Skocz do zawartości
Nerwica.com

paulicha

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia paulicha

  1. Codziennie do 15 jestem sama z dziećmi, później z teściową :| Mam wrażenie że to chora sytuacja kiedy mojego partnera nie ma a ja mieszkam z jego matką. W sierpniu przeprowadzamy się do swojego mieszkania, tzn. ja z dziećmi, bo on i tak za granicą. Teraz mieszkam za miastem 20km i ciężko mi wyjść gdziekolwiek. Mam nadzieję, że jak będę mieszkać w mieście to znajdę pracę na pół etatu chociaż a małego poślę prywatnie do przedszkola. Mój partner cały czas mówi, po co masz pracować, zarobisz 1200zł, za przedszkole prywatnie i twój wysiłek w pracy, dzieci bez matki = nie opłaca się. Ale on nie rozumie co to znaczy od 6lat siedzieć cały czas w domu i cały czas dzieci i dzieci. Jak kończyłam liceum zaocznie, w weekendy co drugi, co chwile były telefony czy mogę wyjść szybciej, czy długo jeszcze:| On nie może posiedzieć sam z dzieciakami 2 godziny jak ja jestem u fryzjera bo co 10minut sms, a nie umie zrozumieć mnie kiedy ja w tym tkwie 24 godziny na dobę. Młodszy syn jest jeszcze na piersi i to jeszcze bardziej mnie wiąże przy nim. A mojemu facetowi to chyba na rękę, bo jest dobra wymówka, nie idz na długo bo Kuba. On mi tylko powtarza; daj spokój, wyluzuj, będzie dobrze, nie przejmuj się tak wszystkim. Ale on siedzi za granicą i mam wrazenie ze ma wszystko w nosie, a ja tutaj musze zajac sie dziecmi, z jego matka sie uzerac, wysluchiwac jej rad i gadania ze ile to jeszcze tego czarka nie bedzie w domu jak tak mozna. Nawet jej nie pasuje ze chcemy wziac tylko slub cywilny BO CO LUDZIE POWIEDZA, DWOJE DZIECI I ZEBY KOSCIELNEGO SLUBU NIE BRAC. Dosłownie tak powiedziała. A co mnie ludzie obchodzą!! Żeby nie dzieci, już by mnie tu nie było.
  2. Moja teściowa nie zajmuje się moimi dziećmi. Da czekoladę, dobra radę w stylu: ,,czemu on płacze, no daj mu to bo przecież jak to tak żeby on płakał''. Moje miasto rodzinne jest 500km dalej, jestem tu sama jak palec. Czuje się jak 40letnia matka i żona, seks to obowiązek, życie to obowiązek. Mój młodszy syn na pewno nie dostanie się przedszkola bo starszy dostał się dopiero jako 5latek, kiedy miał już obowiązek szkolny, nie ma miejsc tym bardziej że ja nie pracuję. Ale druga sprawa jak mam pracować skoro dziecko w domu:/ Ale to nikogo nie obchodzi. O trzecie dziecko się nie martwię bo się zabezpieczam, wkładką domaciczną. Mój partner nie rozumie, że on jest w domu raz na 5 tygodni, a ja tu jestem cały czas, on traktuje powrót do domu jak wakacje. Zajmuje się dziećmi, ale to nie o to tylko chodzi przecież. Jest o wszystko zazdrosny, zarzuca mi że ja go zdradzam. Wiele razy mu mówiłam że nawet gdybym bardzo chciała to nie mam jak go zdradzić. Dwoje dzieci, teściowa stoi nad głową, nawet do sklepu nie wychodzę sama, ale on twierdzi swoje. Starszy syn ma problemu ze zdrowiem, ma tiki nerwowe za które się obwiniam bo myślę że to przeze mnie, że krzyczę. Chciała bym coś zmienić w swoim życiu ale się boję. Miłość się wypaliła, ale zostały dzieci i nie wiem jak z tym żyć.
  3. paulicha

