Jestem w związku z dużo starszym mężczyzną. Nie łączy nas ani seks ani wspólny dom. Łączy nas uzależnienie od siebie, wspólni znajomi oraz dobre spędzanie wspólnego czasu. Związek mnie nie satysfakcjonuje. Mój partner nie ma pracy i nadużywa alkoholu. Nie umiem mu nie pomagać, choć sama ledwo wiążę koniec z końcem. Nie umiem go porzucić, bo nie wiem, jak odejść od kogoś, kto mnie kocha? Jak zostawić kogoś (dosłownie) bez środków do życia? Z drugiej strony wiem, że rozstanie skazałoby mnie na pustkę i samotność. Znalazłam toksyczny kompromis: zakochuję się w niedostępnych mężczyznach. Dwa razy zdradziłam mojego partnera z facetami, których raczej traktuję z dużym pobłażaniem.
Wiem, terapia.
Znacie może jakieś doraźne sposoby poradzenia sobie? Chociażby takie, które umożliwiłyby mi pracowanie bez zastanawiania się nad tym, czy się rozstać czy nie oraz bez wzdychania do cholernie niedostępnych mężczyzn?
Z góry dziękuję za pomoc!