Skocz do zawartości
Nerwica.com

rower1

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia rower1

  1. Nie bardzo jest już co wyjaśniać. Zdrada w miesiąc po wyjeździe się potwierdziła. Dzięki za dyskusję
  2. To kwestia nie do podważenia. Jest to sprawa bez żadnego rozsądnego rozwiązania, zatem pozostaje zdać się tylko na czas i wziąć się za siebie. Gdyby ktoś miał jakieś uwagi to chętnie je przeczytam. Dziękuję wszystkim za udział w dyskusji.
  3. To nie jest argument, chciałem uświadomić, że byliśmy dla siebie dobrzy. Wydaje mi się, że jej przypadek może być dla Ciebie zbyt skomplikowany, ale w końcu mało o niej napisałem. Była dziewczyną z problemami która przy mnie odżyła. Tu już nie chodzi o to jaka była w związku, ona taka była całe swoje życie i nie jest to mój wymysł tylko opinia bliskich i rodziny. Ona wyjechała i właśnie nie jest sobą, ma klapki na oczach, ja już o niej myślę nie tylko pod kątem związku. Na rodzinę też się zamknęła. Ona teraz jest tam skłonna poświęcić rok studiów, ale jak wróci to będzie tym załamana, bo dla niej klęska na egzaminie to już jest koszmar.
  4. znudzona-ona, hej nie musimy sobie tłumaczyć takich rzeczy i nie popadajmy w skrajności. Nikt nie jest kryształowy i osobiście nie wierzę w życiowe ideały. Ale byłem dobrym chłopakiem i wiedzą to wszyscy, ona też. To nie jest tylko moja opinia. Ona była jeszcze lepszą dziewczyną, ale wyjechała. 2 dni temu jej siostra miała łzy w oczach, nikt nie chce tego rozstania. Ale decyzję podjęła ona, choć w sporym afekcie i tu jest problem. Candy14, wiem jak już żyć z tym wyjazdem, ale na wszystko jest już za późno. Ona wyznaje że lepiej będzie jak nie będziemy razem i chce żyć zgodnie z sobą, siłą jej do siebie nie zmuszę. Musiałby nastąpić jakiś impuls, przez który się ogarnie i przemyśli sprawę bardziej realnie. Bo teraz jest najszczęśliwsza, spełnia się i żyje po swojemu w 100%, nikt nie mówi jej co ma robić. Tylko co to za realia kiedy kasa spływa ze stypendium i rodziców, decyzje ograniczają się do miejsca wypoczynku i wyboru alkoholu i jedzenia. Pochłonęła ją beztroska, a dotychczasowe życie zostało zapomniane. Wszystko super, bo to wspaniałe przeżycie, ale nie kosztem związku.
  5. znudzona-ona, Twoja postawa zaczyna mnie irytować, przez swoje doświadczenie od razu wpasowujesz mnie w swoje schematy. Drążysz wniosek do którego sam do szedłem, może przez to jedynie zdam sobie sprawę jedynie jak poważny to był błąd. Skłonności do kontrolowania między nami NIDGY nie było, miałem u siebie w domu dostęp do jej wszystkiego co prywatne (sama pozapisywała) i nawet nie pomyślałem, żeby coś przeglądać. Jej rodzina, mój najlepszy kumpel wiedzą wszystko w tym co zrobiłem i dalej wszyscy są w szoku że się rozstaliśmy. Zbyt łatwo to przyszło. Dla nikogo nie jest to zrozumiałe. Ona ma bardzo skomplikowany charakter, była osobą z problemami i z dowartościowaniem, tam wszystko kręci się wokół niej i nawet do rodziny wystawiła się plecami. Erasmus to wyjazd którego nie można porównać dosłownie do niczego innego wpadła tam w wir i nie można się z nią dogadać. Raz się nakręciłem mając do tego podstawy, a Ty wysyłasz mnie na terapię. Od ludzi którzy nas najbardziej znają i wiedzą o