Skocz do zawartości
Nerwica.com

Catalunka

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Catalunka

  1. Witam, mam 20 lat i jestem studentką zaoczną. Odkąd pamiętam mam problemy ze sobą, gdy byłam dzieckiem było to odizolowanie od rówieśników; mimo, że chodziłam do przedszkola i dużo czasu spędzałam z innymi ludźmi, zawsze byłam zamknięta w sobie. Z tego powodu bardzo mi dokuczali w szkole, byłam nielubiana i nieakceptowana przez kolegów i koleżanki. Kiedy nadszedł wiek nastoletni, było jeszcze gorzej; próbowałam się dostosowywać, co jednak marnie mi wychodziło i skazywałam samą siebie na drwiny innych. Potem zmieniłam taktykę i próbowałam być sobą, nieakceptowana przez znajomych, szukałam ludzi, którzy mnie zrozumieją przez internet, tylko na takie osoby potrafiłam się otworzyć i dzięki temu przeżyłam dwa nieudane związki na odległość. W realnej rzeczywistości miałam bardzo niewielu znajomych i jedną fałszywą 'przyjaciółkę'. Od 13 roku życia miałam myśli samobójcze, nigdy na dobre mi nie przeszły, jednak zawsze za bardzo bałam się śmierci, by cokolwiek zrobić w tym kierunku i przy każdej 'próbie' tylko się samookaleczałam. Odkąd pamiętam byłam pesymistką, nie wierzyłam w siebie i w przyszłość, co zresztą nadal ma miejsce. Sądziłam, że to wszystko jest jedynie burzą hormonów, dręczącą nastolatkę, jednak od niedawna widzę, że czasy, gdy mogłam się tym usprawiedliwiać już minęły. Teraz jest nie lepiej. Mimo, iż jestem w długim związku z moim obecnym partnerem (o dziwo poznałam go w 'realu', ale przez internetowego znajomego), nie potrafię mu całkowicie zaufać. Czuję, że jestem beznadziejna i zapewne zostanę skrzywdzona. Tak samo jest na szczeblu zawodowym; na uczelni nie idzie mi może najsłabiej, ale są osoby o wiele lepsze ode mnie i to do nich się porównuję. Pracy obecnie nie mam, od paru miesięcy bezskutecznie jej szukam. Wcześniej pracowałam w dość dobrej firmie na stanowisku związanym ze studiami, jednak bez umowy (obiecali mi ją, jak przepracuję tam więcej czasu). W końcu zwolnili mnie, gdyż uznali, że przydzielone mi obowiązki przewyższają mnie. To tylko pogłębiło mój stan i od tego momentu zaczęłam myśleć, iż wybrany przeze mnie kierunek studiów nie jest jednak dla mnie. Dotychczas była to dla mnie jedyna rzecz, która jako tako mi wychodziła. Boję się podjąć jakąkolwiek inicjatywę, bo wiem z góry, że mi nie wyjdzie i tylko stracę czas i jeszcze bardziej się pogrążę. Boję się nawet zadzwonić do potencjalnego pracodawcy, a jak już udaje mi się do tego przekonać, zazwyczaj jąkam się i mówię bez składu. Gdy pracowałam w poprzednich miejscach, byłam uważana za osobę nieogarniętą, bardzo się stresowałam i nie potrafiłam skupić. Kolejna rzecz, która mnie niepokoi to stany lękowe. Nie mam ich często, lecz zazwyczaj dopadają mnie, gdy jestem wśród nieznajomych ludzi (ostatnio w autobusie). Mam wtedy przeczucie, że za chwilę stanie się coś niedobrego, drżą mi ręce, serce bije szybciej i nie potrafię złapać oddechu. Nie byłam nigdy u psychologa, nie stać mnie na to po prostu. Poza tym wątpię, że potrafiłabym otworzyć się przed kimś w cztery oczy i porozmawiać o takich rzeczach. Byłam raz u szkolnego pedagoga, na początku liceum, próbowałam powiedzieć o swoich myślach samobójczych i o tym, że nie radzę sobie emocjonalnie, jednak skończyło się tylko na tym, że opowiedziałam o tym, iż jestem nielubiana w klasie. Pani pedagog powiedziała mi tylko, bym nie przejmowała się zdaniem innych i była sobą. Boję się tego co będzie, boję się, że nie znajdę pracy, a jeśli już znajdę, będzie to harówka za grosze, która wykończy mnie i fizycznie i psychicznie (tak jak moja pierwsza praca). Wiem, że muszę coś znaleźć, bo póki co mój partner dokłada się do czynszu za mnie i pożycza mi pieniądze na czesne. Boję się, że wkrótce będzie miał tego dość. Nie wiem co mam zrobić ze sobą, by uwierzyć w siebie, nie bać się życia i mieć do niego jakąkolwiek chęć...
×