Skocz do zawartości
Nerwica.com

alicja1990

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez alicja1990

  1. Dobry pomysł, ale właściwie to nie wiem czy jest coś takiego co go szczególnie drażni. Musze go sama spytać co by powiedział na coś takiego. Kazdy sposób warto przetestować. I dzięki za rady :)
  2. To pocieszające co piszesz. Staram się z nim rozmawiać, naprawde sie staram. Obiecuje, ze będzie mniej palił, ale wcale tak nie jest. Wytrzymuje 1 dzien, a na drugi pali dwa razy tyle, bo ma takie cisnieni... W ogole mam z nim sporo problemów i moze to nie tylko marihuana, moze sama sobie to tak usprawiedliwiam, a problem lezy gdzie głębiej...
  3. @deader dzieki za rady :) Sprobuje z nim pogadac, moze cos z tego wyjdzie. A tak, próbowałam ;P I przyznam, ze w ogole mnie to nie kręci. Nie jestem jakas nastawiona na "o matko! to narkotyki! cpuny palą blanty" itd. Tylko, ze kiedy to przestaje byc dodatkiem do zycia a staje sie jego sensem wtedy jest problemem. Bo ja nie mam nic przeciwko, zeby zapalil sobie przy weekendzie czy czasami ale naprawde czasami. A nie codziennie. I mnie sie nie spodobalo, od zawsze w moim towarzystwie nie bylo osób palących, on był jedną z pierwszych jakie poznałam i pierwszym z którym tego spróbowałam. Do dzis nie widze w tym nic wielkiego, nie działa na mnie tak jak (przynajmniej z opisu innych) powinno. Wole juz wypic piwko :)
  4. Dobry pomysł, ale wątpie, zeby to coś pomogło :) On nie bedzie palił kilka dni, a potem jak juz uzna, ze "spokoj" to dalej bedzie to samo. Cos na dłuższą metę. Może ktoś kto wyszedl z nałogu lub stara sie wyjsc doradzic mi moze jak z taką osobą rozmawiać, aby przemówić do niej ale bez agresji i szantazowania tylko po prostu rozmawiać po ludzku...??
  5. Czytalam ten temat, mniej wiecej. I inne artykuły poswięcone temu problemowi. I wiem, że łatwo nie jest. On ma 24 lata, a zachowuje sie jak dziecko we mgle- slucha rad kolegi, który równie dobrze mógłby byc strachem na wróble, bo w głowie ma tylko i wyłącznie siano. On juz raz rzucił to sam. I kiedy zaczynał palic niedawno nawet mówiłąm mu, ze robi głupote, bo po co do tego wracać skoro tyle kosztowalo go wyjscie z nałogu. On wtedy mowił., ze bedzie tylko 2 razy w miesiacu- przymknelam oko. Potem było mówione ze co sobote- przemilczałam. Nastepnie- w weekendy- powiedziałąm, ze ostatecznie. I wtedy jeszcze liczyl sie z moim zdaniem. A potem juz tylko gorzej i gorzej pali codziennie bez dnia wyjątku i ja juz nie mam prawa nic powiedziec, bo od razu mnie atakuje.
  6. Ja w tym wszystkim czuje sie jak eksponat w muzeum. Stoi na półce i dopoki nie jest przydatny nikt nie zwraca na niego uwagi. Chcialabym mu pomoc bo wiem, ze w glebi duszy jest dobrym czlowiekiem. Przynajmniej takim go poznałam i spedzilam najlepsze lata mojego zycia. Chcialabym zeby wrocil -- 14 cze 2013, 12:51 -- Nie, nie. Z pracą akurat jest w porzadku. Jestesmy tu od 1,5 roku i caly ten czas pracuje, nie opuszcza dni i nie chodzi nigdy najarany. Jego pora palenia to wieczór(najczesciej). Potem siedzi przy kompie albo oglada film i idzie spac. Sporadycznie zdarza mu sie palic za dnia, czasami w weekend.
  7. @deader ja wiem o czym piszesz, ze wlasnie to on sam musi o tym zdecydować. Juz kiedys palił długi czas i rzucił na 4 lata. Ale teraz od kąd poznal tutaj nowego "kolege" od palenia to już nie moge nad tym zapanować Codziennie musi zapalić, bo inaczej albo jest znerwicowany albo siedzi taki ospały, nic mu sie nie chce, nawet geby otworzyc, za przeproszeniem... A przez te lata bylo wspaniale, ukladalo sie nam bardzo dobrze, bylam szczesliwa. Dopiero od jakis 2-3 miesiecy jest źle. On jest jakby innym czlowiekiem. Nie poznaje go. Sama nie wiem czy to przez te jointy tak sie zmienil, czy moze jest jakis inny powód. @coccinella z tym wyjazdem to i tak zdecydowal, ze nie jedzie, bo ostatnie słowo nalezalo do mnie. Z reszta to i tak nie jest istotne, bo on chcial tam jechac tylko na 3 dni jakies sprawy załatwic, ale chcialam to przytoczyc, zeby zobrazowac jego reakcje na jakiekolwiek moje uwagi. -- 14 cze 2013, 12:44 -- Jak pali codziennie , to umarł w butach,,, i nic nie zrobisz . Jak sam nie pojmie , szkoda czasu i nerwów. To co opisałaś to klasyczne u nałogowych jaraczy, tak samo jak alkoholizm - "ten sam h*j tyle ,że winnym opakowaniu. I wlasnie wkurza mnie to, ze on tego nie widzi. Uwaza ze palenie mu nie szkodzi, a wręcz pomaga. Kiedys juz rzucił i wtedy był innym czlowiekiem. Niestety nowy kolega, ktory rowniez pali x lat namówił go raz, drugi i to wystarczylo, zeby juz teraz dzien bez jarania byl dniem straconym.
