Wysłowiona właśnie problem chyba w tym, że mój mąż raczej nie chce rozmawiać. On jest z reguły zamkniętym człowiekiem. Od początku taki jest że swoje emocje gdzieś tam "ukrywa". Owszem jest dla mnie czuły itd. Ale nie lubi rozmawiać o problemach o tym co w danej chwili czuje... jeśli wiesz o co mi chodzi. Jest synem alkoholika, my oboje jesteśmy nie wierzący (ale pochodzimy z katolickich rodzin) - wiąże się to dla nas obojga z atakami ze strony rodziny. Mój mąż jest ofiarą mobbingu (sprawa została już zgłoszona). Tylko on nas utrzymuje (ja straciłam pracę z powodu epilepsji), a w czerwcu zostaniemy rodzicami (dziecko było planowane, a potem wszystko zaczęło się sypać). Myślę, że to go poprostu przerasta. Mnie chyba zresztą też, ale martwię się o niego. Kończy mu się urlop - boję się jego powrotu do tego miejsca pracy. W dodatku doszło do pomyłki - pośrednio jego i kierownika (tego który stosuje wobec męża mobbing), mąż został obciążony na całą kwotę. W naszej sytuacji 2 tys to dużo. Boję się, że stres może doprowadzić do kolejnych takich sytuacji. Zresztą z mężem nie jest dobrze. Źle sypia, miewa problemy z żołądkiem (przed urlopem), miał drętwienia kończyn, chodził taki rozkojarzony. To wolne trochę mu dało "odetchnąć" ale co będzie dalej? We wtorek ma wizytę u psychologa, a potem jest zapisany na terapię grupową ale dopiero na maj.