Skocz do zawartości
Nerwica.com

Radeg

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Radeg

  1. Witam, Sprawa, na szczęście, nie dotyczy mnie, tylko mojego przyjaciela. Chodzi tu o to, że odkąd go znam, a znam go od dobrych 10 lat, non stop utożsamia się on z wilkiem. W żartach często mówi, że ma łapy, ogon... Często marzy mu się być wilkiem, żałuje, że się nim nie urodził. Po prostu ma wilkomanię. Nawet czasem mu się wilki śnią. Jak kupuje koszulkę to szuka jakiejś z wilkami. Podobno (raz mówi, że tak, a raz, że nie, widocznie się wstydzi przyznać) lubi furry..... :| Chciałbym się zapytać, czy to może mieć jakiś psychologiczny aspekt? Czy w psychologii istnieje jakieś wyjaśnienie dla osoby, która się tak intensywnie, w zasadzie od najmłodszych lat utożsamia z wilkiem? Nie wiem... Jakieś przeżycie w dzieciństwie, czy coś? Aha i jeśli zły dział to przepraszam, nie wiedziałem gdzie to napisać. Pozdrawiam.
  2. Nie wiem czy oznacza mniej, czy bardziej męski, aczkolwiek wiem, że wyglądam jak 15 latek. Ktoś kiedyś nawet powiedział, że wyglądam jak jego kolega z gimnazjum. Inny, że wyglądam jak dziecko. Jeśli chodzi o wypisanie sobie drobnych celów i oczekiwania od życia, ok, zastanowię się nad taką listą i ją sobie zrealizuję. Natomiast co do terapeuty - nie wiem czy dam radę się przełamać. A już tym bardziej nie chciałbym uczestniczyć w żadnej terapii grupowej, a słyszałem, że często się takie stosuje, bo jest mi w ogóle wstyd o tym mówić komuś, a już z pewnością jakiejś grupie ludzi. Poza tym chodzi Ci o jakiegoś konkretnego terapeutę? Psychiatrę? Psychologa? Chciałbym wyglądać jak 23 letni mężczyzna, a wyglądam jak 15 letni dzieciak. Nawet jeśli czysto teoretycznie wyjdę z kompleksów, to co, nie mam szans na dziewczyny w moim wieku, bo żadna nie chciałaby kogoś, kto jest niski i tak młodo wygląda, a młode panienki poniżej 18 odpadają raczej. Wiem, że to fajnie może brzmieć, że ktoś młodo wygląda, ale tak naprawdę jest to przekleństwo. Nikt takiego człowieka nie traktuje poważnie, każdy zaniża mu wiek i tak dalej. Pomijam już oczywiste, że np. alkoholu nie kupię w sklepie bez dowodu, ale na szczęście mi to nie grozi, bo nie piję tego świństwa w ogóle.
  3. Witajcie. Chciałbym Was prosić o poradę. Na początek chciałbym trochę opisać pobieżnie swoje życie, żebyście mogli wiedzieć o co chodzi. Może zacznę od tego, że jak byłem bardzo mały to moim rodzicom się powodziło w pracy i bywałem trochę rozpieszczony, jak to często jedynak. Niestety, rodzice kupili pewnego dnia komputer i dałem się wciągnąć, czyli uzależnić od niego, co odbija się rezonansem do dziś. Pewnego dnia rodzice zapisali mnie do przedszkola ze względu na firmę, mieli troszkę mniej czasu na opiekę. Jako dziecko byłem człowiekiem bardzo mocno przywiązanym do rodziców. W przedszkolu nie wytrzymałem nawet chwili, ryczałem za mamą. W efekcie nie wytrzymałem tam dłużej niż 2 dni, tak więc od tej pory opiekowała się mną babcia, która pewnego dnia wymyśliła "świetny" plan zapisania mnie do szkoły prywatnej o rok wcześniej niż normalnie powinienem zacząć. Postawiła moich rodziców przed faktem dokonanym. Jak już rozpocząłem naukę w zerówce (co dziwne, pamiętam sceny z dzieciństwa wtedy), codziennie przez prawie miesiąc ryczałem w szkole za rodzicami, aż się w końcu "przyzwyczaiłem" do sytuacji i przestałem szlochać, ale byłem antyspołeczny. Z nikim nie rozmawiałem, z nikim się nie bawiłem, przez co byłem w podstawówce "inny", co pozostało do końca. Niestety, później moim rodzicom się posypało w firmie, długi, trzeba było sprzedać nawet dom. Szkoły nie chcieli mi zmienić, udało się nawet dogadać, by mniej płacić. