Witam dużo czytałam to forum i albo sie przerazilam sobą albo pocieszałam że może mam szansę... Wczoraj byłam u lekarza, który leczy nie signopamem i na moje pytanie czy da sie wyleczyc nerwice stanowczo odpowiedzial ze tylko zaleczyc... załamałam sie. Nerwica przyczepila sie do mnie nawet nie wiem kiedy. Wszystko zaczęło sie w tamtym roku kiedy nieszczęścia zaczęły na mnie spadać jak grom z jasnego nieba - najpierw śmiertelna choroba teścia która ciągnęła sie kilka miesięcy, potem stres w pracy, jej utrata, choroba mojej mamy i moje pogłębiające sie problemy ze zdrowiem do tego jeszcze bardzo niestabilna sytuacja w pracy męża i niepenowsc co do zdrowia malej córeczki. Nawet nie zauważyłam kiedy wpadłam w sidła tej choroby. Signopam biorę już pewnie pol roku i histerycznie boje sie uzależnienia. Nie wie co robic czuje sie jakbym wpadla w jakies błedne koło. Oczywiście dopadają mnie wszytkie objawy: duszności łomotanie serca, drżenie rąk, osłabienie, kula w gardle. Proszę pomóżcie mi. Od czego zacząć, jak z tego wybrnąć nie chce zyc tak jak teraz. Moje dziecko ma dwa latka i tez pokutuje za moja chorobe. Nie wiem czy zaczełam niepotrzebny wątek ale nie wiedzialam gdzie moge sie przypiąć. A ja naprawde zebrzę o pomoc