  8. Mój problem polega na tym, że chłopak z którym jestem już ponad 6 lat pali marihuane. I tu pojawia sie pytanie dlaczego z nim jestem. Kiedy sie poznalismy nie palił, zaczęło sie to dopiero okolo pol roku temu. Wczesniej bylo to bardzo sporadycznie, moze raz w miesiącu, ale teraz pali praktycznie codziennie. Juz nawet nie prosze go, zeby tego nie robił, bo wiem, ze i tak nie poslucha. I własnie. On przez to stał sie bardzo agresywny. Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac. Mam juz dosc tej hustawki nastrojow, tego nie da sie wytrzymać. Kocham go i bardzo chcialabym mu pomóc. Ktoś moze pomyslec "idiotka", ale milosc niestety jest slepa. Ostatnio wymyslil ze wezmie urlop i pojedzie odpocząć do polski (mieszkamy w irlandii). Mnie tego nie zaproponował. Kiedy spytalam dlaczego chce jechac sam wykrzyczał, ze 2 bilety to za duza kwota i ze jedzie sam, ze normalni ludzie tak robią, a ja wymyslam i ze w ogole nie mam racji. Ja mu tylko delikatnie zaproponowalam a on wszczął awanture na caly dom, mowiac mi wszystko co najgorsze mozna uslyszec. Nigdzie razem nie wychodzimy, on spotyka sie tylko z kolegami a kiedy ja cos proponuje to najpierw sie zgadza a potem mowi, ze "wymyslam" i nigdzie nie idzie. Mam juz dosc tego wszystkiego. Ręce mi opadają, a on nic sobie z tego nie robi. Mam wrazenie ze nic do niego nie dociera, wpiera mi swoje mądrości, które w ogole nie mają sensu, a ze mnie robi wariatke. Uwaza mnie za głupią(tak mi sie wydaje) i non stop czepiającą się babe. Dodam tylko, ze nawet jesli chcialabym odejsc to nie jest tak proste, bo łaczy nas wynajem mieszkania (umowa na rok) i mam tutaj dobrą pracę. Nie wiem co mam robic. Czy jemu w ogole da sie pomoc? Czy powinnam juz pomagac sobie? Czekam na pomoc
  9. Mój problem polega na tym, że chłopak z którym jestem już ponad 6 lat pali marihuane. I tu pojawia sie pytanie dlaczego z nim jestem. Kiedy sie poznalismy nie palił, zaczęło sie to dopiero okolo pol roku temu. Wczesniej bylo to bardzo sporadycznie, moze raz w miesiącu, ale teraz pali praktycznie codziennie. Juz nawet nie prosze go, zeby tego nie robił, bo wiem, ze i tak nie poslucha. I własnie. On przez to stał sie bardzo agresywny. Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac. Mam juz dosc tej hustawki nastrojow, tego nie da sie wytrzymać. Kocham go i bardzo chcialabym mu pomóc. Ktoś moze pomyslec "idiotka", ale milosc niestety jest slepa. Ostatnio wymyslil ze wezmie urlop i pojedzie odpocząć do polski (mieszkamy w irlandii). Mnie tego nie zaproponował. Kiedy spytalam dlaczego chce jechac sam wykrzyczał, ze 2 bilety to za duza kwota i ze jedzie sam, ze normalni ludzie tak robią, a ja wymyslam i ze w ogole nie mam racji. Ja mu tylko delikatnie zaproponowalam a on wszczął awanture na caly dom, mowiac mi wszystko co najgorsze mozna uslyszec. Nigdzie razem nie wychodzimy, on spotyka sie tylko z kolegami a kiedy ja cos proponuje to najpierw sie zgadza a potem mowi, ze "wymyslam" i nigdzie nie idzie. Mam juz dosc tego wszystkiego. Ręce mi opadają, a on nic sobie z tego nie robi. Mam wrazenie ze nic do niego nie dociera, wpiera mi swoje mądrości, które w ogole nie mają sensu, a ze mnie robi wariatke. Uwaza mnie za głupią(tak mi sie wydaje) i non stop czepiającą się babe. Dodam tylko, ze nawet jesli chcialabym odejsc to nie jest tak proste, bo łaczy nas wynajem mieszkania (umowa na rok) i mam tutaj dobrą pracę. Nie wiem co mam robic. Czy jemu w ogole da sie pomoc? Czy powinnam juz pomagac sobie? Czekam na pomoc
×