Jeśli lekarz mowi że da sie to wyleczyc to chyba musi byc w tym troche prawdy. w koncu to nie nowotwor, nie niszczy twojego ciala "fizycznie", smiertelne jest tylko wtedy kiedy ty wybierzesz taka droge,najlatwiejsze wyjscie.Ja mam dopiero 19 lat ale troche przezylam przez ta nerwice,rok temu zachaczylam o szpital psychiatryczny,bralam leki ktore mi nie odpowiadaly,nie wychodzilam z domu,balam sie zostawac sama,balam sie miejsc gdzie nie ma ludzi i tych gdzie jest ich za duzo etc. To był lęk przed ŚWIATEM!!!! ale znalazłam dobra przychodnie, dobrego psychiatre i psychologa.Najpierw byla terapia grupow i leki, potem przez rok raz lub dwa razy w tygodniu psycholog.Kupe czasu i pracy nad soba...We wrześniu poszlam do szkoly.Przytylam jakies 20 kg ale i to postanowilam zwalczyc.Zaczely sie dojazdy,autobusy,lekcje....Potem zaczelam sama wychodzic z domu,zaczelam chodzic na imprezy.W maju zdałam mature, po prawie roku przerwy....Dalam rade.Teraz mam zamiar zaczac studia, zaczać zyc w innym miescie...Ale nie, nie poddam sie...Na pewno nie teraz kiedy życie stoi przede mna otorem i chociaz boje sie że Boga nie ma i że umre za kilka chwil to dam rade! Niech mnie nerwica cmoknie za przeproszeniem.Cieszcie sie ze swoich malutkich postepow i najwazniejsze: NIGDY NIE ZAMYKAJCIE SIE W DOMU!!!!pozdrawiam i zycze sobie i Wam powodzenia.
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:48 pm ]
Jeśli lekarz mowi że da sie to wyleczyc to chyba musi byc w tym troche prawdy. w koncu to nie nowotwor, nie niszczy twojego ciala "fizycznie", smiertelne jest tylko wtedy kiedy ty wybierzesz taka droge,najlatwiejsze wyjscie.Ja mam dopiero 19 lat ale troche przezylam przez ta nerwice,rok temu zachaczylam o szpital psychiatryczny,bralam leki ktore mi nie odpowiadaly,nie wychodzilam z domu,balam sie zostawac sama,balam sie miejsc gdzie nie ma ludzi i tych gdzie jest ich za duzo etc. To był lęk przed ŚWIATEM!!!! ale znalazłam dobra przychodnie, dobrego psychiatre i psychologa.Najpierw byla terapia grupow i leki, potem przez rok raz lub dwa razy w tygodniu psycholog.Kupe czasu i pracy nad soba...We wrześniu poszlam do szkoly.Przytylam jakies 20 kg ale i to postanowilam zwalczyc.Zaczely sie dojazdy,autobusy,lekcje....Potem zaczelam sama wychodzic z domu,zaczelam chodzic na imprezy.W maju zdałam mature, po prawie roku przerwy....Dalam rade.Teraz mam zamiar zaczac studia, zaczać zyc w innym miescie...Ale nie, nie poddam sie...Na pewno nie teraz kiedy życie stoi przede mna otorem i chociaz boje sie że Boga nie ma i że umre za kilka chwil to dam rade! Niech mnie nerwica cmoknie za przeproszeniem.Cieszcie sie ze swoich malutkich postepow i najwazniejsze: NIGDY NIE ZAMYKAJCIE SIE W DOMU!!!!pozdrawiam i zycze sobie i Wam powodzenia.