Skocz do zawartości
Nerwica.com

AzorAsai

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez AzorAsai

  1. Dark Passanger, przed samą uroczystością nic nie piłem, jednak w nocy nie mogłem zasnąć i walnąłem sobie pół flaszki, obudziłem się lekko pijany ale odstresowany, wolałem potem już nie ryzykować z alkoholem. TAO mam świadomość swojej ułomności i na pewno postaram się coś z tym zrobić. Wolę być Brucem Willisem niż Woody Allenem ;-)
  2. Jestem już po weselu, więc podzielę się swoimi przeżyciami. Tak jak myślałem, na ślubie się posypałem, byłem blady jak ściana, głos mi drżał przy przysiędze, gdy miałem podpisać dokumenty to ręka trzęsła się jakbym miał padaczkę. Na weselu przy śpiewaniu sto lat, czułem się jak idiota, nie wiedziałem jak się zachować, to chyba było najgorsze przeżycie uwiecznione niestety na kamerze. Po obiedzie gdy już polała się wódka było już tylko lepiej, poziom stresu znikał proporcjonalnie do promili, stałem się hmm...normalnym człowiekiem? W każdym bądź razie wesele się udało, jestem bardzo zadowolony. Niech żyje wódka :-)
  3. Beznadzieja33, ślub i wesele mam już jutro, dlatego właśnie napisałem tego posta w przypływie paniki. Gdybym wcześniej sobie uświadomił, że nie dam rady na pewno bym poszedł do psychologa. Mamre, ja nie zamierzam na własnym ślubie być nietrzeźwym, nietrzeźwość kojarzy mi się z częściową utratą świadomości, a na to na pewno nie pozwolę, dwa kieliszki na rozluźnienie. Zastanawia mnie czy gdybym wziął leki o podobnym działaniu o których pisał Dark Passanger to też ślub byłby nieważny?
  4. Dark Passanger Zdaję sobie sprawę, z cudowności zażywania takich leków, kiedyś miałem coś w rodzaju duszności na tle nerwowym, nie mogłem nabrać powietrzna w płuca, lekarz przypisał mi jakieś pigułki i duszności jak ręką odjął. Gdyby to było jakiekolwiek inne wydarzenie niż wesele, np. jakiś odczyt przed dużym gremium, poszedłbym do psychiatry po środki, które zaproponowałeś, niestety w tym wypadku kompromis między lekami a alkoholem nie wchodzi w rachubę, bo jak słusznie zauważyła kasiątko, to się wiążę z niepożądanymi reakcjami organizmu, nigdy nie łączyłem środków farmakologicznych z alkoholem i wolę nie próbować bo nie znam swoich możliwości. Agusia WWW Ja już dawno moją Pannę Młodą uświadomiłem o swoich problemach, na kursach małżeńskich na teście z asertywności zdobyłem osiem punktów na 45, ona zresztą nie była wcale lepsza, bo tylko trzy więcej od mnie, nie wiem jak my sobie w życiu poradzimy :-) Weganka Ja też gardzę takimi patetycznymi uroczystościami, na co dzień chodzę w t-shirtach, bojówkach i trampkach, zakładanie garnituru i lakierków napawa mnie wstrętem, czuje się jak przepraszam za wyrażenie uwiązana świnia. Gdybym poszedł na wesele ubrany na co dzień, nie musiał tańczyć, brać udziału w głupawych zabawach, to może bym się nawet tak nie przejmował. Wierz mi, trzy lata odkąd jestem z dziewczyną walczyłem z rodzicami, ale moja matka jest apodyktyczną katoliczką i miałem już dość jej narzekań, a że nie potrafię się przeciwstawić, w końcu się oświadczyłem. Choć gdybym pewnie się uparł, nie było by wesela, tylko sam ślub i jakieś małe przyjęcie. Ale jak wspominałem, robię to nie dla siebie tylko dla przyszłej żony :-)
