Skocz do zawartości
Nerwica.com

blackcrimson90

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez blackcrimson90

  1. Chyba nie chcę przed sobą i bliskimi przyznać, że jest ze mną źle do tego stopnia i szukam w kolejnych badaniach przyczyny fizycznej. Z racji młodego wieku, nie stać mnie na opłacenie takiej terapii a w obecnym stanie podjęcie dorywczej pracy jest niewykonalne (próbowałam). Rodzice zawzięcie twierdzą, ze wymyślam i mam się wziąć w garść. Ale jak się wziąć w garść skoro mózg chce człowieka na każdym kroku wykończyć?
  2. Jestem tu nowa, ale sama obecność ludzi, którzy rozumieją co czuję, już dużo dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że sama też będę w stanie pomóc, wesprzeć lub choć wysłuchać. Wiem, jak tego brak na co dzień, kiedy każdy ci wpaja, że wymyślasz i mas się wziąć w garść, co wcale nie jest takie proste.
  3. Witam wszystkich, jestem tu nowa więc się przedstawię- Asia, lat 20. Nie zdiagnozowano u mnie jeszcze nerwicy, natomiast jestem w toku kolejnych (była ich masa) badań i każdy lekarz- od neurologa, laryngologa po ginekologa : P sugeruje mi skorzystanie z pomocy psychologa. Mam całą grubą kartotekę badań, obecnie czekam na przepływy szyjne i być może rezonans. Mam nadwagę, natomiast jestem również na etapie zdrowego odżywiania pod kontrolą dietetyka, więc w tym aspekcie jest znaczna poprawa, nie miałam nigdy problemów z ciśnieniem. Nie piję alkoholu, nie palę, uwielbiam warzywa, biorę różne suplementy. Może jedynie brak mi ruchu. Od pół roku moje życie to koszmar, mimo młodego wieku, czuję się jak schorowana 70letnia kobieta, na którą nie czeka już nic dobrego. Najgorsze są dla mnie zawroty głowy, które są podobne bardziej do braku równowagi, uczucia że się przewrócę lub poruszającego się pode mną gruntu. Przed zaśnięciem miewam kilkukrotne gwałtowne przebudzenia (coś typu uczucia spadania), poza tym bóle głowy (w tym słynne uciski na czaszkę), mięśni, uczucie, że się uduszę i przede wszystkim nagłe napady lęku, które następują nagle i bez przyczyny. To tylko niektóre dolegliwości. Próbowałam leków przeciwbólowych, magnezu i masy delikatniejszych leków uspokajających (validol, persen, tanaxinum itp, pomimo, że lekarze zalecili mi wyłącznie melisę, która też nie przynosiła rezultatów. Praktycznie nie mam życia. Jestem sama w dużym, obcym mieście pełnym idealnych ZDROWYCH ludzi. Mój jedyny cel to dojechać na uczelnię, dosłownie przetrwać jakoś zajęcia (nawet kiedy bardzo je lubię to czuję się okropnie) i nie robić wrażenia nienormalnej. Na prawdę nie jestem w stanie zrobić nic więcej, ciągle walczę ze swoim organizmem. Próbowałam wychodzić gdzieś z koleżankami, jednak nawet kiedy jestem rozluźniona zaczyna mi się coś dziać Najczęściej gdy idę ulicą nagle dostaję takiego uczucia "wyłączenia", tak jakbym nie była obecna w tym co się dzieje wkoło, choć nie tracę przytomności. Nie potrafię tego lepiej opisać, wiem co robię ale tak jakbym to nie była ja. Niesamowicie się tego boję... Mój słuch jest wtedy przytłumiony, czuję strach w klatce piersiowej. I tu moje pytanie- czy mimo teoretycznego rozluźnienia lub braku świadomego stresowania się czymś, tez mieliście poważne problemy z samopoczuciem? Ataki paniki bądź zawroty? Jak sobie radziliście? Strasznie się boję, że się jeszcze pogorszy i nie będę w stanie chodzić na zajęcia i się uczyć. A tak strasznie bym chciała być normalna
×