    Nie chce mi się żyć

    Mam 23 lata, dwoje dzieci i partnera. Od zawsze byłam nerwowca, od roku nasiliło się to tak bardzo, że denerwuje mnie nawet rozrzucona zabawka która leży nie w tym koszu co powinna. Nie mam już siły na nic. Nie mam ochoty bawić się z dziećmi, najchętniej usiadła bym na łóżku i przesiedziała cały dzień. Dzieci zmuszają mnie do funkcjonowania. Partner pracuje za granicą, wiecznie jakieś problemy z pieniędzmi -a to przelew źle poszedł, a to szef miał wpłacić a nie wpłacił, rachunki nie opłacone, nie umiem sobie z tym poradzić, ta sytuacja mnie wykańcza nerwowo. Cały dzień myślę o tym co złe w moim życiu. Mieszkam z teściową, konflikty mniejsze i większe, ogólnie gram dobrą minę do złej gry. Czasem mam ochotę wyjść z domu i już nigdy nie wracać. Uciekam w alkohol, ale nic już to nie daje, nie chce mi się już żyć. Partner mnie nie rozumie, uważa że przesadzam, że wyolbrzymiam. Nie umiem się nie przejmować, w zasadzie wszystko co się źle dzieje przeżywam całymi dniami do tego stopnia że zapominam dać dzieciom obiadu, dobrze że są na tyle duże że same się upomną. Partner ma do mnie pretensje że nie chce się z nim kochać, sądzi że go zdradzam. Ja mam taki natłok myśli że o seksie nawet nie myślę. Dobija mnie moje życie. 23lata, dwoje dzieci, nie pracuję bo młodszy syn ma 2,5 roku więc nie miał by z kim zostać w domu, jestem na łasce partnera. Czuję że nie mam niczego, czasami myślę że lepiej będzie dla wszystkich jak zniknę, chciała bym ze sobą skończyć, ale boję się o dzieci. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie mam z kim o tym porozmawiać, moja rodzina sądzi że mam super życie u boku wspaniałego faceta. Nie mówię im o swoich problemach bo mi wstyd. Boję się że nie jestem dobrą matką bo mam ochoty na zabawę z dziećmi, jak wstaje rano to czekam aż będzie wieczór i dzieci zasną a ja nie będę musiała nic robić. Co ja mam robić, chyba zwariujesz ze sobą. Codziennie rano żałuję że się obudziłam.
  4. Mam 23 lata, dwoje dzieci i partnera. Od zawsze byłam nerwowca, od roku nasiliło się to tak bardzo, że denerwuje mnie nawet rozrzucona zabawka która leży nie w tym koszu co powinna. Nie mam już siły na nic. Nie mam ochoty bawić się z dziećmi, najchętniej usiadła bym na łóżku i przesiedziała cały dzień. Dzieci zmuszają mnie do funkcjonowania. Partner pracuje za granicą, wiecznie jakieś problemy z pieniędzmi -a to przelew źle poszedł, a to szef miał wpłacić a nie wpłacił, rachunki nie opłacone, nie umiem sobie z tym poradzić, ta sytuacja mnie wykańcza nerwowo. Cały dzień myślę o tym co złe w moim życiu. Mieszkam z teściową, konflikty mniejsze i większe, ogólnie gram dobrą minę do złej gry. Czasem mam ochotę wyjść z domu i już nigdy nie wracać. Uciekam w alkohol, ale nic już to nie daje, nie chce mi się już żyć. Partner mnie nie rozumie, uważa że przesadzam, że wyolbrzymiam. Nie umiem się nie przejmować, w zasadzie wszystko co się źle dzieje przeżywam całymi dniami do tego stopnia że zapominam dać dzieciom obiadu, dobrze że są na tyle duże że same się upomną. Partner ma do mnie pretensje że nie chce się z nim kochać, sądzi że go zdradzam. Ja mam taki natłok myśli że o seksie nawet nie myślę. Dobija mnie moje życie. 23lata, dwoje dzieci, nie pracuję bo młodszy syn ma 2,5 roku więc nie miał by z kim zostać w domu, jestem na łasce partnera. Czuję że nie mam niczego, czasami myślę że lepiej będzie dla wszystkich jak zniknę, chciała bym ze sobą skończyć, ale boję się o dzieci. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie mam z kim o tym porozmawiać, moja rodzina sądzi że mam super życie u boku wspaniałego faceta. Nie mówię im o swoich problemach bo mi wstyd. Boję się że nie jestem dobrą matką bo mam ochoty na zabawę z dziećmi, jak wstaje rano to czekam aż będzie wieczór i dzieci zasną a ja nie będę musiała nic robić. Co ja mam robić, chyba zwariujesz ze sobą.
×