wszystkim wniosek jest taki, że wróci ze swojej beztroski, będzie wszystkiego żałować i dotrze do niej co straciła, ona jest mistrzem złych decyzji i sama wiele razy mi się żaliła z tego powodu. Nie znasz mnie, jej ani naszego związku na tyle żeby wypisywać takie rzeczy. To nie była chora znajomość, a błąd wynikający z ciężkiej sytuacji. Obecnie jest tak źle, że nie łudzę się już za bardzo. Zostały 2 miesiące pobytu, może utrzymam jakiś minimalny kontakt i albo kogoś sobie znajdzie, albo wróci i zderzy się z szarą rzeczywistością i porozmawiamy.
  6. Ok, może coś w tym jest. Teraz nie mamy kontaktu, chcę się do niej odezwać w ciągu najbliższych dni no i oczywiście polecieć.
  7. znudzona-ona, taki obrót sprawy jest wg. mnie mało realny. To nie jest związek na odległość, że każdy ma swoje szare życie, dom, szkołe i inne obowiązki u siebie tylko pojechała na erasmusa, półroczne wakacje, gdzie dostaje się stypendium, zero uczelni tylko zastanawianie się jak spędzić dzień- zwiedzanie, imprezowanie itd. Trzeba sobie radzić w nowym otoczeniu i to wszystko bardzo wciąga, zwłaszcza taką osobę jak ona. Nie ograniczaliśmy nigdy świata do siebie, więc zjawisko "nabrania wiatru w żagle" raczej odpada. Candy14, znając ją jest to bardzo prawdopodobny scenariusz. Chorobliwa zazdrość to trochę przesada, doświadczyliśmy tego dopiero po jej wyjeździe, nie zacząłem jej sprawdzać bez powodu, a jaką opinię ma erasmus chyba każdy wie i wszystko sprzyja podkręcaniu wyobraźni, stała się bierna w związku i widziałem że ją tracę.
  8. Przestała wyrażać uczucia i robić cokolwiek aby mieć lepszy kontakt, przed wyjazdem nie ukrywała żadnej dostępności do swoich kont maili, fb itd. (co nie oznacza, że ich używałem- pisałem wyżej) jak do niej pojechałem wszystko pochowane, zaczęła wychodzić pisząc z kimś. Raz się przypadkowo dosiadając podczas jej czatu z kimś, od razu przestała i wydawała się być spanikowana. Potem jej się przyglądałem i widziałem, że rozmowę z tym samych kolegą usunęła.
  9. Lux24- Utrata zaufania z obu stron, części uczuć, ona nie chce żyć w kłamstwie że nam się jeszcze ułoży, nie chce marnować mojego czasu. Oboje jesteśmy tym wyjazdem wykończeni, ona nie ma już sił. Poznanie kogoś lub jakieś przykre wydarzenie raczej odchodzi na bok. Candy14- masz rację, główną przyczyną tego wszystkiego jest właśnie zajechanie tego związku moimi jazdami, jednak z każdą wątpliwością najpierw wychodziłem z rozmową, bo było dużo dziwnych rzeczy, ale w części mogłem na pewno się powstrzymać, on zrobiła się jakby "zawieszona" czas na rozmowy miała, ale zachowywała się jakby mnie wczoraj poznała. Ja zostając w domu miałem zbyt dużo czasu na myślenie o jej braku i wyszło jak wyszło. Podważanie miłości z poziomu forum jest trochę nie na miejscu. Wyjazd to było wpuszczenie na głęboką wodę, dałem dupy w zachowaniu co nie oznacza nasze uczucia nie były prawdziwe.
  10. Codzienne rozmowy wynikały same z siebie, nie przymuszałem jej, ale chodzi o to jak rozmawialiśmy. Fakt faktem cały problem w tym, że było za dużo kontroli, wpadłem w pewną pułapkę. Za późno wszystko dotarło i teraz chciałbym to odkręcić. Obawiam się, że to całkiem wyniszczyło jej uczucia i mam małe szanse.
  11. rower1