  5. Wie choć chyba nie zdaje sobie sprawy z powagi problemu, bo nigdy nie byłem postawiony w tak stresującej sytuacji by zauważyła jak się stresuje. Ona akceptuje moje dziwactwa, między innymi dlatego się z nią żenię :-) Źle określiłem może skalę problemu, w śród znajomych, bliższej rodziny jestem normalnym gościem, problem mam z obcymi ludźmi, trudno mi załatwiać sprawy w urzędach i innych życiowych sytuacjach, które wymagają asertywności. Właściwie znalazłem już rozwiązanie problemu, być może kretyńskie, ale to moja jedyna szansa, którą dziś przetestowałem u fryzjera (u którego zawsze się pocę, taki bliski kontakt mnie deprymuje). Wypiłem sobie dwa drinki na rozluźnienie, udało mi się wyluzować, zachowywałem się (chyba) w miarę normalnie. Nie chodzi oczywiście o to, żeby się upić tylko poczuć jak to nazywam lekki szum w głowie, obojętność. Oczywiście skala problemu z jaką przyjdzie mi się zmierzyć będzie o wiele większa, ale być może choć trochę dwa kieliszki zneutralizuje strach. Zresztą, słyszałem gdzieś w telewizji że alkohol to też podobno antydepresant ale nie wiem czy to prawda, może coś w tym jest. -- 12 cze 2013, 20:39 -- Jeszcze w odpowiedzi do postu agusiaww, owszem, moglibyśmy zrobić małe przyjęcie, ale przecież każda kobieta (no może prawie każda) marzy o takim dniu, nie darowałbym sobie gdyby przez mnie nie mogła przeżyć tego co innego koleżanki. Wiem, że ona nie miała by nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale nie chce przez swoje ułomności odbierać jej czegoś wyjątkowego. Poetycko powiedzmy, że składam się w ofierze na ołtarzu miłości :-)
  6. Niestety, takie silne leki nie wchodzą w grę, gdyż na własnym weselu głupio by było nie pić, zresztą obawiam się tylko samego początku uroczystości, potem każdy i tak zajęty jest sobą a alkohol pomaga się rozluźnić. Nie chodzi mi o długotrwałe leczenie tylko o ten jeden konkretny dzień, do tej pory moja fobia zbytnio mi nie przeszkadzała no nie mam częstego kontaktu z ludźmi, pracę wykonuje w domu. Niemniej dzięki serdeczne za radę!
  7. Potrzebuje pomocy, najlepiej kogoś kto jest psychologiem. Jestem klinicznym przykładem osoby cierpiącej na fobię społeczną, po prostu boję się kontaktów z większą grupą ludzi, zwłaszcza gdy cała uwaga skupiona jest na mnie. Za niedługo się żenię, czeka mnie weselę. Rozgrywam już w głowie scenariusze mojej porażki, kiedy oczy wszystkich skupią się na mnie. Podczas stresu czoło oblewa mi pot, co jest naprawdę deprymujące gdy co chwila chusteczkę zbieram z siebie strugi wody przy tym popadając w coraz większe zdenerwowanie. Właśnie tego najbardziej się obawiam, jestem przekonany, że tak się wydarzy i po prostu zżera mnie strach. Błagam o jakąś radę, są jakieś techniki, które pozwalają zapanować nad emocjami, ciągłym natrętnym samoocenianiem siebie? Zacząłem brać ziołowe tabletki na uspokojenie, kupiłem tabletki przeciw poceniu, mam nawet podkoszulek za 250 złotych, który chłodzi ciało ale to i tak się na nic zda w obliczu sytuacji gdy wszyscy będą na mnie patrzeć, już o składaniu życzeń nie wspomnę bo wtedy to będzie kompromitacja. Jeszcze raz błagam o jakąś radę. Gdyby to nie była taka uroczystość, to był się wyciszył kilkoma kieliszkami wódki, ale to niestety nie wchodzi w grę, przynajmniej na początku ślubu.
×