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że stałem się w klasie obiektem drwin, śmiechu i wytykań. Każdy mój ruch, gest, a nawet wspomnienie o mnie było wytykane. To trwało codziennie, od podstawówki aż do ukończenia 3 klasy gimnazjum (ta szkoła była zarówno podstawową jak i gimnazjum). W efekcie stałem się człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, który nie potrafi się odezwać, a już szczególnie w większym gronie, bo boi się wytknięcia, czy wyśmiania. Ponadto doszły do tego wszystkiego kompleksy. Od wszystkich byłem niższy, byłem inny, samotny, bez kolegów, a wygląd mój jakiś taki młodszy od innych... Na WF nie potrafiłem w nic grać i nie potrafię do dziś. Nie wiem dlaczego. W piłkę nożną jestem koszmarnie słaby, ale najgorsza jest siatkówka. Ja po prostu stoję jak słup i mam blokadę ruchu. Nie potrafię nic zrobić, żadnego ruchu. Później trafiłem do liceum, cieszyłem się, że nowa klasa, nowi ludzie. Z początku wydawali się fajnymi, zabawnymi ludźmi, jednakże później wyszło szydło z worka. Byłem w całej klasie JEDYNĄ OSOBĄ, która nie pije, nie pali, nic nie bierze, nie imprezuje, no to oczywiste, że stałem się dla nich wrogiem numer 1, bo byłem znowu inny. No i jeszcze oczywiste - byłem rok młodszy od wszystkich, to już w ogóle ofiara klasowa. Co więcej, oni się znali w większości z gimnazjum, mnie nie znali, więc zaczęli się na mnie wyżywać psychicznie i fizycznie. Oszczędzę szczegółów, ale jeśli miałbym porównać, wolałbym się cofnąć do gimnazjum. Po semestrze postanowiłem zmienić profil, bo miałem dość tych wyzwisk i nie tylko wyzwisk, co na szczęście się udało, po zmianie profilu miałem już klasę w porządku, w miarę normalną, z którą dotrwałem do III roku. Niestety, przez to wszystko nie zdałem matury. W międzyczasie moi rodzice też wyszli na prostą z nową firmą, co trwa do dziś i pod tym względem nie narzekamy. Dziś mam 23 lata, prowadzę własny biznes wraz z kolegą, ale nic praktycznie mnie w życiu nie cieszy. Widząc świat odnoszę wrażenie, że został on stworzony dla innych, a ja jestem tylko obserwatorem. W zasadzie wśród znajomych zakładam taką maskę, udaję, że jestem szczęśliwy z życia, zadowolony, bo wiem, że ludzie bardziej lubią pogodnych ludzi. Mam kompleksy, jestem niski (168), nieśmiały, bierny, wyglądam jak 15 latek, ograniczam słowa do minimum, jak muszę, unikam spotkań, jestem uzależniony od komputera lub internetu, ale nie mogę tego przerwać, gdyż w ten sposób zarabiam pieniądze. Zauważyłem też, że często brakuje mi słów, muszę chwilę pomyśleć, by wymówić niektóre zdania poprawnie. Do tego bardzo szybko zapominam, nawet to co przed chwilą robiłem, z tego też powodu w szkole leciałem na dwójach zawsze. Przez te kompleksy i to wszystko praktycznie w ogóle nie wychodzę z domu, co najwyżej do sklepu, później coś ewentualnie ugotuję dla siebie i rodziców. Tak w zasadzie wygląda każdy mój dzień. W domu. Nigdy w życiu nie miałem dziewczyny, bo nie wyobrażam sobie czegoś takiego, że którakolwiek mogłaby się we mnie zakochać. Nawet nie próbuję żadnej poznać, ani tym bardziej spotkać się, bo wiem, że to nie ma sensu. Wychodzę z założenia, że nawet gdyby do czegoś doszło, to związek by się szybko rozpadł przez, w zasadzie kogokolwiek, kogoś lepszego, silniejszego, wyższego, bardziej męskiego, dlatego nawet nie mam zamiaru próbować, bo skończyłoby się to tylko cierpieniem. Gdziekolwiek wyjdę, widzę, że wszyscy wyglądają NORMALNIE, jak na swój wiek, są wysocy, normalni, a ja? Ja nawet zarost mam rzadki, nie potrafię kompletnie zaakceptować siebie, wręcz nienawidzę siebie samego. Nie wiem czemu ktoś tam na górze tak mnie ukarał taką znęcarnią przez lata, takim wyglądem, takim wzrostem, takim charakterem. Bardzo często sobie myślę, że fajnie byłoby zasnąć i obudzić się jako ktoś zupełnie inny, ktokolwiek. Często przed spaniem mam największe dołki, że jestem taki a nie inny. Nie radzę sobie, przyznaję to szczerze. Nie mam żadnych myśli samobójczych, nie chcę się zabijać, bez przesady, ale mam się za kogoś gorszego od innych, mam kompleksy, które mnie objęły w całości i nie wiem co robić ze swoim życiem. Nie mam nawet prawa jazdy, bo nie wyobrażam sobie KOMPLETNIE siebie za kierownicą. Na razie można ująć, że wegetuję.... Wiem, że nikogo nie obchodzą moje problemy i rozpisuję się jak głupi, ale jak by się znalazł ktoś pomocny, kto to przeczyta, chętnie wziąłbym sobie do serca jakieś rady, pomoc, coś co mógłbym ze sobą zrobić, by jakoś z tego może wyjść, czy coś. Pozdrawiam.
×