    witam

    Oczywiście od razu zacząłem, bo nie ma na co czekać :) za-amanie-w-zwi-zku-t42807.html
  12. Cześć, chciałbym dowiedzieć się co sądzicie o mojej obecnej sytuacji, sam już nie jestem w stanie decydować o niektórych rzeczach, a nie umiem siedzieć z założonymi rękami. Jestem ze swoją dziewczyną od czerwca tamtego roku. Pierwszy raz poznaliśmy się kilka lat temu, ale nie zwracaliśmy na siebie żadnej uwagi, aż w tamtym roku przez wspólnych znajomych nasz kontakt się nasilał i się związaliśmy. Mamy po 22 lata, studiujemy, raczej rozsądnie podchodzimy do życia, oboje jesteśmy dda. Nasze początki były bardziej z rozumu i ciekawości, aniżeli z nagłego zauroczenia i po prostu coraz więcej rozmawialiśmy. Przez pierwsze 2 miesiące byliśmy na siebie zamknięci, wstrzemięźliwi uczuciowo i dość nieufni, po prostu siebie poznawaliśmy bez zbędnych wyobrażeń. Ponieważ wszystko nam się dobrze układało, zakochaliśmy się w sobie i żyliśmy bardzo stabilnie. Nasze życie stało się dynamiczne, bardzo dobrze na siebie wpływaliśmy mając wiele osobistych sukcesów, non stop pchaliśmy siebie "w górę" czy to na uczelni, czy problemy z przeszłości czy rodzinne, bardzo dobrze wpływaliśmy na swoją psychikę. Mieszkamy w jednym mieście, częstotliwość naszych spotkań była bardzo wysoka. Nie wiem czy zbyt wysoka, bo prawie codziennie, ale było nam dobrze. Mamy w sobie cechy które bardzo nam się podobają, to co nas łączy i różni (charakter, poglądy, zainteresowania, seks itp.) jeszcze bardziej nas przywiązywało. Nasze rodziny i znajomi, nasz związek odbierają bardzo, bardzo pozytywnie, co dla mnie też jest jakimś wyznacznikiem bo zazwyczaj ludzie mają jakieś uwagi, albo komentują. Ja jestem dość apodyktyczny (nie bardzo, ale mimo wszystko jestem), nieufny (choć wiążąc się zaufałem jej), mam zdolność do przejmowania się, rozmyślania nad problemami i rozkładania ich na czynniki pierwsze. Lubię się czepiać, często prowokowałem małe kłótnie, ale wszystko było od razu wyjaśnianie i nie było jakiś wielkich fochów. Ogólnie oboje dużo rozmawiamy i od razu wylewamy kawe na ławe. Ona jest bardzo delikatna, wierzy we wszystko co mówię nie podejmując próby sprzeciwienia się np. kiedy rozmawiamy o nas. Przede mną była strasznie zakochana, chłopak był narkomanem i się bardzo nacierpiała. Przed "nami" o żadnym związku nie było mowy, była ogólnie dość sponiewierana przez życie. Właśnie przez bóle z przeszłości postanowiła wyjechać na pół roku na erasmusa, decyzja w tym pierwsze formalności zapadły przed naszym zejściem, zatem o wyjeździe wiedziałem od samego początku. Zapewniała, że mając mnie nie zdecydowała by się na wyjazd, teraz była to kwestia nauki języka, odpoczynku od domu itp. Miałem za sobą związek na odległość, dlatego 5 miesięcy utrudnionego kontaktu nie wydawał się być problemem, oczywiście swoje nerwy jeszcze przed jej wyjazdem pokazałem, ale nic na zasadzie dawania ultimatum ale z obawy o związek, ogólnie byliśmy siebie pewni. Nadszedł wyjazd, pierwszy miesiąc był pełen uczuć tęsknoty i nerwów. Nerwów z mojej strony bo wyjście, bo zdjęcie z kimś bo przede wszystkim jej ze mną nie ma. Ale były też uczucia, dalej niepodważalne i dalej nasz związek trwał. Ona była przerażona nowym miejscem, obczyzną, tysiącem problemów, co prawda była z koleżanką, ale ode mnie nie miala wsparcia. Oczywiście były dobre dni i to sporo, ale sam fakt że byłem zły zamiast dać jej wsparcie nie wymaga komentarza, choć można to poniekąd zrozumieć. Ona jest