Jakoś w listopadzie pokłóciłem się z pewną osobą. Zawiniła nieszczerość, brak zaufania i to że źle potraktowaliśmy się nawzajem. Poszło głównie o spotkania, kiedy to ona olała mnie 4 razy. Przy pierwszym razie było ok, normalnie zadzwoniła i powiedziała o co chodzi. Przy drugim też zadzwoniła ale powiedziała mi że miała naprawdę kiepski dzień, nie pamiętam już dokładnie ale była bardzo smutna, ale uznałem to za zwykłą wymówkę. Trzecie spotkanie było organizowane na pół gwizdka, ale stwierdziła że jeszcze mamy czas. Ale już przy 4 przeszła samą siebie, bo jechałem na to spotkanie do miasta, a ta stwierdziła że jest brzydka pogoda mimo iż i tak mieliśmy się spotkać gdzieś gdzie nie musielibyśmy wychodzić. Tak jak poprzednie tolerowałem tak tego nie potrafiłem już zrozumieć i doszło do kłótni po której nie odzywaliśmy się ponad miesiąc. Ostatni okres był dla mnie bardzo nieciekawy gdzieś tak od września począwszy. Zostawili mnie praktycznie wszyscy i w nikim praktycznie nie miałem wsparcia. Problemy sercowe, problemy rodzinne związane z pieniędzmi i bardzo duże problemy w szkole gdzie nie odnalazłem się wcale i nie miałem tam żadnych przyjaciół i bardzo słabo się uczyłem i ona też mnie w tej całej sytuacji zostawiła na pastwę losu jakbym był zwykłym śmieciem i jeszcze miała do mnie pretensje i mówiła "bo czasu nie ma". Było to bardzo krzywdzące, zwłaszcza, że jest to osoba którą znam odkąd pamiętam i na którą zawsze mogłem liczyć. Dawno w swojej poprzedniej szkole zostałem odrzucony przez rówieśników i byłem dzień w dzień krzywdzony jakoś tak w klasie 6 podstawówki i przyznam szczerze że nieszanowanie mnie i odrzucenie to najgorsze co można mi zrobić. Jestem bardzo empatycznym człowiekiem i wybaczę praktycznie wszystko, ale takie potraktowanie mnie i to jeszcze w tak złym dla mnie okresie mojego życia nie jest dla mnie łatwe do zapomnienia. Następnym razem widziałem ją jakoś przed świętami. Nie wyglądała jakby była tym wszystkim przejęta i bardzo często się śmiała a nawet się do mnie kilka razy odezwała jak gdyby nigdy nic. Postanowiłem że powinniśmy porozmawiać o wszystkim i wyjaśnić sobie wszystko, bo nadal nie usłyszałem nawet zwykłego sorry. Ta próbowała wmówić mi że już mnie za wszystko przepraszała (w rzeczywistości było to przy drugim spotkaniu, a było ich cztery) i sprawiała wrażenie jakbym marnował jej czas. Powiedziałem że traktuje mnie jak śmiecia i że prawdopodobnie innych też tak traktuje. Bardzo się o to obraziła i też powiedziała że żąda przeprosin. Wyznała mi też że też ma bardzo nieciekawy okres, bo jej rodzice się rozwodzą i też ma problemy w szkole (to by w sumie wyjaśniało wszystko, ale nie mogę być pewny czy mnie nie okłamuje). Ostatnio zauważyłem że też nie jest u niej najlepiej. Czy powinienem mimo wszystko jej pomóc?