Skocz do zawartości
Nerwica.com

alexandra21

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia alexandra21

  1. Witam wszystkich. Długo mi zajęło podjęcie decyzji, żeby komuś o tym powiedzieć. Przeglądałam już wiele tematów, wątków na różnych forach i stronach i niektóre tematy bywały podobne do tego, co mi się dzieje jednak nigdy nie było to to samo. Zdecydowałam się na opisanie mojej przypadłości w tym wątku , ponieważ w internecie czytałam wiele przypadków takich napadów w nocy i u osób tych zdiagnozowano nerwicę lękową. Lecz różniły się tym, że osoby po prostu budziły się i dostawały takie napady po prostu w nocy i miały ogólnie problemy z zaśnięciem. Jestem młodą dziewczyną, z chorób póki co stwierdzono u mnie hashimoto (niedoczynność tarczycy). Od dłuższego czasu mam problemy ze snem. Nie cierpię na bezsenność, jednak bardzo późno kładę się do łóżka. Otóż mój problem zaczyna się raz na jakiś czas po zaśnięciu albo w momencie zasypiania (częściej) Gdy zasypiam mam dziwne uczucie, które zaczyna się od gałek ocznych, tak jakby jakaś totalna niemoc rozchodziła się w błyskawicznym tempie po całym moim ciele. Tak, jakbym zapadała się sama w sobie. Po czym budzę się, albo właściwie tylko moja świadomość się budzi, ciało leży tak jak zasnęłam. Mam świadomość, że śnię. Wszystko dzieje się w spowolnionym tempie. Nie potrafię się ruszyć, bo całe ciało jest jak z kamienia (czasami ewentualnie mam wrażenie, że lekko poruszam nogą albo inną kończyną, jednak wymaga to wiele wysiłku i efekty są marne). I po chwili zaczyna się horror, najgorsze uczucie na świecie. PANIKA. To nie jest strach, a potworna panika. Serce wali mi jak młotem, robi mi się duszno, nie potrafię zaczerpnąć głębokiego wdechu. Czuję jakbym umierała, wręcz jestem przekonana, że umieram. Serce bije tak mocno jakby miało zaraz pęknąć z przepracowania. Całe moje ciało wariuje (to ciało w umyśle, moje naturalne leży tak, jak zasnęłam). Zaczynam krzyczeć ale nie mogę mówić, rzucam się, szamotam, płaczę, błagam i proszę. Modlę się i wołam mamę. Raz czułam nawet, jakbym się cała rozpadała (od klatki piersiowej), albo jakby mnie ktoś zamknął w małym pudełku (akurat wtedy zasnęłam na kanapie skulona w kłębek). Mam wrażenie, że to trwa wieczność. Następnie nadchodzi chwila spokoju, zaczynam sama siebie uspokajać i tak leżę mówiąc sobie, że się obudzę zaraz i będzie dobrze. Jednak gdy po chwili nic się nie dzieje napad paniki znowu powraca, szamotanie, płacz, lament. I znowu uspokajanie. Mówię sobie, że muszę się jakoś obudzić i próbuję ruszyć delikatnie ręką czy nogą, potem się modlę (nie jestem aż taką nadgorliwą katoliczką, ale w takiej sytuacji no nie mam po prostu wyjścia). Próbuję zadać sobie ból, szczepię, wbijam paznokcie ale to nic nie daje (po przebudzeniu nie mam żadnych śladów na ciele). Dzisiaj np czułam, że noga lekko wystaje mi za tapczan i chciałam siebie zrzucić z tego tapczanu albo, żeby mi chociaż noga spadła, bo wtedy bym się zwyczajnie obudziła (na nic moje próby). Modlę się o budzik, telefon, cokolwiek co mnie obudzi! Czasami zdarza mi się wyobrazić, że jestem gdzie indziej. Np dzisiaj postanowiłam wyobrazić sobie, że latam i przez chwile czułam się jakbym latała przed moim blokiem, lecz po chwili znowu leżałam na kanapie szamocząc się. Trudno mi to opisać ponieważ jest to jeden wielki chaos. Tak, jakby uwięziona dusza walczyła w zamarłym ciele. Zawsze dochodzi taka myśl, że się nie obudzę, że umrę tak albo będę wegetować przez wieczność. Zdarza się, że słyszę wszystko co dzieje się obok mnie np rodziców siedzących w tym samym pokoju i proszę ich żeby mnie obudzili ale oni myślą, że ja po prostu złapałam popołudniową drzemkę. Nie mają pojęcia co dzieje się w mojej świadomości. Czasami w trakcie tych napadów mam wrażenie jakby ktoś był koło mnie. nigdy to nie jest nikt dobry. Wtedy oprócz strachu przed tym co wcześniej opisałam czuję przerażenie odnośnie konfrontacji z tą osobą. Raz np była to moja mama, nie powinnam się jej bać we śnie ale ona tam była zła. Podeszła do mnie (akurat wtedy atak złapał mnie, gdy spałam na brzuchu) nachyliła się nade mną i z całej siły przyłożyła rękę do mojej szyi. Wręcz czułam jak cała głowa wbija się w poduszkę pod naporem jej rąk. Byłam całkowicie świadoma jej zamiaru, którym było uduszenie mnie. Obudziłam się po chwili. Innym razem był to mój tata. Mimo, że nie chciał mnie skrzywdzić to potwornie się go bałam. Pojawił się pod koniec całego napadu. Zaszedł mnie od tyłu, powiedział abym się obudziła i przejechał mi palcem po kręgosłupie (przeszedł mnie wtedy potworny dreszcz, taki lodowaty) no i wstałam. Kolejnym problem to sam fakt wybudzenia. Jest on potwornie nieprzyjemny, im dłuższy napad tym trudniej, dłużej i niekomfortowo wracam do rzeczywistości. Sporadycznie zdarza się, abym po prostu nagle się obudziła i po sprawie. Oczywiście zaraz po odzyskaniu świadomości serce dalej wali mi jak młotem i czasami zasypiam zaraz a w niektóre dni potrzebuję chwili na uspokojenie się. Nie wiem co to jest, nie mam pojęcia do kogo się z tym udać. Czy ktoś miał coś podobnego? Co mogę zrobić?
×