Skocz do zawartości
Nerwica.com

Feyman

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Feyman

  1. Feyman

    Samotność

    Odkąd pamiętam byłem cichym i spokojnym człowiekiem. Przyczyną tego było zachowanie moich rodziców. Matka wariowała, urządzała sceny, oskarżała mnie o niepowodzenia w swoim życiu, ośmieszała przed wszystkimi. Ojciec stał z boku i nic z tym nie robił. Tylko się żalił - mnie albo babci (swojej matce). W rezultacie moje poczucie własnej wartości było bardzo niskie. Uważałem się za kogoś gorszego. Byłem nieśmiały. Bałem się spotykać i rozmawiać z ludźmi. W podstawówce takie zachowanie doprowadziło to do prześladowań, a w szkole średniej do izolacji. Nie miałem żadnych znajomych poza szkołą. Kiedy inni imprezowali, albo umawiali się z dziewczynami ja siedziałem w domu i czytałem książki historyczne albo grałem na komputerze. Zresztą nic innego nie mogłem robić, bo matka mi wszystko zabraniała. Na studiach z początku sytuacja się poprawiła. Przeniosłem się do innego miasta, a matka została 230 km dalej. Samotność wymusiła na mnie działanie. Zacząłem gotować, robić sam zakupy, sprzątać, załatwiać sprawy na uczelni. Moje poczucie własnej wartości wzrosło. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie kontakty z innymi ludzmi. Były bardzo powierzchowne. Właściwie sprowadzały się do lużnych rozmów przed wykładami i ćwiczeniami. Nie pociągały za soba żadnych propozycji spotkań poza uczelnią. Zresztą rozmowa i tak była dla mnie luksusem. Z reguły zaszczycano ją mnie wtedy, kiedy nikogo znajomego dana osoba nie mogła znaleźć w pobliżu. Jak tylko to się stało - natychmiast mnie odrzucała (nawet w pół zdania) i leciała się z nią spotkać. W innych wypadkach mogłem co najwyżej liczyć na wzrok utkwiony gdzieś w horyzoncie i zdawkowe odpowiedzi typu tak, oczywiście, hm itp. Starałem się to zmienić. Zacząłem pracować nad sobą. Czytałem tony literatury psychologicznej i robiłem to co w niej kazali. Wszystko na nic. Ludzie mnie nie akceptowali i nie szanowali. Traktowali jak dziecko. Doprowadziło to mnie w końcu do depresji i myślenia o śmierci. Nic mi się nie chciało. Zacząłem olewać zajęcia na uczelni. Spałem po 12 godzin na dobę. Nie chciałem zasnąć, bo balem się rano wstać. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Wybiegłem w nocy z akademika i bez zatrzymywania się przebiegłem 4 km do najbliższego baru mlecznego. Zjadłem flaki wołowe i poczułem pierwszy raz od kilku miesięcy ulgę. Zrobiłem rzecz na którą miałem pełną kontrolę. Od tej pory zacząłem biegać regularnie rano i wieczorem. Skakać na skakance i robić pompki. Wyznaczyłem sobie cel - nauczyć się krav magę. Życie zaczęło mieć znowu sens. Ale to dopiero był początek. Zacząłem robić rzeczy, których nigdy nie robiłem. Zamiast oszczędzać pieniądze (co zwykle robiłem - pewnie dlatego, że wszystko co kupowałem w dzieciństwie matka nazywała bzdurami), zacząłem je wydawać. Kupowałem nowe rzeczy i lepsze jedzenie. Z kompletnego abstynenta zrobiłem się amatorem czerwonego wina (wytrawnego). Chodziłem do kina na wszystkie filmy, które mi się podobały. Po jednym z nich pierwszy raz upiłem się wódką. Zachęciło to mnie do następnego kroku, jakim był sex. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Postanowiłem pójść do prostytutki. I to było to. Pierwszy raz mogłem przytulić się do kobiety, która mnie nie odepchnęła i się nie wyśmiewała ze mnie. Poprostu być sobą. To wydarzenie zmieniło moje życie o 180 stopni. Dzięki niemu mogłem się zdystansować to mojego życia. Uświadomiłem sobie, że przez ten cały czas naprawdę wyglądałem i zachowywałem się jak dziecko. Zamiast mówić filozofowałem na temat tego, co przeczytałem w książkach, zamiast skupić się na tematach życiowych (dom, samochód, praca). Ubierałem się w niemodnie. Nie piłem. Bałem się głębszych relacji z kobietami. Zamiast wyrażać emocje tłumiłem je. Zrozumiałem, że w tych okolicznościach moje życie nie mogło wyglądać inaczej. Żal mi tylko tych straconych lat. Obecnie jestem na etapie szukania dziewczyny i pracy. Pierwszy raz w życiu się tego nie boję. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę nadrobić zaległości.
×