Witam
Od ponad 10 lat walczę z depresją. Nie była leczona. Od 2 mam problemy z myślami. Zaczęło się od natrętnych myśli, wmawiałem sobie, że jestem kimś kim nie jestem. Pierwsza wizyta u psychiatry. Dostałem leki (m.in Sulpiryd) i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Po roku pojawiły się dziwne myśli, że mówię do siebie. Boję się tego strasznie, że zacznę to robić w obecności innych ludzi i wyjdę na świra. Pomyślę coś i boję się, że to powiedziałem. Do tego mam różne głupie myśli o spiskach, urojenia wielkościowe itp. Nie chce mi się czasami żyć, boję się że ludzie przez moje głupstwa już mają mnie za świra. Kolejna wizyta u lekarza. Stwierdził paranoje. Biorę Solin. Jestem emocjonalnym i otępiałym wrakiem. Jedyny plus to to, że urojenia ustały, myślę racjonalnie, ale myśl o mówieniu do siebie nie ustaje. Zaczyna mnie to męczyć. Chciałbym zająć się czymś innym, a obawiam się tego że to schizofrenia (ugłośnienie myśli) Nie chcę brać leków do końca życia. A może mam nerwicę. Sam już nie wiem.