Skocz do zawartości
Nerwica.com

aneta.lena.w

Użytkownik
  • Postów

    71
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez aneta.lena.w

  1. jakie śliczne :) zwłaszcza te fioletowe w środku.

    próbowałam czegoś podobnego ale raczej w czerni-bieli z rosą na pajęczynach. Najlepiej sprawdza się w mgliste poranki, więc naprawdę warto czasem zwlec tyłek, bo można zdobyć prawdziwe perełki! I potem takie samozadowolenie, kiedy uda się zrobić coś naprawdę ujmującego..

  2. nie leczy depresji. neurolog stwierdzil, ze depresja nie jest specjalnie wyleczalna. ze będzie mial gorsze i lepsze chwile i trzeba miec sie na bacznosci. byl znuzony psychiatrami, wiec przestał chodzic.

     

    moze będzie zadowolony, a moze nie. wiesz, w koncu probowal sie zabic, moze nawet będzie mial zal, ze przyczynilam sie do pokrzyzowania jego planow. nie wiem jakiej reakcji się spodziewać, a póki co jest jeszcze osłabiony i otumaniony lekiem uspokajającym. przebudzał się i bełkotał. jutro pewnie będzie mozna złapać z nim jakis kontakt. nie spodziewam się, że będzie łatwo - ma trudny charakter i bez nieudanej proby samobójczej. nieco rozdrażniony bywa często, choć dla mnie jest na ogół milutki. ale dla rodziny owszem, więc pewnie będzie im wszystkim cięzko złapać z nim jakiś kontakt. boję się, że zasypią go pytaniami, że dlaczego, może nawet jakaś nutka pretensji (choć może nie). jak tylko się wyjaśni w jakim jest stanie, czy będzie chciał ze mną pogadać, czy będę mogła tam pojechać i czy mnie wpuszczą na odwiedziny na oddział, to pojadę się nim zaopiekować. biedny. nie zasłużył na te wszystkie popaprane choroby.

     

    będą się starać o to, by wylądował w szpitalu w szczecinie, z którego był zadowolony, bo już był tam kiedyś. zapewniają dobrą opiekę. ale najprawdopodobniej będzie musiał dzień lub dwa spędzić w gorzowskim, bo tam niedaleko mieszka.

  3. na depresje nie. tylko na padaczkę i jeszcze jakies, ktore przepisał mu neurolog. tych pierwszych wlasnie sie nażarł.

    siostra jego kontaktuje sie ze mna, i mowi, ze są takie procedury ze musza go skierowac do szpitala. zastanawiam sie czy pojechac tam (troche glupio, bo przeciez ledwo wrocilam) by byc na miejscu i go wspierac. ale z drugiej strony - moga mnie do tego szpitala nie wpuscic nawet, w koncu nie jestem rodziną.

  4. mój ukochany dzis mial probe samobójczą. szczęsliwie zawiadomiłam jego mamę i pojechali na płukanie żołądka. jeszcze śpi, nie mogę go zobaczyć, bo jest bardzo daleko. nie rozumiem tego, bo dosłownie wczoraj przyjechałam od niego po tygodniowym pobycie, w czasie którego było jak zawsze - czule i beztrosko. myslalam, ze jest szczesliwy. nawet jego wyniki badan wyszly lepsze niz poprzednie, myslalam wiec, ze jest raczej podniesiony na duchu. całe szczescie, ze mi powiedzial zanim przestal odpisywac. cale szczescie, ze mialam numer jego matki.

    całe szczęście, że żyje.

  5. aneta.lena.w, z Twoim związkiem na pewno jest wszystko w porządku? Teoretycznie nie powinno się czuć pustki, kiedy ma się u boku właściwą osobę.

    Lub pomijając związek - czego w Twoim życiu brak, że jest puste?

    Mierzi mnie stwierdzenie, że powinnaś się tym cieszyć, nie ma czegoś takiego, że powinno się, albo się cieszymy, albo nie, nie mamy na to wpływu.

     

    wiesz, roznimy sie, ale to nie jest jakas przeszkoda. po prostu czuje brak porozumienia, mnie fascynuja inne rzeczy niz jego, rozmowy sie czasem nie kleją. ach - u boku, wlasnie. u boku to ja go mam od swieta, bo mieszkamy daleko. myslalam, ze da rade sie spotkac raz na miesiac, ale dla niego to najwyrazniej za wiele, bo od dwoch miesiecy nie przyjezdza. nawet majowki nie planował ze mną odgornie.

    tyle tylko, ze przywiązanie. ale już co raz mniejsze. czuje, że obojętnieję na to wszystko.

     

    brak mi towarzysza. kogos podobnego, kto nie powie mi, ze jestem nienormalna dlatego, ze lubię dziwne rzeczy lub nie lubię ludzi.

  6. podbijam, to najobrzydliwsza rzecz i najgorsza kara dla mnie. jak mi niedobrze to dostaję histerii. ale na szczęscie już długo długo nic sie nie działo, wiec wszystko ok. zapanowałam nad szaleństwem, ktore mnie ogarnęło po zatruciu na koloniach kilka ładnych lat temu, teraz jem normalnie. unikam tylko mcdonalda itp.

  7. wróciłam z plaży, bałtyk jak zwykle łaskawy inaczej dla turystów. wita nas lodowatą bryzą.

    śniło mi się dziś, że wzięłam mnóstwo leków, a później zorientowałam się, że jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które muszę zrobić zanim zaczną działać..

  8. a ja nie mam swojego miejsca. wciąż go szukam, szukam siebie w różnych podejmowanych aktywnościach - kółka fotograficzne, jazda na desce, rysowanie, pisanie.. ale wciąż jeszcze go nie znalazłam. czuje się sama w tym jaka jestem, brak kogoś, kto byłby podobny.

×