Być może już pojawił się taki temat, jeśli tak, to wybaczcie! ale szukałam i nic nie znalazłam... Od czego zacząć by było zwięźle i na temat. Przebywam obecnie na obczyźnie. Czuję się zmęczona psychicznie. Zmęczona szukaniem pracy, zamartwianiem. Nic nie idzie w lepszym kierunku. Jest tu smutno i przygnębiająco. Od dłuższego czasu czuję jak narasta we mnie poczucie bezużyteczności, beznadziei. Chętnie spakowałabym walizki ale to też nie jest takie proste. Piszę bo chcę zapytać, czy moje samopoczucie nie jest jakimś początkiem depresji. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam mieszkając w Polsce, a tu, w nowym kraju miało być przecież lepiej, a ja czuje jak uchodzi ze mnie życie. Dawniej potrafiłam przetłumaczyć sobie różne sprawy, cieszyłam się życiem, miałam mnóstwo pomysłów. Teraz, gdy o czymś pomyślę, wszystko wydaje się bez sensu! Zawsze towarzyska, teraz już stronię od ludzi, wychodząc z domu chocby do glupiego sklepu robię to na siłe, straciłam zainteresowanie moim hobby na ktore dawniej zawsze znalazlam czas. To wszystko zaczelo sie już kilka miesięcy temu, ale ustepowało. Były gorsze i lepsze dni. W tym momencie wszystko jest na NIE. Nie widze sensu życia i koniec. Z drugiej strony szkoda mi każdego dnia, który tak po prostu ucieka. Czy wizyta u specjalisty i zapodanie sobie odpowiednich leków pomoże? nie potrafię już sama sobie z tym poradzić. Przyjechałam tutaj za moim facetem. On jest tu zadowolony i nie rozumie mnie za bardzo.. Wcześniej myślałam że moje stany wynikają z tego, iż nie mogę znaleźć pracy. Pewnie od tego się zaczeło, ale sądzę, że nawet gdybym ją dziś otrzymała, ja nadal czułabym tę beznadzieje. W Polsce jestem inna, usmiechnięta. Czy wracać i próbować szczęścia tam? czy próbować nadal tu i pogłebiać się jeszcze bardziej i poświęcać dla milosci? czy chociazby podreperować sie psychicznie w polsce i wrócić do "nowej ojczyzny" z nowym optymistycznym nastawieniem. Czuliście się czasem już zmęczeni tym wszystkim?