie popadasz w depresje. Nie powiem, że czuje się dobrze,bywało lepiej, czuję lęk, ale nieparaliżujący. Ponadto zawaliłam sesje, dostałam dopiero w tym tygodniu zwolnienie od początku czerwca, wypisane wstecz, niestety zasada jest tak, że przynosisz tak owe 3dni od terminu egzaminu, więc udało przenieść mi się tylko jeden. Z dwóch przedmiotów mam poprawki. Muszę jeszcze w przeciągu tygodnia zaliczyć ćwiczenia, jak nie zrobię tego, to powtarzam rok. A plan jeszcze w kwietniu przewidywał to, że zdaję wszystko za pierwszym razem i bronię się w lipcu. No cóż, nie wyszło....
  5. Jovana z psychologiem jestem umówiona dopiero na sierpień,niestety w Kraku takie kolejki, nie chciałabym rozpoczynać terapii bez wsparcia farmakologicznego,bałabym się, że nie dotrwam do końca, dwa razy zrezygnowałam po pierwszych wizytach u psychologów i kiciuś z tego wyszedł, ponadto jestem (byłam?) w takim stanie, że nie obeszłoby się bez leków. Poza tym nie wiem czy w ChAD uda się funkcjonować na samej psychoterapii.
  6. Wy zdajecie sobie sprawę, że chociażby depresja może maskować się objawami hipochondrycznymi? Leczycie się farmakologicznie? Bo coś mi się zdaje, że większość osób wypowiadających się tutaj raczej nie. -- 26 cze 2013, 11:25 -- Wy zdajecie sobie sprawę, że chociażby depresja może maskować się objawami hipochondrycznymi? Leczycie się farmakologicznie? Bo coś mi się zdaje, że większość osób wypowiadających się tutaj raczej nie. A i odpowiadam na pytanie - tak miałam usg dopochwowe (wstyd się przyznać, ale pierwszy raz w życiu),byłam ostatnio u innego lekarza i on mnie trochę pocieszył - powiedział, że dla niego to mały mięśniak i jego zdaniem nic nie powinniśmy z nim robić, bo nie przeszkadza,za 2 miesiące na kontrol, ale jest generalnie jego zdaniem ok. No i wymiary wyszły inne w porównaniu do poprzedniego usg, w najszerszych miejscach mniejszy o 6mm oraz o 2mm - ponoć to kwestia ruchów głowicą, ale ja tam wierzę, że się zmniejszył . Dostałam za to od psychiatry Tegretol jako stabilizator nastroju, aż przykro się robi jak czyta się możliwą ilość skutków ubocznych tego leku, przy tym zażywam Efectin 75, który Tegretolowi wcale nie ustępuje pod tym względem. Więc myślę, sobie goodbye piwko, wódko, winko, szkoda, bo zawsze lubiłam poimprezować, ale do 80tki przynajmniej wolałabym zachować swoją wątrobę. Mimo wszystko cieszę się, bo zaczynam powoli sobie uświadamiać, że moje zachowanie było wynikiem najprawdopodobniej choroby, ale nie fizycznej, a psychicznej. Właśnie poinformowałam mojego ojca jak wygląda sprawa i na jakie leki potrzebuje pieniędzy - o dziwo przyjął to zaskakująco spokojnie. Sorry za post pod postem, ale nie udało mi się edytować poprzedniego.
  7. Witam jestem nowa na forum, na temat hipochondrii też coś mogę napisać od siebie. Odkąd w sumie pamiętam miałam napady hipochondryczne - co 2/3 miesiące. Obecnie psychiatra podejrzewa u mnie chorobę afektywną dwubiegunową, bądź zaburzenia depresyjne nawracające. W skrócie tyle jeśli chodzi o choroby umysłowe. Wspominałam o hipochondrii - co pór roku robię badania krwi, ostatnie w marcu. W maju pojawił się kolejny napad (tak to nazywam, bo inaczej nie potrafię tego określić) hipochondrii, dodatkowo pojawiły się objawy somatyczne - hiperwentylacja, zaburzenia równowagi, bóle głowy, kołatania serca, schizy na punkcie ciśnienia (przypuszczam, że z powodu ciągłego zdenerwowania, mimo to w gabinecie lekarskim wychodziło dobre, pomijając przyśpieszone tętno). Dodatkowo niepokojące objawy jak krew na papierze po wypróżnieniu (ilości śladowe, ale możecie sobie wyobrazić jak się czułam). W przeciągu 3dni popędziłam do proktologa - diagnoza - nic mi ponoć nie jest, ale dietę muszę zmienić gdyż ranki mogą wynikać ze zbyt twardego stolca. Ok, niech będzie. Przy okazji szlajania się po lekarzach trafiłam do gina - niestety na badaniu wyszedł mięśniak,spory, za 1,5 miesiąca do kontroli. Mało tego lekarka wymacała guzek w piersi. Całe życie życie bałam się nowotworów, odkąd pamiętam, a pierwszy taki poważny napad miałam chyba około 16 roku życia (wtedy na tapecie był chłoniak, wyobraźcie sobie, że świrowałam tak, aż w końcu powiększył mi się węzeł pod pachą! Innego rozwiązania nie widzę, nigdy przy chorobach nie powiększały mi się węzły pod pachami!). Obecnie mam 23, i jak sobie tak myślę, to przez tą chorobę jestem wrakiem. Huśtawki co kilka miesięcy, ileż to ja chorób nie przerobiłam, czasami doprowadzam się do takiego stanu, że jestem pewna, przekonana, że jestem chora. Wyobraźcie sobie jak się poczułam kiedy wyszłam od ginekologa ostatnio - skończyło się na tym, że przez tydzień nie wychodziłam z mieszkania, prawie zawaliłam sesje, a sytuacje przedstawiałam znajomym tak, że byli bardziej przerażeni ode mnie. Na szczęście w między czasie dostałam się do psychiatry - od tygodnia jestem na antydepresantach i neuroleptykach - nie wiem czy mi pomaga Perazyna czy kwestia placebo, ale przynajmniej wychodzę z domu, w sobotę nawet widziałam się ze znajomymi, coś robię w kierunku zaliczenia egzaminów, może nie wszystkich, ale chociaż części. Jutro idę do innego gina w sprawie mięśniaka, wciąż się boje, ale jestem dobrej myśli. Guzek w piersi okazał się gruczołem, więc mam nadzieje na pozytywy w tej drugiej sprawie. Rozmawiałam ostatnio z koleżanką - wspólnie doszłyśmy do wniosku, że psychika ma duży wpływ na zdrowie fizyczne (tu polecam Aarona Antonovskoego i jego koncepcje salutogenezy). Trzymajcie za mnie kciuki jutro, bo nie chcę się znowu stresować i bać.
×