naprawdę bardzo delikatna i po zaaklimatyzowaniu się jej zaaferowanie nowym miejscem i ludźmi, zatracało ją w codziennym życiu między nami. Ale ją tutaj rozumiem. Z końcem pierwszego miesiąca miałem w sobie apogeum żalu za jej nieobecność, wtedy z dnia na dzień jej uczucia osłabły. Już nie było prawie codziennych uczuciowych maili, zdjęć itd. Oczywiście rozmawialiśmy regularnie na fb, ale już nie tak. I przez ten drugi miesiąc ogarnąłem się i moja uczuciowość wzrosła i ja przejąłem inicjatywę za utrzymywanie dobrego kontaktu. Jednak jej zachowanie powodowało pojawienie się wątpliwości. I to tych najgorszych, o uczucia i o wierność. O wszystkim cały czas rozmawialiśmy, mówiłem że tracę zaufanie, że musimy polepszyć kontakt. Finalnie doczekaliśmy do naszego spotkania, pojechalem do niej na 10 dni. Na dworcu rzuciliśmy się sobie w ramiona i pierwsze dni były idealne. Jednak na tym pobycie ciążyła presja sprawdzania siebie i tego związku, bo przecież nie zapomniałem co się działo a ona też sprawdzała co do mnie czuje. Nie spodobało mi się zachowanie kiedy pisała z nowym kolegą. Zawsze miałem dostęp do jej maila, fb itd. Co nie znaczy że z tego korzystałem, po prostu ona miała zapisane swoje hasła na moim komputerze, zostawiała mi komputer z zalogowanym kontem, ale nigdy tam na nic nie patrzyłem. Przyjeżdżając wszystko było poukrywane jak się tylko da, hasła pozmieniane 100% prywatności. "wszyscy znali jej hasła i chciała zmienić" no ok, chociaż jak ją znam to zawsze wszyscy znają jej hasła, ale to było dziwne. Nie wytrzymałem i sprawdziłem jej historię w przeglądarce, znalazłem coś po czym wprost zapytałem czy mnie zdradza. Bardzo pokrętna sytuacja, jakoś wytłumaczyła i znając ją uwierzyłem. To już był pierwszy upadek. Mieliśmy brzydką pogodę i mnóstwo czasu na siedzenie w domu i rozmyślanie o nas. Presja sprawdzania związku była cały czas, oboje mieliśmy wyprane mózgi. Poruszyłem temat rozstania, ona dokończyła że powinniśmy się rozstać, oczywiście mając dużo wątpliwości. Mieliśmy jeszcze ze sobą kilka dni, bardzo mi zależało na tym związku, nie udało mi się jej namówić do próby, po czym za chwilę przybiegła z płaczem się przytulić, że nic nie wie. Kolejne dni spędziliśmy jak para, nie poruszając już tego tematu, ale nie ustalając czy jesteśmy ze sobą i tak do końca pobytu, nie byliśmy sobie obojętni. Wróciłem do domu, miała sama czas na przemyślenia. Dostałem dzisiaj maila, o definitywnym rozstaniu, że nie spała 2 nocy i myślała, ale jej serce krwawi i tragicznie się czuje. Pisze, że jest tego pewna, ale znam ją i nigdy nie ma 100% jednak teraz już to brzmi wszystko bardzo poważnie. Sam też nie mogę powiedzieć, że kocham w 100% bo już się bardzo wyniszczyliśmy i nie mamy sił. Ale nie czuję, że zostało we mnie tylko przywiązanie. Czuję, że jej potrzebuje, a ona mnie ale bez takich ciśnień. Byliśmy wspaniałą parą, ze szczerą miłością. Ona jest osobą z problemami którą wszystko przerasta, ten wyjazd był ucieczką od problemów. Nie wiem co powinienem teraz zrobić, chcę dla nas jeszcze szansę. Czy zaproponować jej jakiś układ, na przetrwanie i czy ma to sens. Ale też nie chcę nas zmuszać do czegoś. Nie wiem za co sie zabrać, chyba że jest coś co świadczy o tym że powinienem definitywnie odpuścić dla naszego dobra.
  13. rower1

    witam

    Cześć, mam na imię Robert, na co dzień studiuję, trochę pracuję, mam 22 lata. Konto założyłem żeby uzyskać opinię postronnych osób w niektórych problemach. pozdrawiam wszystkich
×