Witam Wszystkich!
Prawdę mówiąc nie mam sily by opisywać siebie i swoje zycie,ale prosze wierzyc mi na słowo-jestem zyciowa nieudaczniczką.Dosrastalam w rodzinie nazywanej dysfunkcyjną,w ktorej "wzorowo"nie brakowalo naduzywania alkoholu przez rodzicow.Do dzisiaj odczuwamy skutki tego w postaci zaniedbanego domu-w kazdym znaczeniu tego slowa,mam na mysli zarowno budynek jako i nas-rodzine.Nie rozmawiamy ze soba,nie zbyt o siebie wzajemnie dbamy,kazdy zyje swoim"zyciem",mieszkamy w oplakanych warunkach.Brak umiejetnosci prowadzenia rozmow przenosze na ludzi z pracy itd.Mam skonczone 30 lat i nadal mieszkam z rodzicami,choc probowalam wszystkiego by sie usamodzielnic.Trudno,tak mialo byc widocznie.nie marze o wlasnej rodzinie.przez 8 lat bylam w zwiazku,w ktorym bylo prawdziwe uczucie,ale nie wytrzymal proby czasu-wina lezala po obu stronach,poza tym tamtej osobie byl pisany ktos inny.Cierpialam przez grubo ponad dwa lata nim stanelam jako taki na nogi.Zaczelam troche dzialac w zyciu,na wlasna reke,na tyle na ile bylo mnie stac.Wczesniej bylam uzalezniona od tamtej osoby nawet w sprawach codziennych,typu zaltwienie rachunkow czy innych papierkowych spraw,po rozstaniu musialam sie uczyc calkowitej samodzielnosci i poradzilam sobie.Dzis urzedowe sprawy nie sprawiaja mi wiekszych problemow.Zapisalam sie n akurs prawa jazdy,opanowalam komputer i sama w zapadlej dziurze w ktorej jestem doprowadzilam internet pod swoj dach-wczesniej rzecz nie do pomyslenia.ale tylko z tego zycie sie nie sklada.Prawa jazdy do dzisi jednak nie zdobylam,choc ostatnio wrocilam do tego pomyslu,jednak nadal nie czuje sie pewnie,technike prowadzenia samochodu opanowalam,przepisy nadal nie...Mniejsza o to.Jakis rok temu poznalam kogos dzieki komu zachcialo mi sie zyc.Odszedl,zostawil dla innej,mieszkaja kilka metrow ode mnie,widuje ich.kocham i znow cierpie,ale nie tak jak po pierwszej milosci.Ta druga oklamywala mnie na KAZDYM kroku,nim to pojelam zaangazowalam sie bardzo mocno.Zrobilabym wowczas dla tej osoby doslownie wszytsko bo pokochalam ponad zycie.Dzisiaj wstyd miesza sie z kompletnym brakiem szacunku do wlasnej osoby,czuje pogarde do siebie,prosze mi wierzyc ta osoba nie byla warta najmniejszej uwagi,nie dlatego ze odeszla do innej kobiety.To byl klamca,bajkopisarz jakich malo,czlowiek potocznie zwany aktorem,a przede wszystkim malostkowy,w co wczesniej pomimo wielu ostrzezen nie chcialam wierzyc,dzis place wysoką cenę zniszczona reputacją.To jeden wątek,a jest wiele pomniejszych ktore nie daja mi sily by zyc.Czego sie nie tknę-nie udaje mi sie.Niby cos ugotuje,ale zawsze nie wyjdzie jak powinno.MAm prace,ale kosztem zdrowia-zmiana nie wchodzi w rachubę.Chcialabym znalezc pasję,sa rzeczy ktore moglyby mnie zainteresowac,jednak mam slabą pamiec i nie do konca kojarze logicznie.Mysle,za mam deficyt intelektulany.nie mam,naprawde,sily by dokladniej opisac co z omim zyciem i moja osoba jest nie tak,ale wiele,wiele mi sie zyciu nie udalo i w dalszym ciagu nie udaje.Jestem osoba bezkonfliktowa,wyrozumialą jednak zahaczam czesto o naiwnosc w kontaktach miedzy ludzkich,czesto mnie to gubilo,efekty spijam do dzis,ciezko mi o tym pisac.Mam takie male marzenie-chcialabym dobrze gotowac i kupic auto by moc pojechac nad jezioro i polowic ryby,na czym sie kompletnie nie znam.Probowalam przyswoic wiedze-nie mam do tego glowy.wiecej marzen nie mam,w milosc wierze,owszem,pomimo ze mi sie nie udało w zyciu dwa razy,po prostu mi nie jest ona pisana,wiem to,takie rzeczy w moim wieku kobieta po prostu wie-nie zaufam nikomu i nie otworze sie bo ja juz nie mam serca-oddalam komus je w calosci,a on je doszczetnie zniszczyl.jak cieszyc sie codziennoscia kiedy nie mam sily zyc?